Zabierałem się przez długi okres czasu do obejrzenia tego filmu, wielu znajomych mi go
polecało i pomimo tego, że sama postać Nortona wzbudza we mnie animozję chciałem usiąść
na spokojnie aby móc wychwycić wszystkie potrzebne szczegóły. "Jak zachwyca skoro nie
zachwyca" chciałoby się rzec cytując Gombrowicza. Motyw schizofrenii drążony po raz kolejny i
choć domyślałem się zakończenia od połowy filmu to liczyłem na to, że jednak film ukaże mi
coś nowego albo chociaż jakieś nowe oblicze wyżej wymienionej choroby, jednakże po
seansie muszę stwierdzić, że wszystko zostało pokazane w taki sposób aby masowa publika
była zachwycona i jak widać reżyserowi się udało, bo nawet bandy dwunastolatków spod
bloków jarają się, że oglądały "fight club" i jakimi to są wielkimi kinomanami. Otóż bzdura,
obudzony o szóstej rano po imprezie byłbym w stanie wymienić przynajmniej pięć lepszych
filmów o podobnej tematyce.
Co do gry aktorskiej to Brad Pitt na swoim stałym, bardzo wysokim poziomie, jednakże po raz
kolejny indolencja Nortona powoduje u mnie odrazę. Facet nadaje się tylko do ról absztyfikanta
w tanich produkcjach i swoje zdanie wyrobiłem sobie nie tylko po obejrzeniu "Kręgu".
Podobnie pani Carter niech lepiej zostanie przy dobieraniu ról do superprodukcji jak "Harry
Potter", a nie niszczy filmy które teoretycznie mają mieć charakter bardziej ambitny.
Podsumowując, nie zgadzam się kompletnie z oceną filmu i choć prawdopodobnie nie uda
wam się mnie przekonać to zapraszam do komentarzy, mimo wszystko prosząc o zachowanie
odrobiny kindersztuby przy pisaniu odpowiedzi
Nie będę cię przekonywać, bo jeśli uważasz, że Norton jest słabym aktorem, to nie mam siły.
Niestety, nie mogę zgodzić się z Twoją opinią, a przynajmniej jej większością. Fakt, ocena Fight Club jest nieco zbyt wysoka, jeśli o mnie chodzi - ale naprawdę niewiele (z czystym sumieniem dałabym produkcji 7.5 na 10).
Nie mam nic przeciwko głosom sprzeciwu wśród kinomanów, bo sama wielokrotnie miałam odmienne od większości zdanie, ale 3/10 w tym przypadku to zdecydowanie zbyt mało i nie odzwierciedla rzeczywistej jakości produkcji.
Jeśli chodzi o grę aktorską, to tutaj Edwardowi Nortonowi nie mam nic do zarzucenia. Ba, to jedna z jego lepszych, o ile nie najlepszych kreacji w ogóle.
Helena Bohnam Carter również pokazała klasę, choć zachowując swój charakterystyczny, lekko nonszalancki i ekscentryczny styl. Wśród mas będzie kojarzona z rolą Bellatrix Lestrange, ale ma na koncie naprawdę udane mniej kasowe kreacje. Wystarczy przyjrzeć się bliżej jej dorobkowi filmowemu.
Muszę przyznać, że w tym przypadku, kierowałeś się osobistą niechęcią do danych aktorów i z góry uznałeś, że muszą być źli. W innym wypadku dostrzegłbyś zalety ich gry i wczucia w postacie.
Kwestii fabuły nie chcę zgłębiać - każdy ma na ten temat swoje zdanie i oczywiście możesz uważać ją za przewidywalną. Tylko... Czy oglądając już filmy psychologiczne, automatycznie nie zaczynamy szukać drugiego dna? Ostatnim filmem tego typu, który mnie zaskakiwał, był chyba Piękny umysł.
Więc poniekąd, to, co ma nas zaskakiwać, w rzeczywistości zachęca nas do przewidywania i myślenia. I nawet, jeśli myślę "on jest świrem", nie odbiera mi to przyjemności z seansu.
