Przyzwoicie skrojony dreszczowiec, w którym Eastwood jako kolejna pochodna Brudnego Harry'ego tropi na ulicach Nowego Orleanu sadystycznego mordercę kobiet... Wciąga, ma naprawdę przyjemny klimat (ach, ta duchota!), ale niestety pod koniec uchodzi z niego cała para. Najciekawsze są momenty, gdy bohater szwęda się po zakazanych dzielnicach i równocześnie z prowadzeniem śledztwa daje upust swojej żądzy i z lekka perwersyjnym upodobaniom (kajdaneczki). Gorzej robi się, kiedy przychodzi już do bezpośrednich starć z zabójcą, które zbliżają "Linę" do typowego thrillera policyjnego. Znikają wtedy gdzieś wszelkie dwuznaczności i rzecz robi się niebezpiecznie poprawna. Szkoda, bo nie mogę powiedzieć, żeby film nie przypadł mi do gustu - ma w sobie to "coś", ale najwyraźniej scenarzyście zabrakło odwagi, aby pójść dalej w zgodzie z początkowym tonem.