(przez analogię do blaxploitation) nurt artystyczny w produkcji filmów oparty na przymuszaniu nisko opłacanych aktorów do zachowywania się w sposób przypominający niedorozwój umysłowy albo demencję starczą. Występował głównie w tzw. kinie nowej fali czechosłowackiej, skąd pochodzi sugerowana przeze mnie nazwa.
Bo komedia to to nie jest. A wymyślanie kategorii "gorzka komedia" nie jest adekwatna do zniszczeń w dorobku kulturowym C-S, który ten typ kina doknał.
Twoja wypowiedź jest dość krótka, ale zaintrygowała mnie, więc pozwolę sobie ją szerzej skomentować.
"Czechsplitation albo czexploitation (...) Występował głównie w tzw. kinie nowej fali czechosłowackiej, skąd pochodzi sugerowana przeze mnie nazwa. (...) zniszczeń w dorobku kulturowym C-S, który ten typ kina doknał."
Gratuluję bardzo wymyślnego nazewnictwa. Chętnie bym się jeszcze dowiedział, jakie inne filmy należały do tego "nurtu" (Menzel?) oraz w jaki sposób dokonały tych "zniszczeń w dorobku kulturowym" (względnie - jakie filmy tworzyły ten dorobek)? Podkreślam: moje pytanie nie jest retoryczne, ale całkiem szczere, podyktowane chęcią poszerzenia skromnej wiedzy w temacie. Może zrozumiem wtedy, jakim cudem tego rodzaju poglądy głosi fan Barei (jak nazwać filmy tego pana? Polsploitation? Poloxploitation?)
"Bo komedia to to nie jest."
To znaczy, czym jest (pomijając Twój wyimaginowany gatunek)?
"przymuszaniu nisko opłacanych aktorów do zachowywania się w sposób przypominający niedorozwój umysłowy albo demencję starczą."
Ciężko się w ogóle odnieść do tego rodzaju skrótu myślowego, więc pomogę sobie punktami.
1) Ogromna większość aktorów w tym filmie grała bez żadnej przesady i przerysowania. Na palcach jednej ręki można wymienić te przejaskrawione postaci, głównie ludzi starych, co potwierdza Twoją tezę o demencji starczej.
2) Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich toczy się akcja "Pali się, moja panno", można dojść do wniosku, że bohaterowie nie byli bardziej trzeźwi, od tych z "Wesela" Smarzowskiego. To powinno stanowić istotną poprawkę w ocenie ich zachowań ;)
3) Odbiór aktorstwa jest często kwestią subiektywną. Wybitność czy sztuczność roli bywa wrażeniem osobistym. Dla jednych Tom Hanks zagrał wybitną rolę w "Forrescie Gumpie", dla innych Brando w "Ojcu chrzestnym" to "nadęty buldog". Ze swojej strony mogę dodać, że aktorstwo w "Pali się, moja panno", również tych przerysowanych postaci, wydało mi niezwykle autentyczne i prawdziwe. Jest to w jakimś stopniu zasługa, nieposkromionego przez reżysera, wyrażania emocji poprzez mimikę i gesty (które Tobie przypominały "upośledzenie umysłowe"). Najbardziej sympatyczną postacią w filmie był dla mnie ten całkowicie "odjechany" dziadek, który pilnował fantów na loterię.
Pozdrawiam, pomimo różnic w opiniach ;)
Niestety nie mam czasu na pisanie eseju, który by zrównoważył Twoje zapytanie.
"Zniszczenia w dorobku kulturowym": spotkałem bardzo wielu Czechów, którzy są bardzo zakłopotani gdy np. Amerykanin zadaje im pytanie o wytłumaczenie akcji i humoru w klasycznych komediach czechosłowackich. Czasami to zakłopotanie rozszerza się na słuchaczy gdy humor albo nie daje się przetłumaczyć na coś zrozumiałego widzowi USA albo co gorsza tłumaczy się na humor tak ofensywny, że mógłby np. spowodować zawieszenie ucznia w szkole/liceum.
