PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137239}

Rzeki i przypływy

Rivers and Tides
8,1 130
ocen
8,1 10 1 130
Rzeki i przypływy
powrót do forum filmu Rzeki i przypływy

„Cieszę się możliwością pracy własnymi rękoma i
Wynajdywania narzędzi:
Ostry kamień, ptasie pióro, ciernie.
Każdy dzień daje nowe możliwości.
Gdy pada śnieg, pracuję ze śniegiem,
Kiedy przychodzi jesień, biorę się za liście,
Wiatr nad drzewami dostarcza gałązek i konarów.
Zatrzymuję się i podnoszę tworzywo.
Bo czuję że w tym tkwi coś co mogę odkryć.
Tak się uczę.

Sztuką się żywię…”
Andy Goldsworthy

Andy Goldsworthy jest szkockim rzeźbiarzem, fotografem i plastykiem, ale przede wszystkim mistrzem land-artu, sztuki przekształcania i współpracy z naturą. Sztuki natchnionej, głębokiej a zarazem dziecinnie prostej. Jest twórcą przedstawiającym odwieczną relację człowieka z naturą jako swoistego absolutu. Urodził się w 1956 roku w Cheshire a dorastał w słynnym arystokratycznym mieście Harrogate. Jego wytrwałość, opanowanie i ogromna chęć zrozumienia świata pozwoliły na wypracowanie indywidualnego stylu tworzenia dzieł. Jedną z jego technik jest doprowadzona do perfekcji sztuka balansu kamieni, które jak sam mówi „Zawsze mają coś do powiedzenia”. Do tworzenia swoich dzieł używa niemal wyłącznie rąk, zębów czy narzędzi znalezionych w przyrodzie. Jedynie do tworzenia większych projektów używa maszyn. Fotografia odgrywa ważną rolę w twórczości Andiego, umożliwia zachowanie sztuki, która bardzo często ulega zniszczeniu niedługo po stworzeniu.
Choć wydawać by się mogło, iż twórczość szkockiego artysty przypomina charakterem syzyfową pracę to po krótkim zastanowieniu nie ulega wątpliwości, że to nie działanie jest tu najistotniejsze. Największe znaczenie ma relacja w jaką wchodzi dzieło z naturą, relacja która niejednokrotnie nie jest przewidziana przez artystę:

„Konsekwencje sztuki są nieprzewidywalne i to chyba jest w niej najpiękniejsze, tworzę coś czego w całości nie jestem świadom, to natura mnie dookreśla, to ona nadaje sensu wszystkiemu co robię.”

Oglądając film „Rzeki i przypływy” doświadczamy tych konsekwencji, widzimy jak łatwo jest zatrzeć dychotomię człowiek-natura, jak wiele mamy z nią wspólnego. Natura, choć niesamowicie piękna i doskonale harmonijna nie może być dziełem sztuki samym w sobie, dopiero ingerencja człowieka pozwala na podniesienie elementów natury do rangi dzieła sztuki. Ta ingerencja może być niewielka, Andy Goldsworthy nie wprowadza w jej obszar żadnych sztucznych środków. Tworząc coś w rodzaju naturalnego asamblażu uwydatnia ambiwalentną strukturę natury, odkrywa jej wielki potencjał. W czasie oglądania filmu zdajemy sobie sprawę o jak wielkim potencjale mówi Andy. Wkraczamy w krąg nie dającej się opisać słowami metafizyki, która w niesamowity sposób wpływa na wrażliwość człowieka. Jako człowiek na co dzień żyjący w mieście, całkowicie zatopiony w kulturze, nie dający się definiować bez odwołania do niej samej, interpretowałem działalność artysty land-artu jako poruszenie istotnych pytań o naszej przynależności zarówno do kultury jak i natury. Choć te dwa pojęcia od zawsze stawały wobec siebie w opozycji, ich względna mediatyzacja wydaje się być możliwa. Cała bowiem sztuka land-artu przypomina kult Matki-Ziemi. Stawianie pytań dotyczących chtoniczności człowieka jako przynależności do świata i jej opór względem kultury to moim zdaniem jeden z celów tej sztuki. Nowatorstwem szkockiego artysty jest zaangażowanie przyrody w proces twórczy dzieła, która współtworzy lub unicestwia myśl artystyczną. To unicestwienie jest dla Andiego paradoksalnie największą możliwą ingerencją natury w kategorię sztuki, podkreśla jej efemeryczność. Jak sam mówi:

”Kiedy natura wpływa na moją pracę, nigdy jej nie niszczy w pełni, moja sztuka jest zabierana w całkiem nowe, miejsce, zabierana do innego świata, tak to odczuwam. Gdy praca, którą właśnie ukończyłem zalewana jest morzem, nie jest to zniszczenie, jest dar dla morza, które bierze moją pracę i robi z nią coś czego nigdy bym nie przypuszczał. Takie momenty to chwile dla których żyję.”

