Całego jedzenia było na:
5000 osób * 4 mieś = 20000 os/mieś
Zjedli:
2 osoby * 88 lat = 2 osoby * 88 * 12 mieś = 2112 os/mieś
czyli zjedli procentowo 2112/20000 *100% = 10,56 %.
Czyli zostało jeszcze 90% jedzenia na statku ;) oprócz tego mieli jakieś kury i rośliny w tej wychodowanej dżungli - więc pewnie zjedli jeszcze mniej.
Dzięki twojemu wpisowi wyobraziłem sobie alternatywne zakończenie, kiedy ci ludzie na końcu, wybudzeni z hibernacji, wychodzą z korytarza do Wielkiego Holu, patrzą a tu jakieś kury biegają, rośliny rosną, krowa się pasie pod drzewem. Jim i Aurora, zbudowali cały ekosystem żeby przetrwać :) I ten kapitan, który wychodzi jako pierwszy z korytarza do holu, mówi pod nosem "WTF?"
A tu nagle Jim nadjeżdża traktorem i mówi "O! Witajcie. Trochę się tutaj zmieniło" :)
Mając 120 lat raczej traktorem by już nie dał rady jeździć, o ile w ogóle dożyłby tego wieku. :)
Ja wyobraziłem sobie jeszcze inne zakończenie. Jim i Aurora mieli taki apetyt i byli tak rozrzutni, że opróżnili, 90% pożywienia. Po wybudzeniu reszty pasażerów, żywność kończy się po 3 tygodniach. Ludzie zaczynają pożerać się nawzajem. Epic xD
W sumie ciekawe, z czego wyhodowali te kury? Może da się odtworzyć kurę ze sproszkowanego fileta z piersi ;)
To był w sumie statek arka, więc musieli mieć jakieś sposoby odtworzenia podstawowych hodowlanych gatunków. Inaczej na nowej ziemi nie mieli by jak przeżyć. Dla mnie film był bardzo piękny i pierwszy tego typu jaki widziałem. Kameralny romans sci-fi zmiksowany z filmem akcji. :D
W jednej ze scen Jim przechadza się w lukach/dokach bagażowych (czy jak to się tam nazywa). Widzimy wtedy, że na statku przewożone są zahibernowane (bo raczej nie zamrożone) zwierzęta np. krowy.. Więc pewnie stąd mieli pierwsze kurczaki
Hahahaha. A tak na poważnie czytałem z rok temu rozprawkę jakiegoś fizyka, który twierdził, że z otaczającej nas materii można wytworzyć... wszystko. Ponoć w próżni kształtują się cząstki nazywane wirtualnymi i od razu same się unicestwiają, ale proces jest nieustanny. Przechwycenie materii i przekształcanie jej jest ponoć możliwe. Wyobraźmy sobie technologię za tysiąc lat, która jest w stanie taki proces przeprowadzić. Podchodzimy do urządzenia, wpisujemy potrzebną rzecz i jest ona "odkodowywana" z materii, z dokładnością co do atomu na poziomie molekularnym, na poziomie cząsteczek elementarnych, z których się składa. Wszystko jest zbudowane z materii albo antymaterii, nawet sproszkowany filet z kurczaka.
Żywności było na pewno więcej, przecież po wylądowaniu też musieli coś jeść zanim by coś wyhodowali.
Po pierwsze, nie wiadomo, czy żyli 88 lat (raczej nie) więc zjedli mniej, po drugie, skoro stworzyli ekosystem, to nie musieli używać jedzenia z zapasów.
Tak mnie tknęło, czas jaki pozostał im do przylotu na kolonie to 88 ziemskich lat, w filmie jest powiedziane, że statek porusza się z połową prędkości światła. Czy to nie miałoby wpływu na procesy starzenia się bohaterów?
Nie - to "obserwator z zewnątrz" miałby wrażenie, że oni bardzo długo żyją - bo to im czas płynie wolniej.
Ale płynie wolniej jedynie z punktu widzenia obserwatora z zewnątrz. Z perspektywy obserwatora wewnątrz (czyli nich) czas płynie normalnie w środku, a to czas na zewnątrz płynie szybciej.
@Aloksata i p87 - starzeli by się wolniej niż Ci co zostali na Ziemi. Niestety prędkość 0.5c jest za mała, aby ten efekt dylatacji czasu był znaczący i wynosi on tylko 15%. Zakładając, że cała podróż miała trwać 120 lat ziemskich, a to w cale nie jest takie oczywiste, bo to raczej w układzie statku miało być te 120 lat (sugerują to komunikaty po przebudzeniu "spałeś 120 lat") i, że zostało im już tylko 90 ziemskich lat do końca podróży to w układzie statku wychodzi zaledwie 78 lat.
Skoro jesteśmy w temacie stołówki- czy ktoś mi wyjaśni jak to jest- pasażerowie w zależności od stopnia zamożności czy wykształcenia mają apartamenty lub kabiny adekwatne do swojego statusu. Ok, to zrozumiałe. Ale na jakiej zasadzie w stołówce mogli liczyć jedynie na jakąś zbitą breje na śniadanie lub płatki i nawet nie móc wybrać kawy z mlekiem a jedynie podstawową czarną? Przecież nawet w hotelach można mieszkać w najskromniejszym pokoju, ale po wykupieni opcji sniadania stół stoi pełny po brzegi i każdy może z niego wziąć na co ma ochotę. Tym większy paradoks, ze w barze u Arthura i w restauracji mogli zamawiać dowoli na co mieli ochotę... trochę absurd.