PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=578577}

Na zawsze Laurence

Laurence Anyways
7,4 14 tys. ocen
7,4 10 1 13602
6,2 20 krytyków
Na zawsze Laurence
powrót do forum filmu Na zawsze Laurence

Mało Dolana w Dolanie

ocenił(a) film na 8

Na nowego Dolana szłam z radością, ekscytacją, ale również i obawą - ciężko będzie przebić takie arcydzieło, jak Les Amours Imaginaires. Miałam rację - nie udało się.
Laurence Anyways to film mało dolanowski. Albo przeciwnie, dolanowski tak bardzo, że ciężko to dostrzec. Nie jest jednoznaczny, łatwy, bezpośredni. W mojej opinii był za długi, miejscami przegadany, a przy tym kontrowersyjny temat nie został wyczerpany, nie tak jak ja bym tego chciała. W pewnym momencie Laurence zaczął przypominać mi wszystkie mało ambitne filmy LGBT, kładące nacisk na przekazanie czegoś widzowi, a niekoniecznie będące spójną, przystępną formą.
Bardzo brakowało mi w tym filmie scen stricte dolanowskich - do nich można zaliczyć scenę na balu (moim zdaniem - mistrzostwo!) bądź na Czarnej Wyspie, ale boli mnie to, że LAI składało się z takich obrazów, tutaj - można je było policzyć na palcach. Film nie był "piękny" tak jak LAI, nie odnalazłam w nim siebie i to też z pewnością miało wpływ na moją ostateczną ocenę.
To, na czym się nie zawiodłam, to muzyka. Wspaniała Karin Dreijer, Visage (!), The Cure i wielu innych - w zasadzie to muzyka zbudowała mi tę opowieść, przynajmniej po części.
Mimo wszystko uważam, że Laurence Anyways to dobry film. Podziwiam Dolana za to, co robi, za to, jakie tworzy kino. W tak młodym wieku wypracował własny styl i konsekwentnie stara się realizować cele, które sobie postawił. Bardzo czekam na jego kolejny film i mam nadzieję, że swoją jakością powróci do klimatów LAI - bo takich filmów brakuje ludzkości.

ocenił(a) film na 7
savonn

DOKŁADNIE. przeczytałam właśnie o swoich odczuciach. lepiej bym tego nie ujęła;] nie jestem zawiedziona tylko lekko rozczarowana zwłaszcza ostatnimi 39 minutami które Dolan mógł skondensować do max 10 i film nie straciłby nic ze swej dolanowości a wręcz przeciwnie zyskałby. Prawdą jest niestety to że jeśli ktoś robi film na dłużej niz 2.5h musi postarać się żeby to był dynamit wizualny i mentalny bo walczy z ograniczoną percepcją widza.

ocenił(a) film na 8
medullla

dokładnie, dokładnie! :)) cieszę się, że nie tylko ja mam takie odczucia :)

ocenił(a) film na 9
savonn

No to ja teraz, mimo, że film nie spełnił do końca moich oczekiwań, skontruję...

"Bardzo brakowało mi w tym filmie scen stricte dolanowskich - do nich można zaliczyć scenę na balu (moim zdaniem - mistrzostwo!) bądź na Czarnej Wyspie, ale boli mnie to, że LAI składało się z takich obrazów, tutaj - można je było policzyć na palcach. Film nie był "piękny" tak jak LAI,"

Jedyna myśl jaka mi się nasuwa : WTF...? Naprawdę. Nie rozumiem takiego podejścia, chyba zaczynacie Xavierowi stawiać wyższą poprzeczkę, niż on sobie samemu, w dodatku wymagając od niego zamknięcia się na jeden sposób obrazowania historii...sami chcecie go zaszufladkować...Więc w tym momencie to źle świadczy o Was, a nie o jego sposobie reżyserii. Zresztą jak sama stwierdziłaś, ujęć typowo a'la LAI nie zabrakło, było ich kilka...no i prawidłowo. Sądzę, że wiele osób tak jak ja nie chciałoby swoistej kopii LAI, która w dodatku w tych realiach nie do końca by się była w stanie odnaleźć...jedyną racjonalną konkluzją jest : LAI jest jedno jedyne, w swoim rodzaju...i nawet Dolan choćby nie wiem jak się starał nigdy nie stworzy dzieła uderzająco podobnego i lepszego zarazem w odczuciu widza....Kolejna rzecz jest taka, że taki potencjalny obraz (jak i te, które stworzy(ł) -- w tym Laurence) nie będzie w stanie opędzić się od porównań do Wyśnionych...nie wiem czy to dobrze, raczej nie...ale to dosyć zrozumiałe. Ja osobiście jestem bardzo zadowolony z tego jaką ostatecznie formę film przybrał, zwłaszcza w sferze wizualnej...fabularnej nawet także. Dla mnie, tak jak dla większości głównym i chyba jedynym zarzutem było to, że film, mimo mojego nie znającego granic uwielbienia Dolana, się dłużył.

