Przeczytałam tylko pierwszą część na razie, spodobała mi się, choć książka jest napisana bardzo prostym i niezbyt rozwiniętym językiem, jakby autorka miała słabą wyobraźnie, teksty niejednokrotnie się powtarzały, właściwie połowa książki to wciąż jedno opisywane uczucie rozkoszy u Anastasii. I to za każdym razem tymi samymi słowami, czasem robiło się to nudne. Niemniej jednak sama powieść mi się podoba, wciąga i chce się wiedzieć co będzie dalej. Bo sama historia Any i Greya nie jest zła. Przeczytałam pierwszą część i poszłam na film. Oczarował mnie, może dlatego, że miałam wszystko na świeżo, skończyłam czytać książkę jadąc własnie na premierę filmu ;) Ostatnimi dniami żyłam tylko i wyłącznie "Grey'em" i film stał się dla mnie jakby zobrazowaniem tego, co siedziało mi w głowie. Tak jak sobie pewne rzeczy wyobrażałam, tak było i w filmie. Bardzo było mi szkoda że tak wiele scen zabrakło w filmie, wolałabym by trwał te pół godziny dłużej, a żeby pokazali jeszcze kilka fragmentów z książki. I nie myślę tu tylko o scenach erotycznych, których i tak jest mało (ale przecież to nie miał być pornos tylko erotyk, ma pobudzać wyobraźnię, a nie odkrywać wszystko), myślę raczej o scenach takich jak np. lot Any pierwszą klasą i to oczekiwanie czy tego pustego miejsca obok niej nie zajmie zaraz Christian.. powinno być więcej rozmów Any z Kate, więcej jej dociekliwości. No ale dużo można by wymieniać, taka była wizja reżyserki i nie ma co gdybać, gdyby chciała zawrzeć wszystko film trwał by kilka godzin. Doceniam grę aktorską Dakoty, wspaniale wpasowała się w moje wyobrażenie Anastasii. Gra Jamie'go troszkę za sztywna dla mnie była, ale chyba taka miała być jego postać, prawie nie okazująca żadnych emocji. Największym plusem tego filmu jest dla mnie muzyka, od samego początku pasuje do kolejnych scen i buduje napięcie gdzie trzeba (mówię o "Crazy in love" Beyonce w scenie w pokoju zabaw, zawsze mam ciarki gdy tego słucham). Film wzbudza mój podziw dla aktorów za odwagę, za wczucie się w role. Nigdy, nawet czytając książkę, nie pomyślałam o tym że może to być pornos i denerwuje mnie gdy ktoś tak nazywa ten film. Bzdura do kwadratu. Dla mnie jest to raczej historia o tym jak wiele jest w stanie dać i znieść kobieta z miłości do mężczyzny, o tym jak trudne dzieciństwo odbija się na dorosłym człowieku.. Ja dopiero w filmie ujrzałam jak wielki problem psychologiczny ma Christian. I moim zdaniem film jest lepiej ukazany niż książka, inaczej, bo może jakby łagodniej pod względem scen erotycznych, subtelnie i z wyczuciem, i dzięki temu zyskał moje uznanie, bałam się że zrobią z tego film erotyczny bez żadnych uczuć, skupiając się tylko na pożądaniu głównych bohaterów, na szczęście wpleciono tam jakieś relacje i emocje i dało się to oglądać. Dwie godziny przeszły jak okiem mrugnął, i było żal że to już koniec. Na pewno wybiorę się na pozostałe części, i już nie mogę doczekać się "dwójki".
Wiem, że sporo osób nie lubi tej książki, i mają prawo, gusta są różne, ale nie rozumiem dlaczego niektórzy wystawiają filmowi opinie negatywne, nie oglądając go, a bazując jedynie na samej powieści i tym co zobaczyli w zwiastunie... Książka to książka, a film to film - dwie różne osoby je wykreowały więc i dwa różne spojrzenia, jedno różni się od drugiego i to normalne. A to, że w filmie jest dość mało seksu, jest dla niektórych powodem do zaniżenia oceny. Bo co? Bo "to ma być pornol??"- takie słowa własnie usłyszałam od jednej dziewczyny gdy wychodziliśmy z seansu.. Można się załamać, dzieciaki nastawiły się na ostre porno. A przecież erotyk to gatunek który bazuje przede wszystkim na zmysłach i na tym by nasza wyobraźnia poradziła sobie z resztą. Ja myślę że w tym filmie to się udało. Myślę że ci, którzy powieści nie czytali nie polubią tego filmu, choć mogę się mylić, jednak wydaje mi się że tylko ci którzy to czytali będą potrafili zrozumieć dokładnie odczucia głównych bohaterów.
PS: Jak myślicie? Lepszy film czy książka? Oczywiście pytanie tylko do tych, którzy
przeczytali powieść i obejrzeli już film, i którym się one spodobały, nie potrzebuje tu więcej odpowiedzi od osób które plują jadem i na książkę i na film, dość się już tego naczytałam.
Lepszy film czy książka oto jest pytanie?
Jeśli mam być szczera i obiektywna to zarówno książka jak i film pozostawiają wiele do życzenia. (Film nie mógł stać się arcydziełem, bo nie powstał na kanwie arcydzieła - nie oszukujmy się nie jest nim powieść E L James). Książkę czyta się szybko i jest wciągająca. Nie upatruję w niej literatury górnych lotów (zapewne nawet koło takich nie stała na półce w księgarni!), jest napisana bardzo prostym językiem, dlatego też liczba stron rośnie w zatrważającym tempie. Nie ukrywajmy książka ma coś w sobie, musi mieć skoro została przeczytana przez takie rzesze ludzi. (Ja książkę czytałam 2 razy, pierwszy raz jakieś 1,5 roku temu więc musiałam odświeżyć pamięć przed filmem, choć tym razem pokusiłam się wersję anglojęzyczną i muszę przyznać, że czytało mi się lepiej, może dlatego, że nasz język jest tak pokraczny?? ) Wielu czytających widzi w niej tylko seks, ja dostrzegłam inne rzeczy. Chociażby miłość dwojga ludzi do siebie, tak bardzo różnych, przemianę głównego bohatera, jak odkrywa w sobie zdolność do wyższych uczuć, jak nieszczęśliwe dzieciństwo Christiana miało wpływ na to kim jest w momencie gdy go poznajemy. Z takim przesłaniem poszłam na film i się nie rozczarowałam.
Byłam w kinie z mężem i koleżanką, obydwoje nie czytali książki, po filmie mieli masę pytań, wielu wątków nie zrozumieli.... Myślę, więc, że osoba która jest po uprzednim przeczytaniu książki ma "łatwiej", czego nie zobaczy to sobie dopowie!
Miałam też nadzieję, że Sam Taylor-Johnson zmieni więcej w ekranizacji. Fakt było kilka zmian, ale subtelnych. Książka ma wiele niedociągnięć, sądziłam, że film je skoryguje, ale niestety. Być może reżyser(ka) nie chciała rozczarować fanów powieści, nie mam pojęcia! Brakowało oczywiście kilku scen, które podobały mi się w książce (jak chociażby ta w gabinecie- w mieszkaniu Christiana, jego reakcja, że Ana jest dziewicą, lot samolotem i wiele innych), ale gdyby zapytać się co drugiej czytelniczki to dodałaby od siebie jakąś ulubioną scenę bądź coś by zmieniła. Takie są uroki czytania książek, uruchamiamy swoją wyobraźnię i na niej się opieramy. Hmmm.... Jamie Dornan, jestem pod wielkim wrażeniem jego gry aktorskiej w "The Fall", myślałam, że popłynie w tym kierunku, ale niestety momentami za mało w nim było Grey'a, był taki... "czysty" (określenie z filmu).
Ludzie (GIMBAZA) po wyjściu z kina byli niepocieszeni z powodu małej ilości scen łóżkowych, bądź lajtwego sposobu ich pokazania. Jeśli ktoś ma ochotę na hardcorowy pornol to odsyłam do "Nimfomanki"! Moim zdaniem sceny erotyczne były wyważone i zrobione ze smakiem, co dodawało im pikanterii i pobudzało wyobraźnię oglądających. Wielkim plusem jest oczywiście muzyka, zachwyciła mnie niejednokrotnie przed premierą filmu. Plusik też dla Dakoty za odwagę, no i oczywiście na wyróżnienie zasługuje ostatnia scena w Czerwonym Pokoju (łzy w oczach Christiana bezcenne).
Film jak i książka, mają swoich zwolenników i przeciwników, tak już jest ten świat stworzony, a o gustach się nie dyskutuje.
Niestety, jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził!
No więc się zgadzamy :) Również uważam że książka wybitna nie jest, niemniej sama historia jest bardzo ciekawa, zmusza do myślenia, do zastanawiania się "co ja bym zrobiła na jej miejscu, czy dałabym się tak poniżać z miłości?".. dla mnie to coś nowego bo takich książek nie czytałam, i spodobało mi się to. A to że została napisana tak prostym językiem, może to jest jej fenomen, może to pomogło trafić do takiej rzeszy czytelników? Głownie młodych czytelników.
Choć przekonałam się do postaci Greya w filmie, czyli do Jamiego Dornana, to i tak wciąż uważam że lepiej pasowałby do tej roli np. Jonathan Rhys Meyers lub Channinh Tatum - w każdym razie ktoś bardziej przystojny, męski, którego wzrok przeszywałby wszystkie kobiety. Tego brakowało mi u Jamiego..
Zgadzam się z Tobą :) Film na prawdę dobry, jednak chyba tak długo na niego czekając zrobiłam sobie wygórowane wyobrażenia...
Na wielki plus poczucie humoru Any. Było kilka momentów, na których można było się pośmiać. Przez 2/3 filmu siedziałam z uśmiechem na twarzy, bo teksty głównej bohaterki były lepsze niż te, które zostały użyte w niejednej komedii. Może tak nie powinno być, ale co poradzę, że tak dobrze się na nim bawiłam? W książcc niby też były śmieszne teksty Anastasii, ale jakoś nie przykuły mojej uwagi. Rzadko się zdarza, żeby film był lepszy od książki, ale w tym przypadku tak się stało. Tu się właśnie z Tobą zgadzam w stu procentach - książka nie została napisana najlepiej. Kiedy ją czytałam to już miałam dość tekstów o wewnętrznej bogini czy rozpadaniu się Any na tysiąc kawałeczków :D może to jest "urok" tej książki, nie wiem.. w każdym razie na mnie nie zadziałał. Pomysł na książkę świetny, coś nowego, czego nie było wcześniej, ale słabo zrealizowany. Jednak mimo wszystko pierwszą część przeczytałam szybko, z drugą troszkę się męczyłam, trzecia już trochę lepiej, ale to nie będę spoilerować ;)
Zabrakło mi tych samych scen co Tobie. W ogóle mam wrażenie, że to wszystko szybko się stało. W książce bohaterka ukazana jest jako nieśmiała, młoda dziewczyna, natomiast w filmie niby nieśmiała, ale jednak widząc Greya zaledwie 2-3 razy, już poszła z nim do łóżka. Trochę mnie to zdziwiło.. Czytałam na filmwebie recenzję filmu, w której było wspomniane, że w miarę rozwoju filmu wszystko się poprawia. Z tym też muszę się zgodzić, bo początek według mnie najlepszy nie był.