Siła natury leży w jej cykliczności, co roku w tym samym miejscu rosną te same rośliny, kwitną te same kwiaty, wiosna daje początek życia a ziemia na nowo staje się jego nosicielką. Nawet jeśli pozostała po zimie roślina umarła, w dalszym ciągu jest połączona z ziemią, jest dowodem na to, że cykl się powtórzy. Refleksja dotycząca ludzkiego przemijania, rodzenia się, umierania, ciągłego procesu życia, budzi się z podobieństwa naszego życia do cykliczności natury. Film, jak i cała działalność mistrza land-artu zdecydowanie katalizuje tą refleksje. O ile obcowanie z naturą jest dla każdego człowieka przyjemnością o tyle możliwość ingerencji jej w nasze działania z pewnością jawi się jako swoiste przeżycie estetyczne.
Dwie prace w szczególności przykuły moją uwagę. Pierwsza to ciąg zmarzniętych ze sobą sopli lodu tworzących szlag na wzór rzeki w pozycji wertykalnej. Szlag konstruowany był tak aby wywołał złudzenie przechodzenia przez skałę tworząc swego rodzaju rzeźbę. Praca nad tą rzeźbą wymagała odpowiedniej zręczności a co więcej wytrzymałości, zimny lód szybko schładzał dłonie a używanie rękawiczek uniemożliwiłoby odpowiednie wyczucie w spajaniu lodowych elementów. Rzeźba wyglądała pięknie w swym minimalizmie jednak najwspanialszy był efekt, którego sam Andy się nie spodziewał. Cała praca była wykonywana rankiem, zanim słonce wyszło zza góry, ukończona na kilka minut przed rzeczywistym wschodem słońca wydawała się być dziełem w całości skończonym. Jednak dopiero słońce, które po wyjściu zza góry rozświetlało sople lodu tworząc na nich refleksy i kontrastując z ciemną skałą, dokonało prezentacji dzieła w pełni. Ponieważ artysta pierwszy raz był w tym miejscu, nie mógł przewidzieć z której dokładnie strony wyjdzie słońce i jak wpłynie ono na wygląd dzieła. Przyznał, że nawet się nad tym nie zastanawiał. Potencjał jaki leży w nieprzewidywalności natury w kształtowaniu końcowej wersji dzieła „sztuki ziemi” nigdy nie zostanie poznany do końca a efekty końcowe nie znane nawet dla samego artysty. Drugie dzieło to ułożony z odpowiednio wyłupanych kamieni stożek – jedno z nielicznych seryjnych dzieł Goldsworth’a. Zadziwia prostotą i estetyką, ale i tu ważny jest czynnik wiążący dzieło z naturą. Pomnik postawiony tuż nad brzegiem morza zostaje pochłonięty przez przypływ i choć go nie widać, wciąż tam jest, wciąż stoi i łączy myśl artysty z żywiołem by po odpływie znów się pojawić.

„Myślę, że obserwacje tego jak świat natury wpływa na to co robię, pozwala mi zrozumieć wiele rzeczy. Pozwala mi poczuć to co normalnie jest nieosiągalne, zrozumieć siebie. Potrzebuje tej świadomości, kiedy nie pracuję przez dłuższy czas czuję, że zaczynam tracić tożsamość a kiedy prowadzę wykład opowiadając o mojej sztuce, czuję jakbym nie mówił o sobie.”

Słowa te zdają się przybierać formę odautorskiego komentarza dotyczącego całej twórczości land-artu. Sztuka Andiego Goldswortha’a wywołuje nie dające się przedstawić emocje delikatnie przyozdobione spokojem. Nasza percepcja zostaje wystawiona na próbę a pojęcie sztuki zyskuje nowe znaczenie, dodając w obszar konotacji świeże pojęcie relacji sztuka-natura. Trzeba pamiętać że, wszystkie elementy tej sztuki są wśród nas od zawsze, wystarczy je tylko zauważyć i co ważniejsze dać zauważyć się im.




Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones