Tytuł dystrybutora filmu jest słaby. Pasuje bardziej do jakiegoś filmu w stylu Asylum (Oponado?) a nie do tak ciekawego,
nowatorskiego i absurdalnego obrazu jak Rubber. Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to taka tania sensacja, jak jakiś
filmowy Super Express. Jak zwykle jakaś tłumaczowska wersja panów Cytryna & Gumiaka zabrała się i pomyślała "ŹLE
JEST, REŻYSER NIE WIEDZIAŁ CO PISZE, BEDZIE LEPIEJ".
Tytuł polski jest niezły nawet. Można by przetłumaczyć samo "Opona" ale taki tytuł nic by ci nie mówił.
A co więcej niż "Opona" mówi ci "Rubber"? Bo tu wkraczamy w temat, czy należy poprawiać twórców.
No właśnie o to chodzi że nawet samo Rubber nic praktycznie nie mówi, bo normalnie to ma kilka znaczeń (zazwyczaj po prostu guma), ale w oryginale priorytetem była być może akurat zwięzła nazwa, natomiast w polskich przekładach ważne jest tłumaczenie z tzw "jajem", czyli żeby to nie było takie zwykłe. Zresztą tak odbiegając od tematu, gdy ten film oglądałem dziś z lektorem, tłumaczenie zrobione dla HBO właśnie brzmiało po prostu Opona. A co do poruszonego poprawiania twórców, to ono zawsze jest, było i będzie. Niestety trzeba się z tym pogodzić, bo dystrybucja jest dosyć istotna dziś