ocenił(a) film na 8
Arno

Oczywiście, jest w tym co piszesz trochę prawdy. ale zauważ, skoro scen "a'la LAI" mogło być KILKA, to równie dobrze mogło być ich więcej :) Skoro film nie jest kopią Wyśnionych mimo sceny na balu, Wyspie etc, to nie byłby też nią gdyby był zbudowany z takich obrazów. Nie staram się Dolana zaszufladkować, a na pewno nie w negatywnym sensie. Właśnie to w nim cenię, to piękno, które wydobywa z różnych scen i to, jak umiejętnie łączy je z chwytającą za serce muzyką. To dlatego tak cenię jego dzieła. Oczywiste więc, że film, w którym mi tego BRAKUJE (nie zabrakło zupełnie, tylko po prostu czułam niedosyt) nie spełnia do końca moich oczekiwań. A poza tym, ja nie porównuję wyłącznie z Wyśnionymi - cały czas pamiętam o J'ai tue, które tak samo jak LAI było piękne, sugestywne i oddziaływało na widza z niezwykłą mocą. W przypadku Laurence po prostu nie poczułam tej energii.
A czas trwania filmu to inna sprawa, uważam że to jest bezsporny minus, naprawdę niełatwo jest nakręcić trzygodzinny film bez ryzykowania, że większość widzów się po prostu znudzi.

savonn

Co do scen typu Wyśnione miłości, to też oczekiwałem ich, było ich duże, ale i tak uważam że były niedopracowane. Jednak niektóre, przejście przez ulicę w wietrze liści, bunt matki podczas którego rozwaliła telwizor ojca były genialne. Bynajmniej używanie tego typu efektów w filmie nie nazywa się kopiowaniem poprzednich filmów tylko styl reżysera.
Zauważyłem że Dolan lubi stosować różne rzeczy w filmach: w pubach/klubach/ pokojach w których jest po prostu ciemno , lubi stosować czerwone światło - Wyśnionych miłościach i w tym dużo było takich scen; scena z liściami też w tych filmach itp itp....
Mimo że zakochałem się w jego poprzednich filmach, uważam że reżyser w tym filmie jest bardziej dojrzalszy. Jego filmy są genialne, ale co mnie martwi ma takie ciągoty do tzw "hipsterstwa". Ograniczył się już tego trochę, ale jeszcze długa droga przed nim.
Co do trwania filmu - Mimo, że przeleciał strasznie szybko, ostatnie minuty się okropnie przeciągały. Nie straszne mi długie filmy, ale w tym wypadku twórca mógł się ograniczyć.

ocenił(a) film na 8
hedlio

...no i te slowmotions z ujęciem na tył głowy/kark w połączeniu z jakąś cudowną muzyką (Dalida, Karin)! Dokładnie, też uważam że to po prostu jego styl, a nie kopiowanie samego siebie. Nie uważam żeby pokazywanie "innego siebie" w każdym filmie, wymyślanie coraz to nowych trików jest lepsze od konsekwencji w doborze muzyki, scen, aktorów, a także tematyki.
Co do hipsterstwa... Bawi mnie strasznie to wystrzeganie się bycia hipsterem - tym bardziej, że nikt w zasadzie nie potrafi zdefiniować, na czym się to opiera ;) Jeśli chodzi o wszechobecny vintage, wizerunek aktorów, sposób kręcenia filmu i nasycenie emocjami, to doprawdy mam nadzieję, że każdy jego film będzie maksymalnie hipsterski :)

ocenił(a) film na 8
Arno

Zgadzam się z tą opinią. Przez moment też stwierdziłam, że czegoś mi brakuje, że to nie Dolan, którego produkcje miałam okazję oglądać wcześniej. Ale właśnie takie szufladkowanie jest najgorsze, co najlepiej udowadnia ocena filmu jako całości. Jest spójny, pięknie, świetnie opowiedziany, a sceny, które może wydają się momentami przeciągnięte - mają swój cel. Całość oczywiście pięknie ubrana w muzykę, z rewelacyjnymi kadrami i grą aktorską, która robi wrażenie.

Oczywiście trudno podrobić takie dzieło jak LAI, które trafiło do mojego kanonu filmowego. Ale cieszy mnie, że nie stara się tworzyć odtwarzać historii, wykorzystując podobne środki wyrazu. Taki problem obserwuje u Ki-Duk Kima, który w swoich najnowszych produkcjach zdecydowanie ma z tym problem.

