dobra główna postać , bohater który uważa się za Koreańczyka, nie północnego ani południowego, tylko KOREAŃCZYKA który nie stoi po żadnej stronie
i to na tyle jeśli chodzi o zalety, bo reszta to zlepek żenujących scen....widzę , co twórcy chcieli w nich przekazać , i to im się chwali, ale w jaki sposób to robią, woła o pomstę do nieba
a szkoda , bo początek zapowiadała się naprawdę obiecująco

no własnie, początek dobry, intrygujący, ale im dalej tym gorzej. Druga połowa filmu słaba, a przez ostatnie 30 minut to już w ogóle ledwo przebrnęłam. Jakoś "pogubiła się" po drodze ta historia.
Polemizowałabym też czy aby na pewno tak łatwo jest przekroczyć granicę północy z południem, najbardziej strzeżoną granicę świata.
Ogólnie uważam, że wyszło dość średnio. Jak na coś w czym Kim Ki Duk maczał palce to jestem jednak rozczarowana.

Na to przekraczanie granicy to rzeczywiście trzeba mocno oko przymknąć jednakże cała historia lekkim piórem pisana, ostatnie 20minut bardzo rozrywkowe, odrobinę szlifu zabrakło, plus za dobre chęci.

Chyba nikt inny nie potrafi tak psuć dobrych filmów słabymi końcówkami ;-). SPOILER - Ostatnie 30 minut to w ogóle film z innej beczki (to zamykanie po kolei agentów... czy to nie była konwencja komedii?), właściwie od pojawienia się komunistów cała fabuła przestała straciła ten logiczny ciąg, zaczęła być "wydumana". Wystarczyło zrezygnować z ostatnich 30 minut, pozwolić mu ją uratować, uśmiercić uciekiniera i byłby 1,5h film dla mnie na 8-9/10. No ale musieli przekombinować ;-)

Aż trudno uwierzyć, że Kim Ki-Duk brał udział w tworzeniu tego filmu. Totalne nieporozumienie, film zdecydowanie za długi, końcówka słaba, muzyka prawie tu nie istniała. Gra głównego bohatera ratuje tylko ten film przed najniższą oceną, a szkoda, bo sama fabuła, przynajmniej na początku zapowiadała się obiecująco.