PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=767915}
6,1 32 219
ocen
6,1 10 1 32219
3,8 8
ocen krytyków
Po prostu przyjaźń
powrót do forum filmu Po prostu przyjaźń

Wysiedziałam do końca tylko dlatego, że to był ostatni film na maratonie sylwestrowym. Poza tym zbyt dobrze się bawiłam obserwując, jak cierpi mój partner. :D
A TERAZ SPOJLERY.
SPOJLERY.
I JESZCZE WIĘCEJ SPOJLERÓW.
Zwłaszcza wątek na sali sądowej (z racji obranej przez niego drogi zawodowej) doprowadził go na skraj rozpaczy - realizm składania zeznań przez dziecko nawet w "Sędzi Annie Marii Wesołowskiej" był większy. Dziecko zeznaje w tzw. niebieskim pokoju i żadne chciejstwo scenarzystów tu nie pomoże. Mnie z kolei rozwaliła panienka co to biega za szefostwem, żeby obaj faktury podpisali - nie, jesteśmy w UE, czyli przeszło dziesięć lat minęło od kiedy faktur podpisywać nie trzeba, no chyba że korygujące i wtedy też nie musieliby obaj... A i mój osobisty prawnik obliczył ile razy pan lekarz, co to zdradził stan zdrowia chłopca postronnej nauczycielce, straciłby prawo wykonywania zawodu. Film ma typowe TVN-owskie standardy - nawet skromny nauczyciel mieszka w apartamencie. A panienka od guzików była tak irytująca, że ciężko uwierzyć, że byłaby w stanie ukończyć coś więcej niż podstawówkę i to wieczorowo.
Nie żebym się nie śmiała, scena w której bohaterka tłumaczy, że ma raka jest tak przerysowana, że przyprawiła mnie o szczery wybuch śmiechu. Scena jej śmierci też mnie niebywale rozweseliła. I może mi ktoś wyjaśni jak to się stało, że ten film został zakwalifikowany jako film o przyjaźni? Widzę tu plejadę egoistów i egocentryków. I przez większą część seansu czułam zażenowanie.
Postać grana przez Stelmaszyka jest okej, ale Cichy to jakiś gangster – co za toksyczna relacja.
Pani dyrektor i pan architekt – są sąsiadami, poza tym, że stać ich na apartamenty nie widzę, żeby było ich stać na cokolwiek więcej… A ta scena w kościele. Tak, włażenie do konfesjonału jest normalne, to że wtedy może na człowieka zstąpić „objawienie” w postaci Fronczewskiego deus ex machina również. I na co im dziecko? Cóż za instrumentalne potraktowanie tematu rodzicielstwa. I tak, wątek, w którym pani dyrektor podejmuje decyzję o posiadaniu potomka i w sumie w żaden sposób się nie przygotowuje i już za pierwszym razem zachodzi mimo czterdziestu lat – tak, witajcie w idealnym świecie, niepłodność to zjawisko dla którego nie ma tu miejsca.
Dziewczę od guzików, jak już wspominałam, jest straszne, jej wierny piesio… znaczy jej wierny druh również, czy to jest klasyczne czy nieklasyczne „friendzone” - oto jest pytanie?
Umierająca na raka jest dobra i szlachetna. I nie wiem czym ją leczyli, ale nawet włosy jej nie wypadły. Słaba ta chemia. I strasznie mnie wnerwił wątek kupowania psa, spontanicznie, prawdopodobnie z pseudohodowli, bo ot tak ze straganu – ale skoro decyzja o rodzicielstwie przychodzi w tym świecie lekko, to byłoby zaskakujące, gdyby decyzja o posiadaniu czworonoga była efektem jakiejkolwiek refleksji.
Pan nauczyciel co trafił w totka i jego przyjaciółka... Brrr. Durnowate, dziecinne przepychanki. I nie chcę wiedzieć, czy ten homar z lodówki był jeszcze zjadliwy po takim czasie, a może bohaterka sukcesywnie wymieniała homara na nowego – o, dochodzi jeszcze wątek marnowania jedzenia. A i może ktoś pani Soni powinien powiedzieć, że mogłaby mniej się angażować, bo takiego zaangażowania na ekranie to od czasu Foresta W. w „Łotrze 1” nie widziałam.
Wątek „przyjaźni” chłopca i dżentelmena, który mógłby być jego dziadkiem „creepy”. A sceny w kostnicy budzą mój niesmak.
Najgorsi są jednak ci przyjaciele co to wspólny biznes prowadzą. Pierwszy jest psem ogrodnika, drugi co to się z jego ex spotyka. Paskudni ludzie. Jeden macho, co to ma jakąś potrzebę wpływu na życie byłej partnerki, mimo że sam ułożył sobie życie. I drugi co to szukał szczęścia tam, gdzie nie powinien, a jak je znalazł to nie potrafił o tym poinformować kogo trzeba…
I serio szkoda mi pani Katarzyny Dąbrowskiej, bo widziałam ją w teatrze i naprawdę uważam, że ma talent. Tu całkowicie nie mogła rozwinąć skrzydeł.
I bardzo mi się nie podobało jak przerysowany był ojciec chłopca. Bucowaty i buńczuczny prawnik.
Otóż, nie wszyscy prawnicy są wredni, znam bardzo miłego, pozostaje w związku z wyjątkowo złośliwą księgową, tak dla równowagi.
Serdecznie nie polecam. Film jest absolutną stratą czasu. Wątki są wzięte z… kosmosu.
Nie znoszę filmów, które są pozbawione spójności, logiki i takich tam. Jedna gwiazdka, bo oświetlenie było ładne. Więcej plusów nie stwierdziłam.