To chyba wszystko, co chciałam powiedzieć.
Co nie zmienia faktu, że sama niechęć do Nortona nie powoduje drastycznego spadku mojej oceny, o czym może świadczyć to, jak oceniłem American History X chociażby. Po prostu już rzygam tym motywem schizofrenii jako sposoby na uzyskanie zajebistego filmu, dzieje się coś niespotykanego - pokaż, że główny bohater jest chory psychicznie - top10 filmweb
film jest z przed 15-stu lat i chyba zanim dotarles do niego to obejrzales za duzo filmow z motywem schizofrenii przez co twoja ocena jest subiektywna. ja ogladalem film w kinie pod koniec XX wieku i bylem przed przecztyaniem ''psychozy'' wiec film byl dla mnie bardzo swiezutki, a jego przeslanie jest nadal ze mna:)
Tylko tak gwoli ścisłości, to nie była schizofrenia tylko dysocjacja osobowości.
nie jest już 6 rano, i nie jesteś chyba po imprezie. W każdym bądź razie mogę prosić o listę 5 lepszych filmów o podobnej tematyce?
a propos chorych psychicznie?
szósty zmysł, donnie darko, piękny umysł, wyspa tajemnic, pająk, lokator
"Po prostu już rzygam tym motywem schizofrenii"
Mogę zrozumieć "znudzenie tematem" ale filmy które wymieniłeś powstały PO fight clubie(1 prawie w tym samym okresie), więc to trochę głupie oglądnąć nowsze produkcje, potem wrócić do jakiegoś starszego klasyku wręcz i walnąć mu 3...Nie jara mnie ten film szczególnie, ale mimo wszystko nie zasługuje moim zdaniem na mniej niż 6-7.
Kto w szóstym zmyśle był chory psychicznie? Film był o dzieciaku, który widział duchy i o gościu, który nie pogodził się z tym, że nie żyje. Oczywiście, można by się czepiać, że ktoś, kto widzi duchy ma coś nie tak pod kopułką, ale w tym filmie to rozmawianie z duchami było autentyczne, założeniem filmu było, że chłopak faktycznie miał taki dar, więc gdzie tu choroba psychiczna?
doskonale rozumiem, że mozna róznie oceniać grę aktorów jaką tu widzimy. problem jednak w tym, że Ty, nie wiem na jakiej podstawie stwierdziłeś (tak wnioskuję z Twojego posta) iż najważniejszym motywem w filmie jest rozdwojenie jaźni głównego bohatera. Tymczasem to jest jedynie dodatek, urozmaicenie tego co najważniejsze w "Fight Club".
i moja ocena byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby nie zademonstrowali mi po raz kolejny tej samego chwytu, bo cała otoczka filmu z podejściem do życia Tylera była na prawdę niezła.
i właśnie o te otoczkę chodzi. osobiście nie odniosłem wrażenia podczas oglądania, że twórcy chcą uwypuklić, uznać za najwazniejszy motyw schizofrenię głównego bohatera - dlatego również, płytkiego podejścia do tego aspektu nie można moim zdaniem uznać za wadę filmu, którego sednem jest egzystencja człowieka, jego codzienne życie, konsumpcjonizm itp.
Co to znaczy po raz kolejny? Przeciez ''Fight club'' jest pionierem (badz jednym z nich) wsrod filmow gdzie jednym z glownych motywow jest schizofrenia.
Poza tym, sam film jak juz wyzej zostalo wspomniane jest o czyms wiecej, niz o kolejnym Kowalskim z choroba psychiczna.
