mimo wszystko na pojedynki milo bylo popatrzec. chociaz przejadly mi sie takie arcywidowiskowe i przekracajace granice rzeczywistosci, bardziej niz matrix, sekwencje.
Tony Jaa, okazal sie jeszcze twardszy ;) niz w Ong Bak i byl w stanie przyjac wiecej ciosow na glowe ;) . na duzy plus pojedynek z wojownikiem Capoeira, chociaz w rzeczywistosci taka walka skonczyla by sie zdecydowanie szybciej (ze zdecydowanym wskazaniem na taj boksera). duza dawka emocji zwiazanych z przywiazaniem glownego bohatera do sloni i to w zasadzie tyle jesli chodzi o plusy.
fabula... no coz zadna... gdyby nie zabawny Petchtai Wongkamlao pewnie w ogole nie bylo by czego wspominac po za scenami walk.
mimo ze filmy "Tom yum goong" i "Ong Bak" robia dobra reklame Muay Thai to wolalbym zeby robily to nie tylko przez widowiskowe pojedynki a rowniez ciekawa historie (patrz "Piekny Bokser"). tym bardziej ze ten piekny sport sam trenuje...