ocenił(a) film na 7
Badhbh

A to nie chodzi czasem o to, że życie jest śmieszne jak w scenach Stelmaszyka, pełne banalnych objawień jak Topa w kościele (ale ten Fronczewski cud miód!), wybuchów szczęścia (lotto), czy też egoistycznych decyzji (Różczka). No i niestety, ale sama byłam świadkiem takich męskich niedopowiedzeń jak między kumplami Majamim i Zako. Dużpo by jeszcze wymieniać, ale fakt, nie każdy mieszka w ładnych apartamentach i mieszkaniach, ale czy w kinie nie szukamy czasem tej lepszej strony? ;) Jak na polski film rozrywkowy właśnie nie jest taki zły, może przez ten dramat z Więdłochą właśnie.

ocenił(a) film na 1
Bella_88

Fronczewski jest zawsze wspaniały - nie zapomnę spektaklu "Kolacja dla głupca" w Teatrze Ateneum - majstersztyk. Są filmy, które mają wiele wdzięku - bardzo lubię "To właśnie miłość", z polskich "Listy do M." były zaskakująco "strawialne". "Po prostu przyjaźń" to przy nich kompletne nieporozumienie. Sceny Stelmaszyka zdecydowanie mnie nie śmieszyły - "człowieku, serio, nie masz nic lepszego do roboty niż próbować zmanipulować dzieciaka, żeby twój kumpel, który narozrabiał, bo kompletnie nie patrzył na drogę, nie poniósł kary"? Co jest zabawnego w kostnicy? Co jest zabawnego w dziecku tak samotnym, że spędzi czas z każdym, bo zwykle jest pozostawiony sam sobie? Dla mnie w tym wydaniu to niewiele. Ja też byłam świadkiem niedopowiedzeń między znajomymi czy przejawów egoizmu, z automatu stawali się moimi bardzo, bardzo dalekimi znajomymi, bo omijałam ich szerokim łukiem - po co tracić czas na irytujących ludzi w kinie, skoro nie tracę na nich czasu w realu? Ja nie szukam w kinie lepszej strony, szukam w kinie (ale także w innych "nośnikach" kultury) punktów zaczepienia, takich małych drobiazgów, które skłonią do refleksji. A co do piękna apartamentu - pracowałam kiedyś w pracowni wnętrzarskiej, to wyrabia oko i uczy "znieczulicy", bo jak człowiek zaczyna spoglądać krytycznie to zawsze coś znajdzie kiepsko wykończonego, źle skomponowanego... A co do lokum - mieszkałam kiedyś z siedmioma obcokrajowcami - ja miałam jeden pokój, oni drugi pokój i korytarz, mieszkałam też w przepięknym pokoju w przedwojennej kamienicy. A wątek z rakiem - tak estetyczny i bezosobowym, kompletna pomyłka scenariuszowa - w sensie albo z całości zrobić mądry komediodramat albo taką plejadę bzdur i bzdurek - guziki, śmiertelnie niebezpieczna galaretka truskawkowa, wspólnik w związku z byłą wspólnika. Co do raka - pamiętam jak mój przyjaciel na niego umarł, taki co to mi kiedyś małżeństwo proponował (bym się zgodziła, odziedziczyłabym apartament, o ja durna, byłabym zamożną wdową, no ale dwudziestoczteroletnia "ja" była zbyt uczciwa, by poślubić człowieka, którego nie kochała), pamiętam najdłuższe półtorej godziny w moim życiu w szpitalu, gdy prowadziłam monolog z kimś, "kto już nie potrafi żyć" (to Jego słowa). I jak widzę taki nieudolny wątek, spłaszczony jak nieszczęście, to autentycznie mam absmak jak stąd na Marsa i z powrotem... Życie jest pełne niesamowitych zwrotów akcji. Przynajmniej moje życie, w związku z tym nie chadzam do kina po emocje tylko po to, by uporządkować nieco świat swoich przeżyć wewnętrznych.

