Jak on ginie? Przecież na końcu rzucają się na niego wampiry a potem się okazuje że zginął w szpitalu bo ten mały mu odłączył aparature...dziwne to. Zna ktoś odpowiedź?
Cały ten film jest niespójny. W książce ksiądz po napiciu się krwi Barlowa miał stać się przeklęty, ale i (bodajże, jak dobrze pamiętam, bo książkę czytałam jakiś czas temu) nieśmiertelny; nie mógł też przekroczyć progu kościoła. Natomiast w filmie mamy księdza-mordercę, sługę wampira, który ni z tego ni z owego rozdaje jedzenie ubogim i ginie od uduszenia poduszką...
Ponadto scena z wampirami (bardziej zombie przypominały, beznadzieja...), które zmierzały w stronę księdza też jest bezsensowna- przecież nie mogli go zabić, bo został naznaczony przez Barlowa, ich mistrza...
Albo fragment, w którym wampirzyca Susan czekając na zaproszenie od Bena opowiada mu, że nie mógł uratować tamtego chłopca w wannie. Doprawdy wzruszające, aż mi się łza w oku zakręciła.
Żywienie się ciałem przez wampiry?? Moim zdaniem scenarzysta miał bujną fantazję i mocno jej nadużywał podczas pracy przy tym filmie.
Wg mnie sprawa prosta. Kiedy Mears z Markiem uciekają z miasta ksiądz mówi coś w stylu bądź przeklęty, nie pamiętam już dokładnie. W wersji co mam na DVD (remake) nie zauważyłem aby wampiry się na niego rzuciły, co najwyżej otaczały go, ale wyglądało to bardziej jakby były po jego stronie, ze względu na Barlowa (kolega wyżej opisał).
Potem jest jakby przeskok czasowy i tutaj należy przypomnieć sobie scenę z początku filmu, jak po jakimś czasie Mears atakuje księdza, który jakieś tam posiłki przygotowywał. Obaj trafiają do szpitala, Mears opowiada swoją historię, a Mark zabija księdza, prawdopodobnie dusząc go poduszką.