Raziło mnie skrajne przerysowanie, taka "żydowska cepelia" etnograficzna, połączona zarazem z wieloma nieprawdopodobieństwami. Nie, nie idzie mi o nieprawdopodobne sytuacje, bo to w komedii jest usprawiedliwione, ale właśnie o braki "etnograficzne". Np. nieprawdopodobne jest, by w tradycyjnej społeczności żydowskiej młode dziewczyny miały takie dekolty i tak swobodnie zadawały się z chłopakami. Podobnie nieprawdopodobna jest taka żydowsko-cygańska przyjaźń. Wiem, to była tylko opowieść wariata, ale tam, gdzie wszystko jest możliwe, nic już tak naprawdę nie zaskakuje i nie wciąga. Nawet finał nie mógł tego zatrzeć.
Co, KONKRETNIE, jest w moim poście "brednią"? Czy twój post na pewno był pisany na trzeźwo?
nie, przyznaję się bez bicia, ze wypiłam wcześniej trzy kwarty wiśniaka doprawionego przepitkami z czystej wody gorącej i przegryzanego keksem na maśle pieczonym...
To może na przyszłość zmień proporcje. Trzy kawałki keksu zapijane jedną kwartą wiśniaku.
Najzdrowiej to byłoby pół kawałka keksu i do tego trochę tej "czystej wody gorącej".
Ach to już smak nie ten...ale może znajdę jakiś kompromis i nie będę się już na podwójnym gazie po internecie szwendać.
To nie jedyne błędy w tym filmie. Na przykład Żydzi nad ciałem zmarłego (albo na wieść o czyjejś śmierci, nie pamiętam dokładnie) zdejmowali czapki. Odkrywanie głowy na znak szacunku to kod kulturowy z kręgu chrześcijańskiego. W kulturze żydowskiej jest dokładnie na odwrót - należy nakryć czymś głowę, na przykład jarmułką.
Ale... czy komedia ma oddawać wiernie realia? Moim zdaniem nie to jest zadaniem tego gatunku. Komedia ma a) być śmieszna, b) mieć przesłanie i w przypadku czarnych komedii c) nie przekraczać granic dobrego smaku. "Pociąg życia" wszystkie te zadania spełnia.