Film z Ingrid Bergman. No cóż. Powiem krotko gdyby nie ona film traci 50 % na wartości. Miał być
największym przebojem a skończył się klapą. Ale dlaczego? Bo jeśli ktoś zna historie życia Ingrid
to wie że właśnie wtedy wchodził na ekrany gdy ogłoszono że rzuciła męża i zostaje we Włoszech.
To rozsierdziło opinię publiczna w USA. Film w mojej ocenia zasługuje na dobrą 7, 5.
Tutaj była kręcona scena kadrowana z najdłuższej odległości w tym czasie w salonie.Dużo
można by pisać to cała historia. Dziś na nowo już oceniany jest jako jeden z lepszych filmów
Hitcha.
Dlaczego? Bo to jest po prostu słaby film. Owszem, zagrany przyzwoicie, ale od strony realizacyjnej zwyczajnie męczy. Wielominutowe ujęcia ciekawie wyszły w "Sznurze", gdzie kamera tańczy po mieszkaniu, podążając za bohaterami i każe nam podziwiać wirtuozerię operatora i aktorów, tutaj natomiast mają efekt usypiający, bo kamera ledwo się przesuwa. Do tego mnóstwo wydarzeń rozgrywa się tylko w warstwie słownej, pogłębiając wrażenie teatralności - najlepszy przykład to niemożebnie nudna i statyczna scena z zastrzeleniem konia.