Humor z "Misia" czy "Seksmisji", jest też trudny do wytłumaczenia, ale jeszcze nie spotkałem sytuacji, w której to tłumaczenie skończyło by się zakłopotaniem.
Nie wierzę, że posiadasz autentyczne doświadczenie aby stwierdzić "niezwykłą autentyczność i prawdziwość" w tym filmie. Wiele razy spotykałem się z takimi stwierdzeniami od Polaków lub np Brytyjczyków, którzy jednak nie doświadczyli Czechosłowacji poza któtkimi wizytami. A z drugiej strony spotkałem etnicznych Czechów i Slowaków, którzy stan literatury czeskiej i słowackiej XX w. tłumaczą naciskami politycznymi, najpierw monarchi austro-węgierskiej a później aparatu komunistycznego, jako metodę omijania tematów na prawdę drażliwych i ucieczkę w sielankowość.
Jeśli znasz język angielski to polecam przeczytanie z Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Exploitation_film i http://en.wikipedia.org/wiki/Hixploitation . Myślę, że po ich przeczytaniu dużo lepiej zrozumiesz moje stanowisko.
Jeszcze dodam argument dlaczego "Miś" nie jest "poloxsploitation". Bronisław Pawlik gra w nim przygłupa, a przecież jest to jeden z najlepszych polskich aktorów, z klasycznym, szekspirowskim wykształceniem aktorskim.
Tak samo: dlaczego "Rainman" nie jest "retardsploitation": bo Dustin Hoffman jest kapitalnym aktrorem i w tym filmie gra a nie "zachowuje się."
Jest taka granica dobrego smaku w sztuce: przygłupów mają grać aktorzy bardzo inteligentni. Tzw. "czeska nowa fala" jest winna przekroczenia tej granicy: do ról przygłupów zatrudniali autentycznych przygłupów. A od tego już tylko krok do "Bum fights" czy podobnych amerykańskich produktów filmopodobnych żerujących na ludzkim nieszczęściu i chorobach.
I to ma być to złowrogie "zniszczenie w dorobku kulturowym"? Spodziewałem się, że chodzi o szkodnictwo na poziomie naszych miernych ekranizacji literatury typu "Quo vadis" czy "Pan Tadeusz", służących wyłącznie jako bryk dla młodzieży szkolnej. Czy dobrze zrozumiałem: Ty twierdzisz, że ten "niszczycielski" wpływ polegał na tworzeniu komedii o specyficznym humorze, nieprzetłumaczalnych na obcą kulturę?
Czy konkretnie w "Pali się moja panno" są jakieś niuanse, których nie sposób wytłumaczyć widzom spoza Czech? Przecież niezależnie od narodowości, w miarę inteligentny widz nie powinien mieć problemu zarówno z odczytaniem alegorii społecznej, jak i zrozumieniem poszczególnych wyszydzonych zjawisk (np. szacowny jubilat, zepchnięty na trzeci plan wobec ogólnej hucpy). Jak widzę mieszkasz w USA, więc może będziesz ocenić, czy taki "Miś" jest w ogóle do przełknięcia dla widza amerykańskiego? Czy może nagromadzenie specyficznego, hermetycznego humoru sprawia, że to niepotrzebna męczarnia?
Być może nie wyraziłem się dość jasno. Nie twierdziłem, że oddano realia życia w komunistycznej Czechosłowacji, sytuację ludzi itd. Nie wiem tego i jest to dla mnie sprawa mniej ważna. Powiedziałem, że aktorstwo był dobre tzn. postacie zostały pokazane w sposób przekonujący. To nie jest kwestia wiedzy, tylko wrażliwości.
