ostatnio płakałam na jakimś filmie... Szukając informacji o "Placu Waszyngtona" wyskakiwały mi także informacje o filmie pozornie zupełnie innym... "Placu Zbawiciela"...i to chyba ten drugi ostatnio zrobił n a mnie podobne wrażenie. Teraz jak o tym myślę to wydaje mi się, że zbieżność tytułów może nie być przypadkowa. Agnieszka Holland powiedziała coś w rodzaju, że na tym świecie kobieta bez urody i pieniędzy jest postrzegana jako bezwartościowa... i oba te filmy poruszają chyba właśnie ten sam problem. Choć to inne czasy i sytuacje... A oprócz tego powtórzę po innych, że świetnie zagrane, dobór aktorów genialny, no i po raz kolejny nie zawiodłam się na Pani Holland... a oprócz tego potwierdziło się moje spostrzeżenie, że utraconej raz niewinności nigdy nie da się odzyskać, co było widać na przykładzie głównej bohaterki, która z radosnej i szczerej dziewczyny, stała się zgorzkniałą starą panną odrzucającą kolejnych adoratorów i tym samym zabierając samej sobie szanse na szczęście...