Nominacji. Byłoby równie śmiesznie jak te siedem. (Dla Damona najbardziej niezrozumiała.) I tak trochę jest, a najlepiej się poznali na tym filmie ci od Złotego Globu. Pomyśleli, pomyśleli i wymyślili, że to komedia jest, bo przecież nie musical. I nie, nie będę się czepiał, że jak się robi wodę z hydrazyny to się wybucha, a Damon nie wybuchł. Obejrzałem bez znudzenia, bo lubię sf i mam obniżony próg bólu. Tyle, że na Marsie w stylu równie amerykańskim byli już wcześniej Moss z Kilmer`em. Jak dla mnie bez wielkiej różnicy. (Moss trochę robi różnicę.) Nie jestem przekonany, czy za rok, dwa ktoś będzie o tym filmie pamiętał. Do czasu aż jakaś Fanning pokieruje jakimś Hemsworthem w pięknej rakiecie na czerwoną planetę.