Nie wiem, do czego ta "sielankowość i ucieczka od drażliwych tematów" się odnosi - "Pali się moja panno", czeskiego kina, literatury czy może w ogóle sztuki socrealistycznej? Nie pasuje mi takie określenie w stosunku do filmu, który wzbudził spore kontrowersje jako atak na władzę komunistyczną.
Chyba zrozumiałem, o co Ci chodzi z tym "exploitation" w kontekście "Pali się moja panno", choć widzę w tym przesadne przywiązanie do amerykańskich kryteriów. Nie zamierzam sprawdzać przy każdym filmie, czy wszyscy aktorzy otrzymali staranne wykształcenie (zakładam, że Czech nie będzie się bawił w podobne rozpoznanie po obejrzeniu "Misia"). A nawet gdybym chciał, to czy da się dzisiaj zweryfikować, kto z nich był prawdziwym aktorem, kto naturszczykiem grającym swoją rolę, a kto tym "przygłupem" zachowującym się jak przygłup? Pytanie, czy śmiejemy się z samej postaci, z jej postępowania, a może z tego, co sobą reprezentuje. W "Pali się moja panno" nie ma żadnych postaci upośledzonych fizycznie, umysłowo, kalekich, nie mówiąc już o wystawianiu ich na śmieszność. Natomiast w "Blues Brothers" występuje Ray Charles - człowiek upośledzony fizycznie, bez wykształcenia aktorskiego. Jego naturalne zachowanie (świadomie lub nieświadomie) wywołuje komizm, który nie ma zresztą większego znaczenia dla fabuły filmu. Blindsploitation?
Obroniłeś "Misia" przed zarzutem o eksploatację, ze względu na udział zawodowych aktorów, ale czy to jest ostateczne kryterium klasyfikacji filmów? Wiarygodne źródła podają, że pani Christine Paul-Podlasky otrzymała wykształcenie aktorskie. Tylko co z tego, skoro pozostaje aktorką mierną, sztuczną, nie potrafiącą autentycznie zagrać swojej roli? Roli zresztą stereotypowej, tępej ku.rewki. Cycki pokazała - tak można podsumować "kreację" tej pani.
Dziękuję za wyjaśnienia, choć nie wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, a niektóre odpowiedzi zrodziły tylko kolejne pytania. Jeżeli jednak faktycznie nie masz czasu na dyskutowanie, to nie będę naciskał. W pewnym stopniu zrozumiałem, o co chodziło w założonym przez Ciebie temacie.
Wiesz, wydaje mi się, że jesteś z zawodu nauczycielem. Tylko nauczyciel wymienił by "miernych ekranizacji literatury typu 'Quo vadis' czy 'Pan Tadeusz'" jako dorobek kulturowy filmu polskiego. "Dorobek kulturowy" to jest to co Polak wymieni gdy jakiś obcokrajowiec zapyta "pokaż mi polski film, z którego jesteś dumny i który odzwierciedla waszą kulturę".
No i teraz niecałkiem hipotetyczna scena: Japończyk zadaje takie samo pytanie Czechowi. Czech pokazuje Japończykowi "Pali się moja panno" i "Straszne skutki awarii telewizora". Japończyk zaczyna widzieć Czechów jako chamowatych gburów o twarzach zniszczonych pijaństwem. No i kardynalny grzech tego filmu z punktu widzenia kultur azjatyckich: brak szacunku dla starszych. I tutaj mamy podwójny cios: film nie tylko to pokazuje jako fabułę ale i genezą jego powstania jest kilku młokosów ze stolicy Czechosłowacji wybrało się na prowincję i zobaczyło, że można bardzo tanio coś nakręcić za co zapłacą ludzie w stolicy lubiący pośmiać się z prowincjuszy i zniedołężniałych starców. I w tym momencie Czech zaczyna się stawiać Japończykowi: "Ty nie rozumiesz sztuki! To jest subtelny humor! To jest alegoria i krytyka rządu komunistycznego!"
