Gdyby zrezygnować z idiotycznego "dark side" (handel piracką grą na CD-ROMie, przemyt kilku pukawek prawdopodobnie w majtkach jednego marines z Afganistanu do USA) oraz z banalnego przesłania: amerykańce = dobroć i szlachetność, reszta = zło oraz popracować kilka dni dłużej nad skleceniem choćby kilku dobrych dialogów oraz zatrudnić porządnych aktorów i wybłagać by przynajmniej kilka scen zagrali naturalnie oraz gdyby tak napisać scenariusz aby rola ojca i matki nie budziły zażenowania (swoją tępotą) a rola syna DiCaprio nie opierała się na wywijaniu oczętami w kierunku ułożenia swojej grzywki ten film MÓGŁBY być całkiem niezły. Wystarczyło skupić się na relacjach pies-nowy właściciel i to rozbudować. A nie jakieś hamerykańskie debilne fajerwerki w tle, które obrzydziły mi oglądanie. Piesek 10/10 , reszta - milczenie.