Obejrzałem ten film wczoraj i znienawidziłem retrospekcję. Gdybym nie rozróżniał kolorów, to w ogóle nie miałbym pojęcia czy oglądam teraźniejszość, czy przeszłość.
Film trzeba pociąć i zmontować jeszcze raz bo w obecnej formie to straszny chaos.
Dokladnie, ja przed obejrzeniem przeczytałam książkę i chyba tylko dlatego byłam w stanie się połapać. Bardzo zmarnowany potencjał.
Wiele filmów operuje takim zabiegiem. Jeśli w tym filmie trudno było ci ogarnąć które wydarzenia były z teraźniejszości a które z przeszłości mimo tego że było widać to jak byk po chociażby fryzurach i strojach bohaterek no to cóż...współczuję.
Tu się nie zgodzę, nawet Memento miało lepiej zorganizowaną akcję a tam dosłownie wszystko dzieje się "od tyłu". Okropną decyzją było pozostawienie tych samych aktorek do grania dzieci. Aż do końca filmu myślałam, że scena z paleniem kartek była maksymalnie 4 lata przed ich ślubami. Amy wydawała mi się upośledzona psychicznie, tymczasem według scenariusza miała mieć wtedy 12 lat. Gdyby zatrudnili dzieci to sceny retrospekcji byłby czytelne i nikt by nie miał z nimi problemu. Oglądanie dorosłej kobiety w stroju wróżki jest co najmniej dziwne,
Widziałam kilkanaście filmów z użyciem retrospekcji, ale bardziej umiejętnie... Gdyby nie fakt, że parę lat temu obejrzałam film z 1996, to też bym się pogubiła. Zresztą tamta wersja podobała mi się bardziej i nie chodzi mi tylko o retrospekcje.
Film jest świetny ale co do tej retrospekcji no to beka. Ja rozumiem wymienne powyżej Memento czy dziesiątki innych filmów gdzie ma to sens ale tutaj. Po co? Ktoś czytał oglądał coś na ten temat po co to zrobili? Co autor miał na myśli decydując się na tego typu krok? Chcieli uatrakcyjnić, skomplikować? Jprd
Ja zrozumiałam te retrospekcje dzięki grzywce jednej z bohaterek xd ale ogólnie to bez szału film, taki o niczym tak naprawdę.
Jakbyś nie pił alkoholu do oglądania to byś pojął co się tam dzieje - ot cała tajemnica. Zaćmiony umysł źle myśli.
Zgadzam się całkowicie. Wykorzystanie retrospekcji w tym filmie jest całkowicie niezrozumiałe i niepotrzebne - tym bardziej, że powieść rozgrywa się chronologicznie, bez retrospekcji.
Retrospekcje "wydają się" tu zbędne, ale nie mam najmniejszych problemów ze śledzeniem obu osi czasu... Przecież nawet Jo włosy sprzedała, żeby było łatwiej widzom się połapać XD Martwi mnie umiejętność logicznego rozumowania i oglądania ze zrozumieniem, przecież poza scenami z czasu choroby Beth wydarzenia na obu osiach nawet nie są podobne :/
Myślę, że dla współczesnego widza ten film poprowadzony linearnie byłby zwyczajnie nudny i nie mielibyśmy wystarczająco dużo czasu, żeby polubić niektóre z postaci (czy przejąć się ich losami), a zatrudnienie młodszych aktorek do scen dziejących się w dzieciństwie raz, że utrudnia pracę na planie (dodatkowe castingi, wynagrodzenia, przepisy dotyczące czasu i warunków pracy nieletnich itp.), a dwa: niekoniecznie pomogłoby się odnaleźć, bo już mamy sporo bohaterów, połapanie się który obecny dorosły był jakim dzieckiem wcale nie byłoby jakoś dużo łatwiejsze.
Retrospekcje miały sens, ale problem jest w tym, że twórcy filmu zakładali, że Małe kobietki to tak znana wszystkim opowieść, że takie pomieszanie nie będzie przeszkadzać widzom.
To nie wina samego zabiegu, a braku jego wyeksponowania.
To poproszę o klucz na podstawie pierwszych scen, co jest retrospekcją, a co teraźniejszością.
Absolutnie nie rozumiem tego hejtu na zabieg retrospekcji w tym filmie, chodzi o ukazanie kontrastu między szara dorosłością a kolorowym dzieciństwem nad którego końcem tak rozpacza Jo. Nadają wszystkiemu głębszego wydźwięku. Nie sądziłam ze dla kogokolwiek te sceny mogą być niezrozumiałe czy chaotyczne, a jednak :) Ale jeśli ktoś ocenia TAKI film na mniej niż 6 gwiazdek to wszystko co musze wiedzieć