Cóż tu dużo mówić - film jest piękny, ale co najważniejsze bardzo wzruszający. Kiedy chłopak umarł płakałam na
oszalała. Zaprzyjaźniłam się z wszystkimi bohaterami, a zwłasza z głównym. POLECAM.
Ja też wycisnęłam z siebie fontannę łez gdy Rock'y leżał nieruchomo w łóżku. A jednocześnie odczułam, że te poruszające sceny nie są patetyczne. Wszystko było takie naturalne. Również zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi bohaterami - nawet lekko szemrane towarzystwo matki miało w sobie urok, a co najważniejsze stali za Rocky'm murem. :)
W pewnym momencie filmu Rocky patrzy na mape z powbijanymi pinezkami(miejsca ktore chcial z kumplem odwiedzic)i byla wbita pinezka w WARSZAWE. Choroba na ktora cierpial glowny bohater zdarza sie raz na 220 milionow urodzen. Koncowka filmu niestety pokazala wielka ignorancje. Mam na mysli scene gdy odwiedzaja jego grob a na nagrobku jak byk jest wyryte 1964-1980... Sa to brednie bo rocky urodzil sie w 1961 a zmarl w roku 1978. Nie mam pojecia dlaczego zmieniono cos tak waznego jak date urodzin i smierci glownego bohatera...