Arcydzieło światowego kina. O filmie możnaby mówić godzinami, ja postaram się oddać moje wrażenia w paru linijkach mimo, iż to ciężkie zadanie.
Oglądając film skupiłem się wyjątkowo na realizacji i porównywaniu go z wcześniejszymi produkcjami i widziałem naprawdę, że to film przełomowy. O nowościach nie będę pisał, zwłaszcza że temat ten poruszony był wcześniej. Wszyscy znający troszkę historię kina zauważyli więc zapewne przełom, jeżeli chodzi o operowanie kamerą i ujęcia (z góry, na sufit, zza pleców i z wielu perspektyw), wprowadzenie licznych retrospekcji, co wcześniej po prostu się nie zdarzało, opowiadanie historii bohatera w sposób subiektywny i mnóstwo innych nowości mogą zachwycić nie tylko krytyków, ale również i widzów.
Drugą sprawą jest fabuła i słynny "Rosebud". Fabuła wciąga, toczy się powoli, ale mimo to nie nudzi. Zafascynowani historią Kane'a poznajemy kolejne fakty z jego życia, historię jego wzlotu i upadku, zastanawiając się kim/czym jest tajemniczy "Pączek Róży". Gdy na końcu widzimy scenę płonących sanek z napisem "rosebud" doznajemy wręcz szoku (bo któż z nas spodziewał się, że to one będą "Pączkiem Róży"). Orson Welles wyreżyserował ostatnią scenę po mistrzowsku i muszę przyznać że nawet po ponad 60 latach nadal jest jedną z najwspanialszych jakie kiedykolwiek powstały.
Reasumując "Obywatel Kane" to film genialny, niedościgniony, którego rola w kinie światowym jest nieoceniona. Jak to powiedział Kyrtaps - "Skazany na 10"