Estetyką bardzo przypomina "Nienasyconych" jednak "Nad morzem" to bardzo trudne studium nad instytucją małżeństwa dwojga starzejących się osób, karmiących się porażkami na polu zawodowym i rodzinnym. Nienasyceni mieli za zadanie przekonać widza, że niezależnie od wychowania i społecznego sytuowania czlowiek dąży do tych samych wartości. Niestety brak umiejętnego oddania tytułowego nienasycenia sprawia, że film staje się jednowymiarową opowieścią o zazdrosnych kochankach i wieńczącej historię tragedii. Inaczej jest w przypadku Nad morzem. Podjęcie tak trudnego tematu jakim jest próba utrzymania wieloletniego związku jest w moim przekonaniu nagminnie bagatelizowana. Opisanie dramatu wypalonych w małżeństwie kochanków do tej pory był przestawiany w Hollywood w charakterze komedii, w której uniwersalnym rozwiązaniem małżeńskich problemów był rozwód z happy endem, lub uwikłanie się w nowy romans. Film godny uwagi.