...jest, kolokwialnie mówiąc, dziwny. "Niewinny psikus...rewolucja". Kradzież lwiątka, to psikus? Za takie psikus w Kenii, obywatel o czarnym kolorze skóry dostałby takie wciry, że nie tylko rodzona matka nie poznałaby go, ale nawet dziadek z Wermachtu, a potem zobaczyłby jak się śpi "we więźniu". A dalej dystrybutor sugeruje, że rewolucja. Oglądasz, patrzysz raz jeszcze na tytuł, Nędznicy kojarzą ci się z jakąś epoką, myślisz /tak, tak dystrybutorze, widzowie też myślą, chociażby o tym co by tu wypić i czym zakąsić/ skro rewolucja, to Francja zapłonie. A tu zamiast rewolucji mamy pułapkę na siły policyjne w liczbie trzech funkcjonariuszy przeżartych wątpliwościami, delikatnych jak panienki, z wieloletnim doświadczeniem /wyrażonym werbalnie/ ale zachowujących się jak skauci na obozie.
Firm ogląda się nieźle, ale z rzeczywistością pracy policjanta francuskiego z przedmieść ma to tyle wspólnego co praca milicjanta z polskiego serialu 07 zgłoś się, albo się nie zgłoś, z realiami peerelowskimi.