Dolan - 23 lata i wielki talent. Podejrzewam, że nieważne co stworzy, jego poczuciem estetyki i prowadzeniem kamery będę się zachwycać zawsze!

ocenił(a) film na 8
Arno

Wszyscy chyba czekamy na kopię LAI, film zbudowany w całości z pięknych scen, w których króluje muzyka idealnie dobrana do wspaniałego obrazu ;) ale mysle, ze po prostu taki film całosciowo nie prezentowałby się dobrze, byłby mało spójny. Cieszę się, że istnieje ktoś taki jak Dolan, podchodzący do filmu z niespotykaną mi dotąd wrażliwością. Myslę, że nie jest przez większość osób doceniany, ze względu na tematykę jaką wybiera. Często spotykam się z zachowaniem, gdy polecam komuś na przykład LAI, że 'to film o gejach, ble' :P A szkoda. Dla kogoś kto ceni sobie dobre kino i estetykę to taki 'must watch' :)
Co do samego filmu- scena z balu piękna, tak jak i spojrzenie Fred gdy zauważa zbliżającego się do niej jej przyszłego męża.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
savonn

Mam bardzo podobne odczucia. Mam wrażenie, że Xavier nie chcąc być wtórnym zrobił dwie najgorsze rzeczy, jakie mógł - odszedł od swojej stylistyki (nie zupełnie oczywiście, ale chyba każdy się ze mną zgodzi), oraz młodzieńczej tematyki i klimatu, którym przepełnione były jego dwa poprzednie filmy. I obie te decyzje się na nim zemściły. Trzygodzinne "wyśnione miłości" zaczarowałyby mnie i utrzymały zachwyconego przez trzy godziny, Laurence był za mało wyrazisty, żeby tak przykuć uwagę. W bliskiej sobie tematyce Xavier czuł się świetnie i świetnie potrafił przekazać to co czuje wiele podobnych mu osób; w Laurence wydaje mi się, że wziął sobie temat, do którego zwyczajnie jeszcze nie dorósł.
A poza tym o ile poprzednie dwa filmy pomimo nieśpiesznego tempa i statycznej narracji były jednak bardzo zwarte, konsekwentne i od pierwszej do ostatniej minuty pochłaniające uwagę - tutaj narracja rozłazi się, kolejne sceny są doklejane bez uzasadnienia poprzednimi, film właściwie nie wiadomo, czemu kończy się tam, gdzie się kończy a kilka razy wcześniej.
Laurence najbardziej przekonuje, gdy patrzy się na niego, jak na film o przemijającym związku. Ale i tutaj nie jest to wielka rewelacja.
Zawiodłem się; nie jest to zły film, ale poprzednie podobały mi się dużo dużo bardziej. Jestem pewien, że Xavier wiele nauczył się kręcąc Laurence i że w Tom à la Ferme zobaczymy coś nowego, świeżego i wspanialszego od każdego z poprzednich filmów. Póki co pozostaję wiernym fanem Wyśnionych miłości.

ocenił(a) film na 8
Starrysky

Zgadzam się z każdym zdaniem Twojej wypowiedzi (bardzo celna uwaga dotycząca braku spójności w filmie i tematyki, w której Xavier niekoniecznie się odnalazł). :) Też uważam, że miarą dobrego reżysera niekoniecznie powinna być różnorodność, ale spójność i konsekwencja. Oczywiście w pewnych aspektach Dolan pozostaje Dolanem - bo trudno jest się zupełnie wyrzec samego siebie - ale tego właśnie mi zabrakło. Bardzo czekam na Tom a la Ferme i mam wielką nadzieję, że w tym obrazie powróci do tego, za co go pokochałam.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 6
savonn

"dolanowski". łał.
niech no sobie przypomnę, który to jego film. trzeci? ...

ocenił(a) film na 8
triss_5

no i dobrze, tożsamość reżysera (i jakiegokolwiek człowieka) tworzy się od samego początku - pierwszego filmu, pierwszej książki, pierwszego albumu muzycznego...zatem nie bardzo rozumiem Twój komentarz ;) iluż artystów ma trzy płyty na koncie i totalnie wyrobione istnienie sceniczne? zresztą, żeby chociaż trzy! są ludzie z jednopłytowym dorobkiem, zapisani w historii muzyki na zawsze. lepiej robić mało, a jakościowo super, niż taśmowo i sztampowo.

triss_5

No wiesz, w wieku 2pare lat bodajze 23 miec na koncie 3 filmy to jest coś...

