Całkowicie odjechany i bardzo Jarmuschowy Jarmusch. Radiowy DJ, alfons nieudacznik oraz Włoch-poczciwina, w języku angielskim znający głównie przysłowia, zostają posadzeni w jednej celi. A potem z niej uciekają, a potem spędzają ze sobą trochę czasu, by w końcu się rozstać. To w sumie cała fabuła, jak to u Jarmuscha. Ale całość jest niesamowicie smakowita i jak zawsze zostawia mnie taką wewnętrznie, subtelnie rozśmieszoną.
Roberto: - Jak to się nazywa po angielsku: jak człowiek sam wychodzi z więzienia i biegnie?
Zack: - Ucieczka...
a mi sie wydaje ze tam jest przyrost formy nad trescią ... swoja drogą nie wiem czy tam nawet jest forma.
Pan jarmush jest jakos moim zdaniem dziwnie ubustwiany... film dosc przecietny nic mnie w nim nie porwało, a teksty typu tego co podalas są na peczki w nawet najtanszych pseudo komediach...
naprawde nie moge zrozumiec zachwytu - nawet przeslania trudno sie doszukac.
edit: jedyne co mis ie podobalo - to rozwalajaca mnie gra aktorska beginiego - ale to tylko tyle .
Jarmusch to w pewnym sensie parodia tych "pseudokomedii", więc dobrze Ci się kojarzy (nawet, jak nie rozumiesz Jarmuscha :P). "Przesłanie'? Lol.
kolego/kolezanko - tam nie ma czego rozumiec...
film jest prosty jak budowa cepa ... ot cała fabułą...
trafia 3cho roznych kolesi do wiezienia i razem uciekaja gdzie po krotkiej wspolnej podrozy sie rozstaje - koniec kropka...
nie ma ani ciekawego scenariusza ani mysli w tym zawartej, humor nie jest na zbyt wysokim poziomie, a ludzim ktorzy mysla ze zrozumieli film WIELKIEGO JARMUSHA wydaje sie ze sa ponad wszystkimi "krytykami" filmowymi i to oni posiedli te moc doglebnego zrozumienia filmu.