ocenił(a) film na 6
Badhbh

Świetnie piszesz. Dzięki za ten wątek i te posty.
Pozwoliły mi wyrobić sobie zdanie czy chcę czy nie, iść na ten film.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
Rajwant

Dziękuję za dobre słowo. Pozdrawiam.

Rajwant

Świetnie moze i pisze ale to zawsze Jej zdanie,a nie Twoje. Wyrabiasz swoje zdanie na podstawie opinii innych? Moze warto zobaczyc film, nie dzis,nie jutro a kiedyś tam..a moze sie spodoba i bedziesz mile zaskoczona?
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
Badhbh

Bardzo osobisty wpis, dziękuję. Widać inaczej odbieramy rolę takich filmowych przypowiastek w realnym życiu. Ja szukam dawki humoru i pocieszenia, nie rozliczenia, a innym taki film może pomóc jeśli nie w uniknięciu niektórych ludzi, czy pomyłek to przynajmniej się nad niektórymi rzeczami zastanowią :)

ocenił(a) film na 1
Bella_88

Również dziękuję za kulturalną wymianę spostrzeżeń. Pocieszenie i humor bardzo przydają się w kinie. Jak wspominałam „To właśnie miłość” ma dla mnie zarówno wartość rozrywkową, jak i skłania do refleksji. Podejmuje kwestie zarówno głupiutkie – „Colin bóg seksu”, „współpracownicy-dublerzy”, „fascynacja Claudią Schiffer” jak i bardzo poważne „śmierć żony, a relacja ojczym-pasierb”, „romans pozamałżeński”, „choroba psychiczna w rodzinie a możliwość budowania relacji” z ogromnym wyczuciem.
W „Po prostu przyjaźń” zabrakło mi tego.
Całość jest kalką, według standardów „amerykańskich – ma się dziać dużo, i intensywnie, i kolorowo ma być, i plany zdjęciowe się mają zmieniać, no i niech będzie helikopter, a co, stać nas, mimo że wcale nie jest niezbędny. Tylko że to wypada w mojej opinii niesamowicie sztucznie.
Francuzi mają odwagę kręcić filmy typu „Nietykalni” czy „Jeszcze dalej niż Północ”, bazują na własnej kulturze i uważam, że wypada to z korzyścią dla tego typu produkcji. Czekam aż w polskim kinie coś się zmieni. Bo jak chcę zobaczyć amerykański film to oglądam amerykański film, a jak chcę obejrzeć polską komedię (chociaż „Po prostu przyjaźń” to raczej komediodramat w związku z wątkiem onkologicznym) to w ofercie jest tylko podróbka kina amerykańskiego.

