Z recenzji p. Walkiewicza: "Albo scena erotyczna rozegrana w dubstepowym rytmie utworu
Skrillexa". Poważnie? Jest tam coś takiego? TO NIE ŻART?!
Wręcz przeciwnie. Ta scena jest idealna. ;) Trochę nowoczesności i muzyki elektronicznej w historycznych filmach nie zaszkodzi. ;)
Dubstep i scena wychodzenia z w płomieniach... dwa razy byłem w kinie, dwa razy miałem ciary z radości, mimo że sam jakoś dubstepu nie słucham
A to dlatego się nie zgłosiłam na kasting - były przecieki, że coś takiego ma być. Zatem nie żałuję, nie świeciłabym dupskiem na poczatku kariery...
Dubstep taki, że aż uszy odpadają. I do tego ta scena, kiedy główny bohater gwałtownie podnosi kobietę, niczym Łysy z Brazzers. Lekkie zniesmaczenie.
Wiesz, nieczęsto jesteś w takiej sytuacji: na ulicy trwa demolka, w tle leci dubstep, a gość zapomina o swojej poprzedniej partnerce i bez zahamowań dobiera się do jej przyjaciółki. Kiedy masz na myśli lata 40' to widzisz ludzi pełnych kultury, honoru i skromności. Ludzi potrafiących kochać bezgranicznie - lecz z pewnymi zasadami. To, że w dzisiejszych czasach 'bzykanie' koleżanek na prawo i lewo nie budzi wstrętu nie znaczy, że było tak zawsze. Osobiście wierzę, iż ludzie tamtej epoki (szczególnie młodzi) inaczej patrzyli na zbliżenia, a na pewno nie przez pryzmat wulgarności.
no właśnie- to jest pytanie, jak to naprawdę było z tą rozwiązłością w okresie międzywojennym... trzeba by sięgnąć do naukowych opracowań... pewne jest, że młodzieńcy owi- by nie rzec chłopięta- nie oglądali na co dzień teledysków z czarnymi paniami uskuteczniającymi "ass shaking"... tylko- czy my ich aby nie idealizujemy za bardzo? to, że w filmach przedwojennych nie ma seksu, nie musi oznaczać, że wszyscy byli cnotliwi... Gombrowicz na pewno nie... zatem- chłopaki czy chłopięta? dziewczyny czy dziewczęta? niemniej, uważam że seks i dubstep to po prostu taniocha, nie kupuję takich zagrywek, jak wspomniałeś wcześniej- niesmak!
Seks podczas wojny to co innego niż seks podczas pokoju.
Podczas wojny masz poczucie że robisz to po raz ostatni. Poza tym jest to forma rozładowania stresu.
Stąd też bestialskie gwałty ze strony agresorów. To rodzaj zrzucenia napięcia spowodowanego kumulacją stresu podczas krytycznych wydarzeń dziejących się dookoła.
nie do końca jest do zrzucanie napięcia. w psychologicznych opracowaniach pisze się też o kwestii upodlenia ofiar, czy tez pokazania "kto tu rządzi" poprzez gwałcenie kobiet pokonanych mężczyzn
Muzyka muzyka (akurat to samej "scenki" dobrze skomponowana). Sam akt - wiedzieli, ze niedługo zginą... Przemianę młodego można było obserwować przez cały film. Szkoda, że wyglądało to bardziej na "odreagowanie" z jego strony.
Jedyne co mnie rozwaliło to ich gładkie, czyste pachnące ciała xD
P.S. Oglądałam filmy jak kobiety radziły sobie w tamtym czasie z higieną, "ładnym wyglądem" itp. I tak ta scena mnie rozbawiła.
przyjaciólkami nie były, co uwidoczniła scena ewakuacji, dzielił je status społeczny i tu można wytknąć błąd reżyserowi, bo zaledwie naszkicował ów wątek, a warto go było pogłębić, poza tym o jakiej wulgarności mowa ? Od jakiegoś czasu sex zaczyna przeszkadzać w filmach, szczególnie młodszym pokoleniom, a już całkowicie niewskazany jest w filmach wojennych, tak jakby tamte generacje pojawiły w efekcie niepokalanego poczęcia . Troche to zalatuje żle pojmowaną i fałszywa gloryfikacją.