savonn

no ciekawa jestem filmu i lubię długie fimly..
ale jednego nie rozumiem..przecież to Zabiłem moją matkę jast jego najlepsszym filmem, Wyśnione były już trochę za bardzo manieryczne..

ocenił(a) film na 8
luza

no widzisz, ja mam zgoła odmienne zdanie ;)

savonn

"Mało Dolana w Dolanie" - to dopiero jego trzeci film, nie szufladkujmy go, może to właśnie jest Dolan. Zgadzam się, że był z lekka przydługi. Film był piękny wizualnie.

ocenił(a) film na 9
savonn

zgadzam się. brakowało tej lekkości, która urzekała swoim brakiem nachalności w stosunku do widza. tutaj jest odwrotnie. odbiorca zostaje wciśnięty w filmowy świat, rozświetlony tylko dobrą muzyką, cudownymi, kolorowymi strojami i błyskotkami - które jednak też okazują się być tanie. zawiodłam się nawet na stronie wizualnej, mimo że jestem estetą wyższego rzędu, to jakoś nie mogłam odnaleźć tego piękna, które wręcz wyciągało do mnie ręce kiedy oglądałam Wyśnione Miłości. szkoda, panie Dolanie, szkoda.

ocenił(a) film na 8
orwhatever

lekkość to chyba słowo klucz!

savonn

Nie ma czegoś takiego jak film Dolanowski. I "Laurence.." utwierdza w tym przekonaniu, z czego się bardzo zresztą cieszę. Co więcej... wygląda na to jakby pierwsze dwa obrazy, będące w mojej opinii<bez urazy> pięknymi wizualnie, wydmuszkami, stanowił jedynie wprawkę do prawdziwej przygody z kinem autorstwa Xaviera Dolana.

W ogóle, można odnieść wrażenie, że ktoś zupełnie inny zrobił "Laurence'a", osoba o wiele dojrzalsza i korzystająca bardziej świadomie z zasobów języka filmowego, opowiadająca w tym przypadku już, historię, a nie obrazy. Dobry melodramat, dobre kino.

savonn

Gdzie obejrzeliście ten film ? Bo szuka go i nie mogę znaleźć . Może źle szukam ;p Byłabym wdzięczna za odpowiedź .

ocenił(a) film na 8
aiszka_2

w kinie? to stosunkowo nowy film. oczywiście w kinie trudno było go dorwać, trzeba było iść do studyjnego.niedługo wyjdzie na dvd, miejmy nadzieję ;p

aiszka_2

Ja ściągnąłem w sieci: http://kat.ph/laurence-anyways-2012-french-brrip-xvid-s-v-t6845500.html . Z tym, że trzeba oglądać z angielskimi napisami.

użytkownik usunięty
savonn

nawiązanie, że postuluje podobnie jak byle jakie filmy przerysowanych lgbt jest według mnie błędne, co wynika z samego filmu.
Dolan przedstawił problematykę trans nie jako problem meeega społeczny (tak, jest taki, co oczywiste i na obiedzie było pokazane) i muszący wyjść na światło dzienne mimo wszystko.
dotyczył konkretnie i konsekwentnie kilku osób i ujęcie ich problemu z tym zjawiskiem było ciekawym rozwiązaniem.
film-dzieło. "przedłużanie" miejscami miało tu miłą zasadność. jakby odwlekać. jakby zatrzymywać cenniejsze z momentów. męskich dla Fred, kobiecych akceptacji dla Laurence.
koniec idealny. koniec.

ocenił(a) film na 8
savonn

Mam to i tamto do zarzucenia każdemu z filmów Dolana, ale Boże, jak się cieszę, że jest taki reżyser jak on. Rozumiem, co miałaś na myśli, pisząc "mało dolanowski", ale może tak właśnie będą wyglądać jego kolejne filmy? Czekamy, czekamy - Dolan jako reżyser dorasta na naszych oczach.
Jeśli chodzi o "Laurence Anyways", jest to w mojej opinii obraz bardziej chaotyczny, ale dojrzalszy i mniej pretensjonalny niż dwa poprzednie; scenariusz znacznie lepszy, na co, jak mi się wydaje, miała wpływ trudna tematyka. Poza tym mimo że cenię Dolana jako reżysera/scenarzystę, jakoś nie mogę przekonać się do jego aktorstwa. Film na pewno wiele zyskał na kreacjach bardziej doświadczonych aktorów. A tak już całkiem subiektywnie - główni bohaterowie byli po prostu autentyczni (zwłaszcza Fred), czego osobiście nie czułam przy dwóch pierwszych Dolanach.
Początek i zakończenie cudne; film odrobinę za długi - ale czy może to przeszkadzać, kiedy każde ujęcie jest takie... piękne? Nic, tylko wgapiać się w ekran.