Sylwester Stallone nigdy nie ukrywał swojej wiary, wręcz epatował biżuterią z symbolami chrześcijańskimi. Rola Johna Rambo w którą się wcielał we wszystkich poprzednich częściach była szlachetna. Zabijał, bo inni chcieli zadać mu śmierć lub zadać śmierć niewinnym, których ratował z opresji zła i tyranii. A że przy okazji robił to fachowo, to cieszył oko widza kina akcji. 

W części V "ostatnia krew", mamy do czynienia z zemstą w najczystszej postaci, czyli świadomie sprowokowaną, niezliczoną śmiercią, której absolutnie można było uniknąć. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Rambo V nie jest kontynuacją poprzednich części i to nie z powodu przeniesienia klimatu do miasta, czy próby zbudowania sentymentalnych więzi rodzinnych, tylko własnie z powodu pobudek i sensu. 

Czy to oznacza, że bohater jakiego pokochały miliony umarł? Niestety tak. Czy to oznacza, że seria Rambo już się wyczerpała? Abstrahując od wieku Stallone, to niestety tak. Bo kim teraz może być taki Rambo, szefem mafii?