Tutaj nie zgodziłbym się co do tej przyjaźni. Dziewczyny znały się dobrze przed powstaniem, o czym mówi chociażby scena, w której jedna przewozi drugą rowerem, lub gdy Stefan poznaje Alę - cała grupa przyjaciół pływa nad Wisłą. Ich stosunki były bliskie, panowała między nimi wyraźna więź - oczywiście dosłownie o przyjaźni nie słyszymy, jednakże można się tego po prostu domyślić. A w scenie ewakuacji Kama dała upust swym emocjom - przecież wiedziała, że Ala zapragnęła uciec z miasta zanim jeszcze powstanie miało się skończyć. Stwierdziła dobitnie, że nic już nie będzie po staremu.
śmiechłam. Świetny film obejdzie się bez seksu. Dobry zaznaczy jego obecność subtelnie, na tyle ile to wymaga. Dno będzie seksem epatować, oddziaływać na zwyczajne instynkty człowiecze, zwłaszcza młodych ludzi, którzy doświadczają nowych doznań.
Nie jestem za porno-ekspansją już od dawna, i cieszy mnie że coraz więcej osób zauważa problem.
Jakby się rozejrzeć to wszystko co publiczne, darmowe lub masowe kręci się wokół seksu :o
Mnie się akurat podoba, że pokazali ich jako LUDZI. A nie własnie tylko nieskazitelnych świętych BOHATERÓW. Sama scena seksu, tak samo jak ten pocałunek z Alą zostały skrecone w taki sposób... No nie wiem jak Wam, mnie sie sposób pokazania tego kompletnie nie podobał i to elementy, które negatywnie wpłynęły na mój odbiór filmu. Bardziej jak w jakieś tandetnej komedii romantycznej z Ashtonem Kutcherem. Nie było to wzruszające. Raczej zniesmaczające. i nie chodzi o to, że był seks i była nagośc. Tylko o sposób w jaki to pokazano.
"To, że w dzisiejszych czasach 'bzykanie' koleżanek na prawo i lewo nie budzi wstrętu nie znaczy, że było tak zawsze. Osobiście wierzę, iż ludzie tamtej epoki (szczególnie młodzi) inaczej patrzyli na zbliżenia, a na pewno nie przez pryzmat wulgarności."
Wiesz czym jest wojna? To takie coś od czego ludziom generalnie i bardzo często po prostu puszczają hamulce. No, bo widzisz ani Niemcy ani w sumie Rosjanie nie mieli jakiegoś kodeksiku moralno-obyczajowego, w którym jasno czarno na białym stałoby, że należy gwałcić, palić i mordować. Jakoś jednak to robili... dziwne no nie? Przed swoimi małżonkami koledzy po powrocie z linii frontu podejrzewam, że też się nie chwalili ile to fajnych Polek udało im pochwycić w swe lepkie sidła w dusznej ciasnocie warszawskich uliczek... i pewnie również jakichś tam innych.
Naprawdę wierzysz w to, że w związku z tym w takich okolicznościach żadnemu z tych ludzi nie poluzował odrobinę swoich więzów moralnych, aby najzwyklej w świecie po ludzku zabawić się z dziewczyną? Mówimy przecież o dorastających chłopcach i dziewczętach, którzy ostatecznie z reguły zaczynali sobie zdawać sprawę z faktu, że żywo z tego już nie wyjdą. Pewnie, że były jakieś różnice obyczajowe i kulturowe, ale pewne rzeczy dla ludzkości ogółem są czymś constans. Pewnie osoby o jakich piszesz też się zdarzały... pewnie byłoby taką znaleźć znacznie łatwiej jak i dzisiaj, niemniej w w wersję o nieskazitelności każdego z tych ludzi najzwyczajniej nie wierzę i nie uwierzę, dlatego akurat ta historia mnie zupełnie nie razi.
