Film o zaufaniu, zdradzie, miłości i o prawdzie, która zawsze wyjdzie na jaw. Zobaczyłem w końcu coś innego niż ta codzienna papka. Może nie jest to arcydzieło, nie do końca też film rewelacyjny, ale jest w nim piorunujący efekt zaskoczenia i tu należy przyznać rację. Film dobry, który jednak mógł być nieco bardziej mroczny. Były też i sceny słabe, szczególnie w spzitalu (te niektóre dialogi :/) Nie wyobrażałem też nigdy sobie Alby w czarnym charakterze:) No ale w końcu musiała taką zagrać. Co do końcówki to dodałbym, że tak powiem sentymentalne "pożegnanie z widzem". Oczywiście nic nie chce w nim zmieniać, a jedynie po tym jak Clayton otwiera oczy dałbym hasło: One month later...i umieścił scenę jak Clayton robi karierę w biznesie (ta fuzja z Japończykami), bo tego chciała jego matka, a i on sam chciał odnosić sukcesy jak ojciec. Zajęło by im to może 2 minuty. No ale to taka moja mała dygresja.
Piosenka z trailera była mi już znana od jakiegoś czasu, a wypowiadać się o niej zbytnio nie będę bo napisałbym powieść. Krótko: Takie utwory zdarzają się raz na 10-15 lat. Magiczny!

7/10

P.S. Kim był w końcu lekarz-pijaczyna Larry ?