No musiałam trochę ponarzekać jak na mnie przystało :D Mimo wszystko jednak film uznaję za dobry i chętnie kiedyś obejrzę go ponownie, choćby ze względu na muzykę, która jest rewelacyjna! I z pewnością pójdę do kina na pozostałe dwie części :)
P.S. Nie zgodzę się z Tobą w jednym - za nic nie chciałabym, żeby główną rolę odegrał Tatum. Lubię go, ale kompletnie nie pasuję do wizerunku Greya. Przyznam też że był to pierwszy film jaki widziałam z udziałem Jamiego Dornana i Dakoty Johnson. Cieszę się, że tak się stało, że nie obsadzono w tych rolach aktorów, których znam z niejednego amerykańskiego filmu.
Zgadzam się z "PS". Wielki plus, że postawiono na aktorów nieznanych szerszej publiczności.
Tak, zgadzam się co do tego, że w filmie Anastasia wydawała się jakby mniej nieśmiała niż w książce. Same ich rozmowy - ona mówiła z łatwością, patrzyła Greyowi w oczy cały czas bez stresu, a przecież w książce przedstawiali to tak, że Ana często patrzyła sobie na dłonie zamiast na niego, poprawiała się gdy coś mówiła, w ogóle mówiła nieskładnie i bardzo nieśmiało. Faktycznie może Tatum nie byłby dobry do tej roli, ale miałam tylko na myśli wygląd, to że Grey został przedstawiony w książce jako bóg, najpiękniejszy, najbardziej elegancki i wręcz podniecający. I to powinna poczuć każda kobieta gdy Christian tylko pokazał się na ekranie - ja tego nie czułam. Dopiero z czasem to się zmieniło.
Dokładnie o tym mówię :) A to jednak dość istotny szczegół, ponieważ zmienia całe wyobrażenie o bohaterce.
Jak chodzi o Dornana to mi on się podobał, te jego oczy - coś cudownego :D jednak mógłby być trochę bardziej, hmm.. tajemniczy? Groźny? Ale cóż nie jest źle, na prawdę.
Mówiąc szczerze, książkę czytało mi się opornie. Denerwowała mnie główna bohaterka, Grey nie wzbudził sympatii. Przynajmniej z początku. Drugiej części nie dałam rady skończyć, głównie za sprawą Any. Sama historia była ciekawa i można się w niej doszukiwać jakichś głębszych wątków, jednak literatura wysokiej klasy to to nie jest. Mimo wszystko na film poszłam. Byłam ciekawa co będzie inne? Co podobne? Pozytywnie się zaskoczyłam :) Książkę oceniłabym na 4/10, a film już na 7/10. Ana wcale nie była irytująca! Jej nieporadność była zabawna, a nie denerwująca. Grey był czarujący, a sceny łóżkowe bardzo subtelne. Nie powiem, że jest to kino wielkiego kalibru bo było by to kłamstwo, ale oglądało się naprawdę przyjemnie. Oczywiście powinęli kilka scen z książki, które chciałabym zobaczyć zekranizowane, ale jakoś bardzo nie żałuję. Moment, który szczególnie mi się podobał to kiedy Ana wchodziła do windy, a Grey powiedział już przez zamykające się drzwi "Ana", a ona odpowiedziała "Christian". Było to o tyle dobre, że kończyło się taką samą sceną, jednak tym razem mówioną przez łzy.
Tak, zgodzę się co do tej sceny, też mi się podobała :) ale i tak dla mnie najlepszą sceną było to gdzie siedzieli naprzeciw siebie przy długim stole, omawiali umowę, było trochę śmiesznie a potem zrobiło się tak... erotycznie wręcz ;) Iskrzyło między bohaterami i tylko czekałam na dalszy ciąg :) Niestety tu też okroili i brakło tego co było dalej w książce, czyli tradycyjnie kolejnego seksu :) Myślę że dobrze zrobili że dali w filmie mniej scen erotycznych, bo gdyby chcieli dać wszystkie z książki to praktycznie cały czas musieli by się "pieprzyć" i zrobiłoby się to zwyczajnie nudne dla widza.