Ani to twój czas ani twoje środki, czemu więc ci tak źle? Może weź do ręki Biblię i zobacz sama jak naprawdę jest Bóg? Wiem, wiem, jesteś zagorzałą ateistką, ale może zadaj sobie, tak na spokojnie, pytanie: "A co jeśli się mylę?"

Jeśli się mylę, to miłosierny pan wyśle mnie do jeziora ognia. Chyba, że się nawrócę na 5 minut przed śmiercią i wtedy będę z tobą siedzieć na chmurce. Ciebie to będzie bolało jak brata syna marnotrawnego, bo przecież całe życie wiodłes pobożne życie, a tu nagle przychodzi jakiś kur****szon i wiedzie ten sam żywot, co ty, mimo iż rączki trzymałeś na pościeli i zgłębiales święte księgi. Po co był ten trud, jak można było sobie używać?

W sumie mogłam się spodziewać bluzgów i ironizowania, półtora roku temu pewnie też bym się tak zachowała. Jeśli zdążysz się nawrócić przed śmiercią to bądź pewna, że będzie mnie to cieszyć, obyś tylko zdążyła. Bo możesz wpaść pod samochód i nie będzie żadnego "5 minut przed śmiercią"... Pamiętaj, że Bóg jest nie tylko miłosierny,jak ironizujesz, ale też sprawiedliwy.

Bluzgi - ocenzurowane jak widzisz, czasem bardzo potrzebne, aby było dosadniej. Chyba, że od czasu twojego nawrócenia mierzi cię wszystko, co ludzkie. Ironizowanie; czym że byłby świat bez niego? Nudnym miejscem sztywnych dewotów. Założę się, że półtora roku temu byłaś lepszą osobą, teraz odczuwasz wyższość, bo "gott mit uns". W sumie, to wszyscy wierzący są tacy sami. Reprezentują ciekawą mieszankę pogardy i politowania (w różnych proporcjach) wobec ludzi myślących inaczej, tak jak ty tutaj.

Jeżeli wpadnę pod samochód i zginę, to obrócę się w nicość, jak miliardy ludzi przede mną i po mnie. Raczej nie będę się zastanawiać, czy warto było się nawracać, bo do tego trzeba mieć sprawny mózg, który w wypadku traci swoje funkcje poznawcze.

Jeżeli twoja bozia istnieje i jest tak małostkowa, że ukarze mnie za brak w wiary w bzdury spisane 2000 lat temu, to nie chcę mieć z nią nic do czynienia, bo nie jest warta mojego czasu.

Masz ochotę nadal, to ciągnąć, czy raczysz odpuścić tę żenującą ewangelizację?

Bardzo dkładnie opisałaś siebie, z Twoich słów bije pogarda, pokazałaś mi dobitnie gdzie jest moje miejsce w szeregu.. Jeśli w ten sposób się musisz dowartościowywać to ok. I wybacz jeśli moje słowa odczytałaś jako próbę ewangelizacji siłowej i bardzo Cię to zabolało. Raczę odpuścić, bo widzę ile w Tobie jadu a nie chciałabym abyś się w nim utopiła. Pozdrawiam i już się nie odzywam.

Nie gardzę ludźmi, gardzę wytworem Jahwe, okrutnym, egoistycznym, zadufanym w sobie mścicielem. Widocznie słabo znasz Biblię, jeśli tego nie widzisz, polecam ją jeszcze raz dokładnie przeczytać.

Jad? A może po prostu podchodzę krytycznie do tego filmy jak i księgi na podstawie, której nakręcono adaptację?

Schlebiasz sobie, myśląc, że coś takiego może mnie zaboleć. Za to widzę, że ty jesteś wielce urażona. Skoro Chrystus ma takich przewrażliwionych ewangelizatorów, to wieszczę rychły upadek Chrześcijaństwa.

Ok, wygrałaś. W swoim mniemaniu mi dowaliłaś, w swoim mniemaniu lepiej ode mnie wiesz co czuję, jednym słowem poczułaś się w swoim mniemaniu lepsza i w swoim mniemaniu do tego wszystkiego jesteś prorokiem. Brawa dla kogoś kto nienawidzi Boga i chrześcijan, ogląda z zaciśniętymi zębami chrześcijański film tylko po to żeby dać upust swojej frustracji. Doprawdy niezły masz sposób na życie.

W swoim mniemaniu, ty masz monopol na prawdę, w swoim mniemaniu uważasz, że jeśli ktoś nie wierzy, to powinien przeczytać biblijne bzdury (to go oświeci, o jakże dziecinne!), w swoim mniemaniu chcesz mi cenzurować, co mam prawo oglądać. W swoim mniemaniu, myślisz, że nienawidzę realnych ludzi, co mnie obraża. W swoim mniemaniu i tobie podobnych powrócilibyście do epoki stosów.

Czy czuje się lepsza? Nie. Racjonalniejsza - tak. Bardziej taktowna - też, bo nie narzucam się nikomu jak ty ze swoim czytadełkiem, tworzę oddzielny wątek.