Oczywiście, masz rację. Wojna to też miejsce na miłość, spontaniczną, często bezmyślną, rozumiem. Rozumiem też, że są na tym świecie różni ludzie - różni byli też wtedy. Jednak sposób przedstawienia tego seksu, ta scena slow-motion w rytmie ciężkiej, bijącej po uszach muzyki - to mnie zniesmaczyło. Wyglądało to jak z filmu erotycznego, kompletnie nienaturalnie - biorąc pod uwagę także pracę kamery. To było po prostu takie 'niepolskie', nachalne, kiczowate, naprawdę nie wiem jak mam to określić, takie mam osobiste odczucia.
Wracając jednak do tematu miłości w tamtych czasach, to dalej jestem przekonany o zupełnie innym patrzeniu na świat ludzi II wojny światowej. Możemy tylko gdybać, ale chociażby taka wartość jak wierność wtedy była czymś 'ważniejszym' niż w czasach obecnych. Ówczesna młodzież nie miała tak złych wzorców jak dziś - przecież to oczywiste, iż myślano inaczej, mimo może jakichś pojedynczych wyjątków. Dlatego przyczepiłem się np tej zdrady. Zdrady, która według mnie miała przyrównać tamtą młodzież do naszej. Bo jeżeli utożsamiamy się z bohaterami filmu, to nabiera on bardziej realnego wydźwięku, czyż nie? Zaryzykuję stwierdzenie, iż ten motyw miał po prostu 'ukazać prawdę', której nikt nie zna, "jednak ciekawie wygląda, jest dla nas taka naturalna i, ot, fajnie się ogląda, bo to takie prawdziwe i życiowe. Przyciąga".
"Oczywiście, masz rację. Wojna to też miejsce na miłość, spontaniczną, często bezmyślną, rozumiem. Rozumiem też, że są na tym świecie różni ludzie - różni byli też wtedy. Jednak sposób przedstawienia tego seksu, ta scena slow-motion w rytmie ciężkiej, bijącej po uszach muzyki - to mnie zniesmaczyło. Wyglądało to jak z filmu erotycznego, kompletnie nienaturalnie - biorąc pod uwagę także pracę kamery. To było po prostu takie 'niepolskie', nachalne, kiczowate, naprawdę nie wiem jak mam to określić, takie mam osobiste odczucia."
Jeżeli zastrzeżenia żywisz w stosunku do formy to w sumie nie mam do czego się przyczepić. To kwestia gustu po prostu. Mnie ta scena jakoś w sumie niespecjalnie raziła, ale ja też nie mam jakiejś awersji do tego typu muzyki.
"Wracając jednak do tematu miłości w tamtych czasach, to dalej jestem przekonany o zupełnie innym patrzeniu na świat ludzi II wojny światowej. Możemy tylko gdybać, ale chociażby taka wartość jak wierność wtedy była czymś 'ważniejszym' niż w czasach obecnych. Ówczesna młodzież nie miała tak złych wzorców jak dziś - przecież to oczywiste, iż myślano inaczej, mimo może jakichś pojedynczych wyjątków. Dlatego przyczepiłem się np tej zdrady. Zdrady, która według mnie miała przyrównać tamtą młodzież do naszej. Bo jeżeli utożsamiamy się z bohaterami filmu, to nabiera on bardziej realnego wydźwięku, czyż nie? Zaryzykuję stwierdzenie, iż ten motyw miał po prostu 'ukazać prawdę', której nikt nie zna, "jednak ciekawie wygląda, jest dla nas taka naturalna i, ot, fajnie się ogląda, bo to takie prawdziwe i życiowe. Przyciąga" "
Czy ja wiem, czy to można nazwać zdradą? W sumie to on ją zostawił choć w dość żałosny sposób co tu ukrywać.
