Półtorej godziny naprawdę dobrej i dynamicznej rozrywki. Momentami nawet brawurowej! Gdy zaczyna się atak terrorystów to widz na fotelu siedzi jak zahipnotyzowany. Właściwie nie wiadomo gdzie się patrzeć i co robić.. Giną głowy państw, wybuchają słynne budowle, narasta poczucie zagrożenia. Jest to do tego stopnia realistyczne i udane narracyjnie, że w pewnym sensie stajemy się świadkami czy zaangażowanymi uczestnikami tej historii. Dajemy się wciągnąć jak w emocje z dobrego thrillera. Pomagają w tym też dobre i przekonywujące kreacje Eckharta i Butlera. To nie oni uciekają.. My uciekamy wraz z nimi po opustoszałym Londynie.
Stopień infiltracji filmowo poraża. Wielostopniowość i wielowariantowość ataków szokują. Nie spodziewałem się, że te sekwencje pokonają swój pierwowzór czyli "Olimp w ogniu" a jednak tak się stało. Później również jest ciekawie ale już nie tak absorbująco. Ciekawą nowością jest pewnego rodzaju ucieczka od "poprawności politycznej" i scenariuszowe przyznanie gł. bohaterowi "prawa" odpłacania swoim przeciwnikom ich monetą - w dosyć brutalny, okrutny i zbliżony do tortur sposób (nóż)
Niestety w filmie nie zabrakło też słabości scenariusza i ról. Wiele postaci z pierwszej części jest wciśniętych zbyt na siłę (nawet Morgan Freeman czy Angela Bassett). Colin Salmon jest wybitnie nieprzekonywujący w swojej roli zarządzającego sytuacją kryzysową. Sam scenariusz także zawiera punkty za słabe, żeby przejść nad nimi do porządku dziennego, nawet w konwencji kina akcji. Zwłaszcza "rąbankowa" końcówka. Niezbyt dopasowane do całości fabuły są także sceny cywilne (rodzinne Butlera czy nawet Basset w helikopterze)
Ale reasumując - dobra rozrywka i ekscytujący seans.
A co jest według ciebie lepsze : Olimp czy Londyn ? Który bardziej ci się podobał ?
Różnią się ale jednak Olimp :)
Mimo wszystko był lepszym filmem i bardziej opierał się też na grze aktorskiej (było tam sporo charakterystycznych ról). Ograniczenie terenu akcji do obszaru Białego Domu też umożliwiło większą wiarygodność fabuły i zmniejszenie elementów, które mają mniejszą wiarygodność scenariuszową albo wymagają więcej dobrej woli, żeby ich nie zauważyć. Nawet wymiany ognia miały tam więcej artyzmu i nie odbywały się na taka skalę "przemysłową"..
Ok ,rozumiem .Ja też wolę bardziej ,,Olimp w ogniu ,, ale mimo wszystko ,,Londyn w ogniu ,, to bardzo udane kino akcji .
Ciekaw jestem czy w ewentualnej trzeciej części, prawem wzrastającej serii, nie skuszą się na jeszcze większe terytorium - małe państwo. A potem może kontynent?! :)
Oby nie :) A według ciebie najlepszy /najbardziej kozacki tekst z ,,Londyn w ogniu ,, to jaki ? Według mnie to ten który Butler wypowiada walce z tym arabusem na końcu mówiąć ze ,,Araby się wszedzie pchają i chcą nasz zniszczyć ale to my będziemy rządzić nadal za 1000 lat :)