Na szczęście takich Czechów jak w poprzednim paragrafie jest w mojej obserwacji mniejszość. Ludzie (nie tylko Czesi) z autentycznym doświadczeniem między-kulturowym mają dystans do tego typu sztuki i na pewno nie podadzą tego filmu jako sztandarowy przykład komedii czechosłowackiej.
No ale znajdują się też tacy jak opisani powyżej i wtedy się dziwią, że ludzie przyrównują ich poczucie humoru do Howarda Sterna i jego "whack pack", które to jest właśnie epitomem ekspolatacji (bardziej radiowej niż filmowej). Na szczęsie ani IMDB ani Filmweb nie kataloguje "Bum fights" jako filmów. Jest tylko artykuł w Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Bum_fights . Howard Stern i jego ekipa są przynajmniej szczerzy: robią to dla pieniędzy i nawet sobie żartują na antenie dorabiając artystyczne, socjologiczne i polityczne uzasadnienia do swoich produkcji.
Wracając do filmu, który dyskutujemy: ciekawe jest też to, że tylko w angielskojęzycznej Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Fireman's_Ball jest dyskusja jego genezy (Background), kontrowersji jaką wywołał (Controversy) i jest też wspomniane, że włoski producent zerwał kontrakt z Formanem i spółką, chociaż komunistą on nie był. A nie ma takiej dyskusji w czeskiej Wikipedii.
N.B. Miś: film jest dla Amerykanów za szybki i niezrozumiały bo brak "character development" (zcharakteryzowania postaci). Ale np. fragmenty bezpośrednio filmowe jak "casting call" na sobowtóra i to co dalej dzieje się na planie filmu-w-filmie jest zrozumiałe i śmieszne natychmiast.
Rozbawiłeś mnie z tym nauczycielem :) Nie jestem nim i nie wiem co miałoby wskazywać na mentalność belfra. Zwyczajnie chyba nigdy nie spotkałem się z określeniem "zniszczenia na dorobku kulturowym" i starałem się to w prosty sposób sobie zobrazować. Dorobek traktuje jako coś dokonanego, co trudno zniszczyć dokładaniem do niego kolejnych dzieł, chyba że odnoszą się do niego bezpośrednio. Inaczej mówiąc, jak graffiti namalowane na murze zabytkowego kościoła. Gdybyś powiedział, że takie filmy obniżyły poziom czeskiej kultury albo mogą zepsuć wizerunek Czechów za granicą, to sprawa byłaby jasna (choć pewnie dyskusyjna).
Jeśli bym spotkał tego Twojego "hipotetycznego Japończyka", to starałbym się mu wykazać jego błędny odbiór filmu (pewnie w podobny sposób jaki zasugerowałeś). Wyciąganie ogólnych wniosków na temat narodu, na podstawie dość krótkiego filmu, jest wielce nieroztropne. Szczególnie filmu tak wyjętego z jakiegokolwiek kontekstu historycznego czy narodowego, że mógłby spokojnie być osadzony w każdym kraju socjalistycznym (jeśli tylko). Mógłbym mu również pokazać, jak niektórzy widzowie u nas odbierają japońską filmową epopeję:
http://www.filmweb.pl/film/Siedmiu+samuraj%C3%B3w-1954-31369/discussion/Ludzie%2 C+prosz%C4%99+wyt%C5%82umaczcie+mi,1123768
A tak na marginesie: jakich "kilku młokosów" masz na myśli? W trakcie kręcenia tego filmu Forman miał 35 lat, jego bliscy współpracownicy byli w podobnym wieku (Ondricek - 33 lata, Papousek - 38 lat). Ciężko ich uznać za gówniarzy, którzy nie wiedzą, co robią i nie biorą za to odpowiedzialności.