Dobrze wiedzieć, a więc nawet filmu nie obejrzę. Nie lubię jak profanuje się powstańcow. Harcerze przestrzegali czystości, a o zdradzie nie było mowy. Słowem ten film jest całkowita klapą.
zgadzam sie z Tobą, o gustach niby się nie dyskutuje, no ale ten film.....szok...,,,
Zawsze mnie bawiło to święte przekonanie ludzi, że obecne czasy to syf i sodoma i gomora :)) wbrew pozorom to co ludzie wyprawiali setki i dziesiątki lat temu wcale nie było bardziej subtelne od tego co wyprawiają dzisiaj, jedynie media się zmieniły i teraz bardziej epatuje się seksem w reklamach. Nie oznacza to, że dzisiaj ludzie ru.chają co się da, a wcześniej byli cnotliwi i oddawali się uciechom jedynie pod kołdrą w łóżku tylko i wyłącznie z ukochanym partnerem/partnerką
To ty chyba mało wiesz...A wiesz co za czasów królewskich wyprawiała inteligencja dworska z samymi królami włącznie ? To była seksualna dżungla. Ale w podręcznikach historycznych tego nie przeczytasz.
Przyczepiliście się do tego seksu niczym Putin do władzy. Po pierwsze, jaki jest sens w porównywaniu "inteligencji dworskiej" z polską młodzieżą znajdującą się w takim położeniu? Po drugie, przecież to wiadome, że seks od zarania dziejów uprawiany był w przeróżnych formach, mając na uwadze chociażby rozwiązłe życie starożytnych Rzymian. Nie wiem, czy tak trudno zrozumieć moje wcześniejsze wpisy; nie mam pojęcia, czemu staracie się mi uświadamiać oczywistą oczywistość, możliwe, że lubicie się czuć "mądrzej" od innych w internecie. Mogę to zrozumieć, w porządku.
Wytłumaczę w skrócie: forma przedstawienia tego stosunku nie była jak na taki film dobrze zrealizowana, a do tego ten wątek zdrady, bo według mnie to zdrada była. A czy chłopiec wychowany w dobrym domu, w dobrych warunkach, dopuściłby się czegoś takiego, mając jeszcze w pamięci egzekucję swojej rodziny i tysiące latających pocisków tuż za oknem - jestem w stanie wątpić. I cóż, zostanę przy moim zdaniu, może wyidealizowanym - nie wiem tego ja, nie wiecie Wy. A skoro nie byliście w Warszawie w ówczesnych czasach i nie przeżyliście wojny na własnej skórze to proszę, nie pouczajcie, nie krytykujcie, szanujcie zdanie innych.
Pozdrawiam.
Jak dla mnie to akurat wątek "bzyknięcia" koleżanki podczas powstania jest jednym z bardziej realnych. Jak się kończy świat to i emocje są inne niż zazwyczaj. Niestety źle Ci się wydaje,że ludzie byli wtedy tacy porządni. Proponuję przeczytać Granice Nałkowskiej, albo poczytać (ew obejrzeć) Przedwiośnie czy Ziemię Obiecaną czy moralność Pani Dulskiej. Bzykania Ci tam nie zabraknie, A to tak na początek :) Ludzie od zarania dziejów lądowali w łóżku w różnych kombinacjach, może się tylko o tym głośno nie mówiło, co nie znaczy,że tego nie było.
Nie no, gdzie tam. Czasy się trochę zmieniły, ale tak na prawdę ludzie są tacy sami od wieków, może zmieniają się trochę pod wpływem rozwoju, globalizacji itd, ale ogólnie myślę, że dużo cech w społeczeństwie jest takich samych. Wszyscy słyszą o milionerach zmieniających partnerki jak rękawiczki, lub urządzających orgie w swoim domu. A co robili królowie trochę czasu wstecz? To samo, tylko, że wtedy nie wszystko było dokumentowane przez media tak jak teraz. Teraz po prostu ludzie wiedzą więcej (mam tu na myśli co się dzieje na świecie), więc tak się myśli, że społeczeństwo jest strasznie rozpustne itd, ale myślę, że ileś lat temu było tak samo, tylko po prostu nie wiedziało o tym tyle osób. A i z tego co słyszałem to Warszawa w XX-leciu międzywojennym była miastem grzechu ;).
dubstep jest chyba dwa razy o ile dobrze pamiętam. muzyka jest całkiem nietypowa jak na polski film.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi! Nie będę wypowiadał się na temat filmu, albowiem owego nie widziałem, może kiedyś obejrzę, ale obawiam się silnych ataków IRYTACJI, więc wolę się oszczędzać... "Sala samobójców" dla mnie jest nieznośna, ale oczywiście rozumiem, że styl Komasy może się podobać.... niemniej, takie zabiegi, jak z dubstepem, wydają mi się artystycznie podejrzane... gdyby zamiast tego dać np. Chór Dana, może by to miało mocniejszy wydźwięk...
