Zazwyczaj się nie czepiam, bo w prawie każdym filmie sci-fi są jakieś błędy, ale w tym filmie jest jakaś masakra.
Awaria sztucznej grawitacji - po zaniku zasilania przedziały pasażerskie powinny się kręcić dalej, chyba że zasada zachowania pędu w kosmosie nie obowiązuje (fizyka szkoła podstawowa)? Wątpię, aby było tak duże tarcie, żeby momentalnie zatrzymać ruch obrotowy.
Po zanotowaniu kilkunastu awarii, chyba powinna być uruchomiona procedura wybudzenia załogi?
Komputer sterujący reaktorem podatny na SPOF? Litości, takie systemy są przynajmniej zdublowane.
Statek podróżował z prędkością 0.5c. Przyjmując, że na początku przyspieszał powiedzmy z przyspieszeniem 1G, to prędkość 0.5c powinien osiągnąć po ok pół roku. Potem powinien odbywać się ruch jednostajny prostoliniowy (ponownie podstawówka). W jakim celu więc, po 30 latach od startu, pracował napęd statku?
Gdzieś w filmie widziałem napis "fusion", więc zakładam że reaktor był reaktorem fuzyjnym (być może zimno-fuzyjnym). Można założyć, że wizja reaktora to plazma zamknięta w jakimś polu magnetycznym... Po pierwsze - oglądają sobie działający reaktor przez szybkę, a co z promieniowaniem przenikliwym? Po drugie - plazma, która ma być może dziesiątki albo setki tysięcy stopni C nie rozpuściła skafanderka naszego bohatera?
Podsumowując - kiła i mogiła.