Może i nie dotknęła ich zaraza zwana gwiazdorstwem, lecz trzecia płyta powoli zaczęła przygotowywać fanów na "eksperymenty, zupełnie inne brzmienia, totalnie nie kojarzone z nimi instrumenty". Film, kończąc między innymi tymi słowami, mam wrażenie, wiedział, że oto mija pewna era zespołu, a ta produkcja będzie pamiątką po niej. Pewnie w 2008 roku fani nie zdawali sobie z tego jeszcze sprawy.
Btw. beznadziejnie, że chłopacy nie powiedzieli Pontonowi przed ostatnim koncertem, że wylatuje z zespołu. Nie lubię takiego podejścia; lepiej zakłamać rzeczywistość, bo jeszcze spieprzy nam "energię"; udawajmy, że wszystko jest happy.