W filmie jest dużo dobrej muzyki. A jednokrotny dubstep mi osobiście nie przeszkadzał.
to nie jest utwór Skrillexa, tylko Radzimira Dębskiego, jak na razie nie jest nigdzie dostępny, oprócz filmu
Irytuje mnie ta cala nagonka na dubstep w "Miescie". Jest to po prostu cos innego, nikt nie jest przyzwyczajony do ogladania wojny w tle muzyki elektronicznej, ale czy dlatego musi byc to slabe? Takim samym trickiem posluzyl sie Luhrmann w Wielkim Gatsbym i wszyscy podniecali sie jak glupi. Najwyrazniej polscy rezysezy nie moga pozwolic sobie na odrobine odrebnosci.
Rezyser chyba za bardzo odwolywal sie do Gatsbiego, bo nawet muzyke do trailera sciagnal...
Właśnie porównałeś film o przerośniętej bogactwem śmietance Nowego Jorku gdzie głównym tłem były wydawane przez gospodarza huczne imprezy z hektolitrami alkoholu, dziesiątkami zatrudnionych tancerzy i artystów rodem z cyrku de Soleil o których miały słyszeć całe Stany Zjednoczone do filmu o Powstaniu Warszawskim.
Brawo, haha.
Porownalam* jak juz.
Oba filmy dzieja sie w dalekiej przeszlosci i soundtrack z nich budzi takie samo zdziwienie wiec nie rozumiem co w tym dziwnego.
Z reszta, chodzi o sama taktyke tworzenia muzyki do filmu, niekoniecznie trzeba od razu odwolywac sie do calej fabuly. :P
Przepraszam za złe odniesienie się do płci.
Powstanie to nie jest przeszłość daleka, wiele z nas "zna ludzi którzy znają ludzi / znajomych / rodziny powstańców etc", ale można powiedzieć, że to już kwestia umowna co dla kogo jest stare, a co nowe.
Do fabuły również moim zdaniem trzeba się odwoływać, nie bez kozery filmy dzielą się na gatunki i jakkolwiek w filmach o tematyce lżejszej fikcyjnej jak najbardziej można pokusić się o zabawę z muzyką oraz przeplatanką nowych hitów ze starymi przebojami nie bacząc na rodzaj muzyki to w filmie o nieudanym powstaniu i rzezi młodych Polaków takie wplatanie dubstepu dzieje się w mojej opinii bardzo na siłę. Oglądając tę scenę miałam wrażenie, że reżyser lub inny producentopodobny narzucający się stwór próbuje przypodobać się i dopasować do dzisiejszych tygodniowych muzycznych hitów. Te zabiegi typu slow motion czy niepotrzebne efekciarskie sceny jak pocałunek w cieniu latających strzał miał na celu pokazać iż polskie kino historyczne ruszyło do przodu pozostawiając część martyrologii za sobą uderzając bardziej w tę amerykańską metodę kręcenia filmów o tematyce wojny. Moim zdaniem właśnie niefortunny dobór muzyki i niepotrzebne nadużywanie tej stylistyki osiągnęło po prostu efekt kiczu.
Masz bardzo dobry przykład Baza do którego się odniosłaś, który w Moulin Rouge balansuje na granicy kiczu i arcydzieła. To jest bardzo cienka linia w filmach muzycznych "lekkich", a co dopiero w wojennych.
I gwoli ścisłości nie jestem za ograniczaniem doboru muzyki jakiejkolwiek, po prostu w tej stylistyce mi to nie pasuje. Moim zdaniem albo robimy film sieczkę o młodych heroicznych z powstania przesycony muzyką nowoczesną w tym elektronika i dubstep (co bym chętnie obejrzała) albo robimy coś w stylu miasta 44 z tym, że dziękujemy za te dziwne niepasujące muzycznie wstawki. Wydaje mi się, że próbowano trochę pogodzić te dwa światy i mi to po prostu nie pasuje. Zwłaszcza kiedy mamy wspaniały dorobek muzyczny z tamtych czasów, a film zdecydowanie kręcony jest na poważnie z odtwarzaniem większości najbardziej charakterystycznych wydarzeń powstania.