Niestety w przypadku Heleny i Edwarda wykazujesz ogromną ignorancję. Najpierw bredzisz coś o masowej publice, a później krytykujesz panią Carter i proponujesz powrót do Harrych Potterów. Czyżbyś jednak był tą masą? Bo od razu wymieniasz serie o czarodzieju,a to tylko niewielka i mało znacząca cząstka z dorobku pani Carter. No ale niestety krytykować łatwo, ale żeby robić to konstruktywnie to już sztuka. Zapoznaj się z filmografią Heleny i Edwarda i dopiero potem pisz coś na ten temat. A tak w ogóle co twoim zdaniem znaczy "niszczy filmy które teoretycznie mają mieć charakter bardziej ambitny"? Jak zniszczyła? Wymień mi filmy ambitne, które zniszczyła i jak to zrobiła? Ambitne filmy to 3/4 dorobku, więc pewnie czeka ciebie sporo oglądania, bo po twoich wnioskach na temat tej pani pewnym jest, że nie widziałeś nawet 1/4.
Strona aktorska dla ciebie jest słaba, a to właśnie ogromny plus tej produkcji. Cała trójka spisała się rewelacyjnie. Wszystko było wykreowane niesamowicie. Każdy z aktorów stworzył bardzo charakterystyczną postać.
Film okazał się sukcesem bo właśnie zwykły typowy Janusz i poważny kinomaniak wyciągnie swoje wnioski, przemyślenia. Obok tego filmu nikt nie przechodzi bez pomyślunku. Każdy wynosi inne wartości. I o to chodziło.
Nikt nie będzie ciebie przekonywał, że dobry film jest dobry bo do tego trzeba dojść samemu. Powodzenia. Każdy ma swoją walkę, twoją będzie być może obejrzenie n razy tego dzieła i kwestią czasu będzie to, że kiedyś zmienisz zdanie.
'motyw drążony po raz kolejny'... film jest ekranizacją książki Palahniuka, więc owy motyw musiał się pojawić
Wprawdzie nie zgadzam się z drastyczną oceną umiejętności zawodowych Nortona i Bonham - Carter,ale fakt pozostaje faktem , jak dla mnie ten film to rozczarowanie roku.
Zupełnie się nie zgadzam.
Jak dla mnie książka: 9/10, a film 10/10.
Dlaczego tak uważam, opisałem tutaj: http://ytseman.blogspot.com/2013/11/obrazy-i-sowa-podziemny-krag-chuck.html
"obudzony o szóstej rano po imprezie byłbym w stanie wymienić przynajmniej pięć lepszych
filmów o podobnej tematyce."
Proszę podaj te pięć filmów, jeśli rzeczywiście lepsze to z przyjemnością obejrzę.
A i jeszcze pytanie: dlaczego wbrew temu, co tu piszesz twoja ocena filmu to 9/10?
wiesz, że pierwszy potter z carterową powstał podajze 8 lat po podziemnym kręgu?
"Motyw schizofrenii drążony po raz kolejny(...)" hehehe dawno się tak nie uśmiałem, to tak jak by obejrzeć "Czas Apokalipsy" i napisać że "Motyw wojny w Wietnamie drążony po raz kolejny" ;) Ehh to młode pokolenie, patrzcie przynajmniej na rok produkcji tego co ściągacie przed obejrzeniem...
P.S. "Wyspa tajemnic" też mi się bardziej podobała od "FC" skoro mowa o tematyce.
Widzę, że niektórzy oglądają filmy żeby móc je później komentować zamiast po to by z nich ''wyciągnąć''' jak najwięcej.Gdy oglądam filmy typu ''Star Wars'', ''Indiana Jones'' , ''LOTR'' , ''Fight Club'' itp. jestem Jedi,Archeologiem itd.To nie tylko przyjemność i rozrywka ale jakby to powiedzieć jestem kolekcjonerem dusz i ten duch filmu w w dobrych produkcjach przechodzi w 100% na mnie a czasami wyciągam z filmu jeszcze więcej to jest magia interpretacji.
Wiem jedno, klasyki nie są klasykami bez powodu i wiem, że ktoś kto nie lubi takiego filmu wiele traci.Ale może z innych produkcji coś wyciągnie.
