Wojna łączy kilka materii w jedno. Przyroda i ludzkie ciało stapiają się z sobą tworząc organizm wzajemnie się karmiącym. Mięso znika w roślinności, która wydaje płody zjadane przez żołnierzy. Każdy byt napędza inny. Powstaje miazga złożona z krwi, wydzielin, lasu oraz metalowych odłamków, które ją zespoliły. Czy to nie świetny temat dla body horroru?
Tsukamoto adaptuje powieść Ooki w zupełnie inny sposób niż zrobił to Ichikawa. Dzięki temu powstał nie remake, a zupełnie nowy film. Obraz który wpisuje się idealnie w twórczość reżysera.
Jedyne co mnie odrzuciło to strona wizualna, tak bliska wideoclipom z lat 90, że aż kiczowata. Gdy przez obrazy prześwitują wschody słońca, zastanawiałem się czy ktoś dla żartu nie włączył MTV...