Pozdrawiam!
Szczerze powiedziawszy mi tez nie przypadly od gustu kiczowate sceny pocalunkow w zwolnionym tempie, natomiast dubstep sam w sobie nie przeszkadzal mi w ogole. Po prostu trzeba podchodzic do tego sceptycznie bo reszta filmu jest zrobiona moim zdaniem prawie idealnie. :)
Moim zdaniem polscy reżyserzy nie umią kręcić scen erotycznych. To jest kolejny dowód. Młodzi ludzie byli wtedy inni, nie było takiej otwartości jak teraz. Wierność i honor znaczyły dużo więcej. Tak, kochali się podczas powstania. Dlatego chciałbym w tym filmie zobaczyć ich miłość, a nie tandetne "nie wiadomo co".
"Moim zdaniem polscy reżyserzy nie umią kręcić scen erotycznych."
Komasa dowodzi, że umią, a nawet umieją.
"Młodzi ludzie byli wtedy inni, nie było takiej otwartości jak teraz."
Nie rozumiem ciągłej dyskusji na temat tego, jacy byli młodzi ludzie kiedyś. Z premiery na stadionie wychodzili powstańcy ze łzami w oczach, mówiąc, że film idealnie oddaje ich życie w tamtym czasie, że było dokładnie tak, jak zobrazował to Komasa. Chyba wiedzą lepiej, czyż nie?
"Kiedy ten Czerniaków już się wali, kiedy po drugiej stronie ściany są Niemcy, a tutaj ta łączniczka zdzierająca z siebie to wszystko do naga... Bieliznę pokazuje... Trzy tygodnie byliśmy niegoleni, niedomyci i głodni. A oni w filmie oddają się temu gwałtownemu seksowi... Bzdura, po prostu bzdura"
Opinia jednego z powstańców po pokazie filmu. Nie wszyscy więc byli czymś takim zachwyceni.
A wracając do strony technicznej - w jakim dramacie wojennym doświadczyłeś takiej sceny? Dubstep, gwałtowna praca kamery, te cholerne slow-motion... Czy prawdziwy film o wydarzeniach z lat 40' powinien zawierać tak ohydne nawiązania do współczesności? Takie sceny mogą być w jakichś filmach akcji, science-fiction, a nie poważnym, tragicznym obrazie walczącej Polski. Aż szczęka opada, potem już tylko należy spuścić głowę z wyrazem zażenowania.
A co do wcześniejszych wypowiedzi - tak, porównujcie amerykańską historyjkę o kochliwym milionerze do wojny. Zresztą w sumie nie każdemu ten zabieg się podobał. Bo jak mamy odwzorować lata przedwojenne puszczając muzykę elektroniczną XXI wieku...?
Cytat wyjątkowo trafny, też czytałam ten wywiad na onecie. Komasa przyznał, że ma świadomość, iż nie jest w stanie zadowolić wszystkich, jak to z reguły bywa. Niemniej jednak, jest wiele głosów "za" - nie dodam cytatu, bo musiałabym pogrzebać, ale w Internecie jest wiele opinii, prawdopodobnie tyle samo na tak, co na nie.
"A wracając do strony technicznej - w jakim dramacie wojennym doświadczyłeś takiej sceny? Dubstep, gwałtowna praca kamery, te cholerne slow-motion... "
Nie doświadczyłam i to mnie urzekło - fakt, że można wypowiadać się na jeden temat, używając tylu różnych sposobów. Odczytujemy to niejednoznacznie, jednak wg mnie sceny slow-motion, a już na pewno ta pocałunku i erotyczna, przenoszą widza w sferę uczuć bohaterów, zapomnienia i gloryfikacja tych kilku minut, podczas których dwie osoby stają się jednym ciałem. Może to nadinterpretacja albo kwestia gustu.