Tak tylko delikatnie napomknę, bo widzę, że jesteś tu od 3 lat zaledwie, że to film z 1999r. Pewnie o tym wiesz i zdajesz sobie sprawę, że fakt iż później kręcono filmy z fabułami o zaburzeniach etc. nie znaczy, że to Fight Club jest oklepany ;)
AAAAA jednak nie wiedziałeś, bo wypisałeś filmy pokazujące oklepanie Fight Clubu, które powstał nawet i 5-10 lat po nim !? :D Jak Ci to wytknięto to ocena podskoczyła na 9/10...magia ;o
Czyli kolejny gimnazjalista, który robi z siebie konesera i krytyka filmowego chociaż nie potrafi odczytać daty produkcji...
ludzie, wy jesteście tacy naiwni, nawet jak podbiłem ocenę to jeszcze nie jesteście w stanie dotrzeć do tego, że post był napisany dla jaj, właśnie po to żeby tacy ludzie jak wy mogli pospinać poślady. Mimo wszystko fajnie się to czyta po kilku miesiącach. Powinni wam przyznać jakiś order ignoranta w kwestiach sarkazmu, skoro nawet tak oczywistej sprawy nie jesteście w stanie się domyślić. Sam Fight Club jest filmem dobrym, ale właśnie ma taką dziwną rzeszę fanów, którzy nie zaakceptują tego, że może się on nie podobać. Stąd ten wpis właśnie tutaj misiaczki
poza tym do jasnej cholery, gdzie ja napisałem, że te filmy pokazują "oklepanie" Fight Clubu, miałem wypisać te które uznaję za lepsze o podobnej tematyce. Jesteś śmieszny, wyjmujesz coś z kontekstu i próbujesz mi udowodnić moją niewiedzę, do tego jeszcze ten tekst o gimnazjalistach jest tak oklepany, jak żarty o całkach z e^x.
Nie ma podobnego filmu do Fight Club. Ja dla mnie jest przeznaczony faktycznie dla ludzi, którzy mają dość bezczelnego konsumpcjonalizmu. Chciałbym być wolny ale się nie da bo po tylu latach nauki idę do pracy i staję się trybikiem w machinie, którą muszę obracać.
Powstaje pewien moment, w którym zaczynam rozumieć, że "nic nie muszę" i czuję się szczęśliwy.
Ale w tym momencie okazuje się, że nie jestem z tą kobietą co trzeba. Moim celem nie jest bycie bezrobotnym albo innym wyrzutkiem w skrajnym ubóstwie, Jest kobieta, która rozumie coś takiego?
Nie jestem alkoholikiem, nie jestem brzydki, nie jestem nie sprawny fizycznie, nie jestem panem "bo trzeba" - nic nie muszę. Jestem tym kim mam ochotę być. Nie żyję w brudzie. Nie akceptuję niektórych zachowań ogólnospołecznych. Głównym celem jest własne szczęście i szczęście tej osoby która rozumie takie życie. Nie lubię gierek i nie wstydzę się szczerości.
To nie jest anons z propozycją matrymonialną ale inteligentna kobieta/dziewczyna (zależy za kogo się uważa) zrozumie czego poszukuję i wiadomość. Dość już fałszywej szczerości i skromności. Życie jest za rótkie na to gówno. Bądźmy szczęsliwi nie wchodząc sobie w drogę ale pomagając sobie kiedy trzeba.
Jesteś tam gdzieś?
Piszesz z sensem, ale nie jestem bynajmniej kobietą. Pewnie nasze światopoglądy się pokrywają z tym że ja od dziecka poddaję sie systematycznej autodestrukcji
Do tego powiem ci jedni. Używanie inteligętnych słów i porównań nie tylko uwypukla twoją próbę bycia specem od filmów ale także pokazuje twoje intelektulane pochodzenie. Moim zdaniem świerze porównanie do Gombroiwcza oznacza że masz ok 19 lat (skoro dalej pamiętasz jedne z popularniejszych tematów maturalnych). Będę egoistą ale brak zrozumienia tego filmu oznacza dla mnie osobę, która jeszcze nie poczuła przytłoczenia pracą lub taką, która czuje się świtnie jako trybik bez ambicji i żyjący życiem które wyznaczyła mu telewizja, gazety i ogólny komformizm medialny.
Przykro mi debile.
