Oglądałem dekady temu. Moim zdaniem całkiem niezły dramat o antywojennym wydźwięku. Oparty, zdaje się na prawdziwym incydencie i poświęcony jednej z ok. 10 tys. tzw. śmiertelnych ofiar niebojowych, jakie odnotowała armia amerykańska podczas konfliktu w Wietnamie.
Akcja dzieje się w 1970 r. Rodzice organizują pogrzeb syna, który poległ podczas toczonej wojny. Matkę zastanawia idealny stan chłopca (jedna, maleńka ranka od odłamka w tyle pleców), więc rozpoczyna swoiste śledztwo próbują ustalić okoliczności zgonu żołnierza.
Smutne, wciągające i wywołujące odpowiednie refleksje, gdy sprawa znajduje wyjaśnienie na samym końcu filmu. Plus paru niezłych aktorów (m.in. Sam Waterston czy Ned Beatty) w nieznanych szerszemu widzowi rolach. Warto – nie tylko dla sympatyków filmów o wojnie w Wietnamie lub szeroko pojętego kina antywojennego. To po prostu dobry film wart poświęcenia mu tych ponad 2 godzin swojego czasu.
Smutne, że niemal nikt się tym ambitnym obrazem na portalu nie zainteresował…
Pozdrawiam,
jabu