Żeby już coś podsumować i prowadzić tą dyskusję do końca: zbierając do kupy Twoje wypowiedzi zaczynam chyba rozumieć zarzuty stawiane filmom typu "Pali się moja panno". Wydaje mi się, że traktujesz kino wedle pewnego decorum (sztandarowość, profesjonalni aktorzy), natomiast Forman i jego naturszczycy w ujęciu niemal dokumentalnym, to dla Ciebie splugawienie tej sztuki. Masz do tego pełne prawo. Ja jednak pozostaję w przekonaniu, że z "Pali się moja panno" wynika coś więcej, niż wyśmianie wsiowych głupków. Porównywanie tego do prymitywnego exploitation uważam za przesadę.
> Nie jestem nim i nie wiem co miałoby wskazywać na mentalność belfra.
Choćby następny paragraf wskazuje na Twoje powołanie do nauczania:
> Jeśli bym spotkał tego Twojego "hipotetycznego Japończyka", to starałbym się mu wykazać jego błędny odbiór filmu (pewnie w podobny sposób jaki zasugerowałeś).
Tak czy inaczej, mimo iż nie doszło między nami do "komunikacji myśli", miło mi było pogawędzić z kolegą. Może kiedyś znajdę sposób na komunikowanie się z osobami o diametralnie różnym poglądzie na filmy.
> splugawienie tej sztuki
Nic takiego nie miałem na myśli. Dla mnie film to przede wszystkim produkt kreowany przez ludzi i przeznaczony do konsumpcji przez ludzi. Lubię o tym produkcie rozmawiać bo "powiedz mi jakie filmy lubisz a dowiem się kim jesteś". Co więcej dowiem się jak się zachowasz w przyszłośći. To nie jest "wyciąganie ogólnych wniosków na temat narodu". To jest wyciąganie szczegółowych wniosków na temat zapytanej osoby.
Ja z zaciekawieniem obserwuję reakcje na filmy czechosłowackiej nowej fali. Może Czesi i Słowacy nabiorą do nich dystansu i skończy się z sytuacją, kiedy każdy "półkownik" jest automatycznie traktowany jako arcydzieło a każdy artysta prześladowany przez aparat władzy jako geniusz-męczennik. Moje skromne obserwacje Czechów i Słowaków za granicami ich ojczyzny napawają mnie umiarkowanym optymizmem.
Przesada, przesada. Rozmawiamy sobie o hipotetycznej sytuacji, a Ty mi tu "ubliżasz" od nauczyciela :) Czy każdy, kto próbuje przekonać dyskutanta do zmiany opinii, ma tendencje do nauczania? Jestem otwarty na kino różnego rodzaju i rozmawiam o nim. Nie stawiam siebie w roli ostatecznego sędziego i sam staram się coś wyciągnąć z każdej dyskusji. Również z naszej powyższej. Być może w przyszłości inaczej spojrzę na filmy typu "Pali się moja panno", który jednak na razie budzi we mnie więcej zachwytu, niż zażenowania.
Tylko belfer napisał by "błędny odbiór filmu". Nie-belfer napisał by "inny odbiór filmu". Sensacjonalista napisał by "ukryty odbiór filmu". Antykomunista napisał by "ocenzurowany odbiór filmu". I tak dalej...
Dobra, dla Ciebie mogę być nawet belfrem. W końcu jeden z ważniejszych zawodów w społeczeństwie, tylko nie cieszący się należnym szacunkiem.
Obaj Panowie uratowaliście w moich oczach wizerunek dyskutantów z tego forum.
Bardzo dziękuję (nie zgrywam się - to szczere!) za możliwość prześledzenia rozmowy prowadzonej ze skrajnych pozycji, a jednak nie uciekającej do chamskich wycieczek osobistych (co jest tu - na tym forum - niestety niemalże normą); sprawa "belfra" była (na szczęście!) przez Was obu potraktowana z przymrużeniem oka, no i - co też nie bez znaczenia - trudno nazwanie kogoś "nauczycielem" traktować jako obelgę :)
Pozdrawiam obu Panów serdecznie - Maciek