Badhbh

Mądrego to i dobrze posłuchać ;)

ocenił(a) film na 1
grzegorzhinczewski

Dziękuję. :)

Badhbh

Mnie również bardzo nie podobał się wątek z nowotworem. Po prostu pozostał taki ogromny niesmak i zażenowanie w pewnym sensie. Dwoje najbliższych mi osób odeszło, ponieważ mieli tę wątpliwą przyjemność chorować na ową przypadłość. I jak widzę jak to się widzowi na siłe próbuje wcisnąć, że umieranie na raka to może być piękne i szlachetne i że do końca swoich dni wygląda się niezmiennie dobrze i z uśmiechem na ustach oddaje się ostatnie tchnienie, to jest mi w sumie przykro.

ocenił(a) film na 1
lavendeer

Zabrakło mi tego samego. Umiejętności poruszania kwestii ważnych albo niedotykania się do rzeczy, o których nie ma się bladego pojęcia.

Badhbh

Dzięki za ten tekst bo już myślałem że na Filmwebie zostali tylko miłośnicy "Na wspólnej" i tym podobnych produkcji z tego co piszesz film może u Mietczyńskiego na kanale dostać recenzję :)

ocenił(a) film na 1
jacator74

Dzięki. Zgadzam się, że Mietczyński mógłby dzięki temu filmowi stworzyć równie dobrą recenzję co dzięki "Klątwi Doliny Węży". Tylko tu zamiast "wunsza" byłby homar.

Badhbh

Z większością uwag się zgodzę, ale jedynka? W skali 1 do 10 to jednak przesada. Wkurzenia nie powinno się odreagowywać w bądź co bądź ocenie filmu, która jest "publiczna" - takie moje zdanie. Mnie najbardziej raziła grupa "przyjaciół", na odległość wyglądająca na kilkoro znajomych z klasy, którzy widują się raz do roku i mogą ze sobą wytrzymać, tylko ze względu na wspomnienia, okoliczności przyrody, alkohol i trawę. No i małe dziecko prawników, chodzące samo do parku, a nie spędzające czasu z opiekunką na zajęciach pozalekcyjnych. O wspomnianych apartamentach (niektórych za kilka milionów) pomilczę - choć chyba warto zamieszkać w Wawie, gdzie każdy ma kuchnię za kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy! pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
adio77

Cóż, w mojej opinii ten film to nieporozumienie, stąd 1. Ocenę uargumentowałam. Co do uroków stolicy - jedyną rzeczą, którą aktualnie ma każdy przebywający na terenie Warszawy jest swój własny kawalątek smogu. Smog w skali od 1 do 10 ma u mnie zgniłego ziemniaka, czyli jak widać nie twierdzę, że nie istnieją rzeczy gorsze od filmu "Po prostu przyjaźń". Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Badhbh

Zgadzam się w zupełności z oceną. Film po pierwsze nie wpasowuje się w przypiętą do niego łatkę komedii. Może określiłabym to mianem komediodramatu bądź dramatu z elementami komedii i tutaj chciałabym zaznaczyć, że jak dla mnie wątek komediowy był przede wszystkim w wątku właśnie tego samotnego dziecka. Jeśli chodzi o szeroko propagowaną w filmie przyjaźń to w ogóle jakoś była obok i nie kojarzyła mi się z relacjami między bohaterami, a fajnie jak aktorzy potrafią na tyle zaprezentować dane emocje, że widz może w nie uwierzyć. Film ogółem był bezpłciowy, niektóre sceny były niepotrzebne a fabuła w niektórych momentach się dłużyła. Nawet nie mogę napisać czy wywołał we mnie ten film smutek, może chwilowy ale na pewno nie zapamiętam go na dłużej. Poza tym postać, którą grał Maciej Zakościelny była tak irytująca, że nie mogłam się powstrzymać aby tego nie skomentować.

ocenił(a) film na 1
nataliab871224

Z tym filmem jest taki problem, że skądinąd naprawdę dobrzy aktorzy po prostu nie mają co grać. Seans zdecydowanie najlepiej jak najszybciej zapomnieć albo być wśród szczęśliwców, którzy nie stracą czasu na oglądanie tego tworu.

ocenił(a) film na 2
Badhbh

Zgadza się gniot jakich mało...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones