To o takich filmach mówi się, że akcja ma zawrotne tempo. Świetny czarny charakter i klimat nawiązujący do "The Silence of the Lambs" 1991r. reż. J. Demme. Jeden z nielicznych minusów to sceny walki. Owszem, mocne, ale też odrealnione. Jest tu pokazanych parę takich nokautów, po których Rocky Balboa by się nie pozbierał, w przeciwieństwie do bohaterów filmu.
Nie. Zdecydowanie nie.
Nie zrozum mnie źle, nie chcę hejtować, ale porównanie do ,,Milczenia owiec" jest w 100% chybione. Wprowadzasz ludzi w błąd, choćby swoich znajomych.
Rozumiem cię dobrze, więc uściślę to, co na tym portalu podkreślane jest na każdym kroku, a mi wydaje się oczywiste: WEDŁUG MOJEJ SUBIEKTYWNEJ OPINII „Don’t Breathe” klimatem nawiązuje do „The Silence of the Lambs”. Większość akcji rozgrywa się w ciemnych, dusznych pomieszczeniach, a kiedy (spoiler) czarny charakter gasi światło w piwnicy żeby wyrównać szansę, sceny z punktu widzenia włamywaczy pokazane są w czarno-białych barwach. Kiedy widziałem to w kinie, z miejsca skojarzyłem z finałową sceną w „The Silence of Lambs” – tam „Buffalo Bill” szukał agentki Starling za pomocą noktowizora. To tylko nieliczne zbieżności, bo jest ich znacznie więcej: czarny charakter - podobnie jak „Buffalo Bill” - miał psa, mieszkał na zadupiu, obaj skrywali swoje mroczne tajemnice w piwnicy… W „Don’t Breathe” brakowało, tylko latającej ćmy. Dawno już nie widziałem żadnego filmu z tak przejrzystą inspiracją. Nawet ujęcia z poszczególnych kadrów i fabularne rozwiązanie było podobne. Czytałem „Milczenie Owiec” Thomasa Harrisa, oglądałem ekranizację Jonathana Demme’a i rzecz jasna „Don’t Breathe” Fede Alvareza – mimo wszystko wydaje mi się, że tym porównaniem żadnego przytomnego widza nie wprowadzam w błąd. A to, że ktoś uważa „Milczenie Owiec” za niedościgniony ideał, a „Don’t Breathe” mu się nie podobał, to już zupełnie dwie różne sprawy.
No to lecimy:
A gdzie masz w ,,Don’t breathe” zakład dla obłąkanych, niebezpiecznych psychopatów? Gdzie masz seryjne morderstwa? Gdzie młodego, ambitnego policjanta (policjantkę/agentkę)? Gdzie psychologiczną, wyrafinowaną grę między inteligentnym złoczyńcą a głównym bohaterem? Gdzie masz odwołania do kultury, sztuki i psychiatrii? Co z brawurową ucieczką owego złoczyńcy? Co z przesłuchiwaniem świadków i całą detektywistyczną robotą? Gdzie sekcje zwłok i miejsca zbrodni?
Po prostu w świecie kina gatunkowego (thrillery, kryminały, horrory) jest już tyle podgatunków, że trzeba nieco więcej ostrożności przy takich wyrokach jak Twój. ,,Don’t breathe” w pierwszej kolejności należy porównywać do dzieł z konwencji ,,home invasion”. Nie powinno się szukać nawiązań do thrillerów/kryminałów psychologicznych. Stąd też uważam (stanowczo, lecz życzliwie), że Twoje porównanie jest nieużyteczne i potrzebne jak rybie ręcznik.
Mordeczce chyba chodziło o finałową scenę przy zgaszonym świetle. Innego porównania nie jestem w stanie znaleźć . Film w porządku, nie żałowałem wyjścia do kina, co ostatnio stało się normą.