Jestem tolerancyjny ale już dawno zadajemy złe pytania jeśli chodzi o niektore tematy.
Dobra, odpowiem Ci kochanie, żebyś nie myślał sobie, że czymkolwiek błysnąłeś.
To o czym mówisz nazywa się konsumpcjonizm, a nie konsumpcjonalizm, od tego zaczniemy. Później opisujesz oczywiste oczywistości z tym pojęciem związane, no fajnie. Właśnie, niesprawny piszemy razem, komentowania drugiej połowy Twojego pierwszego posta się nie podejmę, bo jest to zdecydowanie poniżej mojego poziomu, czemu to miało niby służyć? Widzę, że od tej pory używanie słów których nie ludzie nie znają nie dają swego rodzaju bogactwa wypowiedzi lecz wręcz zaniżają jej poziom. Z niesmakiem przyjmuję Twoją krytykę, czując się jednak niezmiernie skonfundowany (specjalnie dla Ciebie). Rozumiem, że nie można wystawić złej oceny rozumiejąc film, aby ta wahała się poniżej granicy 9/10 musi on być niezrozumiany, ponieważ dzieło jest tak wybitne, poza tym mówisz tak ty, sadentrue, wielki filmowy krytyk, musisz mieć rację.
Dlaczego niby nazywanie go złym aktorem jest nie na miejscu? Nie mam prawa mieć swojego zdania jeżeli jest ono wyrobione na podstawie wielu filmów. Wszystko jest nie na miejscu, do sądu mnie podaj, w końcu to podobna skala co powiedzenie, że papież sra. Cebulaki
Nie rozumiem.Zakładasz temat w którym oceniasz film 3/10 a w rzeczywistości na FilmWeb oceniasz na 9. To jak to jest?
brawo, oceniasz film 3/10, ale chyba udajesz trolla, bo przy nicku masz ocenę 9/10 :) dojrzałeś do tego filmu? czy jak dawałeś 3/10 byłeś czymś sfrustrowany i musiałeś się wyżyć? powodzenia w dalszym życiu, zjebie
z chęcią bym z tobą podyskutował, ale po pierwsze, nie lubię się kłócić o byle co, a po drugie, każdy ma prawo do własnej opinii, ale takich hipokrytów jak ty zwyczajnie nie lubię. najpierw rzucasz 3, potem po fali krytyki zmieniasz, a teraz z powrotem wracasz do 3. po co taka zabawa to nie wiem. mogę mieć niższe IQ od wszystkich ludzi na świecie, bo IQ nie czyni mądrym
wracam z oceną, skoro grupa fanów filmu jest tak ograniczona, że nie potrafi spojrzeć do góry co już raz napisałem to znaczy, że i film na wysoką ocenę nie zasługuje. Zostawię ją dla was, kto by się spodziewał, że po tym jak minęło prawie pół roku wy ciągle będziecie mieć ból dupy o posta którego pisałem przez pięć, no dobra, dziesięć minut. Z każdą kolejną wypowiedzią jeszcze bardziej pobudzacie moje, zresztą słuszne, poczucie wyższości, piony.
Poprawiłes sobie ocenę teraz, bo wcześniej miałeś 9. Myślę, że film dla ciebie zdecydowanie za trudny albo jesteś za młody żeby go zrozumieć, a shizofremia to wątek poboczny tego filmu, a nie główny jak się rozpisałeś wyżej. Nie uchwyciłeś przesłania wogóle.
A filmy które ogladasz, to tak samo jak my same masówki amerykańskie bo popatrzyłam na twoje oceny, więc żadną wyższaościa sie tutaj nie popiszesz.
Tu się akurat z tobą zgodzę, naoglądałem się w sieci memów z Fight Clubem w roli głównej bądź pobocznej, i spodziewałem się nie wiadomo czego, a obejrzałem raczej cienkie pseudointelektualne popłuczyny, niemniej dałem piątkę, bo są miejsca, które naprawdę wciągają, a od tego uzależniam moją ocenę: nie tylko od treści, ale i sprawności warsztatowej (patrz moja ocena Iluzjii)