Jeżeli ktoś zada mi kiedyś pytanie jak nie interpretować Szekspira, pokażę mu ten film. Reżyser postanowił odebrać dziełu to co stanowi sól dramatów anglika. Filmowi zostało odebrane to co stanowi o sile jego utworów czyli dramaturgia, całe napięcie i ekspresja. Film nie ma tempa, a Kurzel stawia na ładne obrazki i miny które nic nie mówią.
Zgadzam się. Przesadne epatowanie surowymi plenerami a za mało Szekspira. Niewybaczalne braki, jak scena z warzeniem zupy przez czarownice. Sceny ze zmywaniem krwi utopione w mroku. Kompletnie nieuzasadnione kręcenie wielu scen kamerą z wolnej ręki. To pasuje do filmów wojennych a nie do pomnikowych scen. Kilka scen wyglądało jak z amatorskiego filmu. Odejście czarownic po przepowiedni. Spotkanie Makbeta z królem po bitwie na jakimś pagórku. Totalne nieporozumienie. Urzekła mnie scena zabójstwa i śmieci lady Makbet. Bardzo dobry pomysł z płonącym lasem. Ogólnie bardzo mieszane odczucia.