Wielu niezłych aktorów oraz tytułowy potwór zostało koncertowo zmarnowane na miszmasz głupawej akcji połączonej z dennym humorem. Osobiście byłem totalnie odrzucony przez głównego bohatera, który nie miał za grosz charyzmy poprzedników, a jedynie małpował najbardziej płytkie stereotypy o amerykańskich samcach alfa z jednostek specjalnych. Nie obyło się bez spuszczania się nad wspaniałym amerykańskim wojskiem, wrzucono tutaj dramat rodzinny, biednych weteranów, silnie męską kobietę, historię tępionego w szkole dziecka... W połowie filmu byłem mocno znudzony. Druga połowa to znana z poprzednich sieczka, ale bez wyrazu i sensu.
Jedynym plusem filmu są postaci Rhodesa, Browna i Jane'a. Od święta udał im się nawet okazjonalny dowcip. Poza tym jest słabo, a ostatnia scena wygląda jak wstęp do 18stej iteracji japońskiej bajki o niskobudżetowych bitwach zabawkowych robotów.