Jesteś bardzo infantylnym człowiekiem. Takie duże dziecko. Czy naprawdę uważasz, że jeśli coś mi się nie podoba, to nie mam prawa tego oglądać i komentować?

Cóż, to nie jest mój sposób na życie, a jedna z form spędzania wolnego czasu. Dzieciaku.

Szczerze, to nic nie mam przeciwko tobie. Wszyscy jesteśmy tu na tym padole łez wbrew własnej woli. Ja nie widzę tu żadnego dzieła stwórcy, wyższej istoty, a jedynie sekwencję przypadku, chaosu. Nie ma w tym żadnego planu, a ostatecznym celem jest piach, który weryfikuje wszystkie nasze poczynania jako bezsensowne.

To naga prawda, do niej trzeba dojrzeć. Ludziom jest jednak ciężko, dlatego wymyślili sobie setki bajek i mitów, które mają tłumaczyć ich beznadziejną egzystencję. Pomaga im to żyć w jako takim kołowrocie wydarzeń z myślą, że coś jeszcze na nich czeka. Niestety, o ile część ludzi zachowuje te mrzonki i bajania dla siebie, to część pragnie wszystkim narzucać swój mit,
dlatego uszanuj proszę moje zdanie i nie wciskaj mi tych chrześcijańskich bajdurzeń.

No tak... Dlatego nie trzymam łapek na kordełce.

A czy to czasem nie jest tak, że najpierw się idzie do czyśćca? To nie jest tak, że w 5min się nawrócisz i od razu trafisz do nieba. Trzeba się oczyścić ze wszystkich grzechów, więc im więcej ich będziesz miała, tym cięższe to będzie.
Nie chodzi o to że musisz żyć w ciągłym strachu. Bóg przestrzega przed robieniem głupich rzeczy (grzeszeniem), podobnie jak twoi opiekunowie na ziemi przestrzegali cię przed różnymi niebezpieczeństwami kiedy byłaś dzieckiem - Nie wkładaj ręki do ognia bo się poparzysz. Im dłużej będziesz trzymać rękę w ogniu i im gorętszy będzie płomień, tym dłużej będziesz musiała leczyć oparzenie. Człowiek czasem jest zdolny zrobić rzeczy tak głupie, że nie ma już od nich powrotu do żywych i tak grzeszne, że nie zostanie zbawiony, ale trafi do piekła. I nie chodzi o to że "zły Bóg się mści", bo Bóg już wybaczył tobie wszystkie twoje grzechy. Żeby dusza poszła do nieba musi sama sobie wybaczyć. Dusze które idą do piekła nie są w stanie sobie wybaczyć. I nie działa to na zasadzie powiedzenia "ok, wybaczam sobie". Grzesząc na tym świecie często w ogóle nie czujemy za nie wyrzutów sumienia, czasem całe życie, ale w końcu przychodzi taki czas, że dociera do nas prawda i dostrzegamy zło jakie wyrządziliśmy, wtedy trudno jest sobie wybaczyć...

czyściec wymyśliły klechy, aby wyłudzać pieniądze od owieczek, które rzucając na tacę, wierzą w to, że przeskakują kolejne stopnie tego czyśćca. Potęga finansowa kościoła urosła na tych wszystkich baranach. O ile ludzie wierzą w różne absoluty i nagrody - dobrze, może dzięki temu jest im łatwiej pogodzić się z nieuchronnością śmierci. Najgorsze jest jednak to, że jak ludzie zaczynają w coś wierzyć, to zaraz muszą narzucać to innym. Religie są źródłem zła, fanatyzmu, podporządkowywania sobie jednych przez drugich, nie dobra.

Pierwsze słyszę żeby dawanie na tace miało pomagać w przejściu czyśćca, ale bardziej ciekawi mnie w jaki sposób doświadczasz lub doświadczyłaś tego narzucania? Narzucenie komuś wiary jest niemożliwe. Można mówić o swojej wierze, ale nie da się zmusić do tego drugiego człowieka.

Tak to chyba jest. Zrobił sobie z nas eksperyment, ale od wielu lat nas zapomniał.
Gorzej jak sobie przypomni...... to nas wytłucze po tych naszych rudych pyskach.
Rude to fałszywe.
Hej!

I tak wytłucze Cie po rudym pysku śmierć jako naturalna kolej rzeczy, więc po co dodatkowo bać się Jahwe?

Chyba że w swojej sadystycznej naturze powskrzesza wszystkich i będzie znęcać się nad niegodnymi.

Tylko czy jest sens oddawać i miłować stwórcę, który niczym nie różni się od Stalina? Ze strachu? Takich chce ludzi Jahwe mieć wokół siebie? Spanikowanych, zestrachanych, nie myślących, otumanionych propaganda?

Bije od ciebie nienawiść i promieniuje całkowita nieznajomość Pisma Świętego. Z pogardą wypowiadasz się o dziele mającym blisko 2000 i nadal znajdujących swoich czytelników. Może poleć mi coś ze swojej literatury? Piszesz też o stosach inkwizycyjnych więc nie masz nawet pojęcia o tym, że katolicyzm nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Człowiek jako byt ,również duchowy, bez wiary (nie religii) jest niepełny.

Bije od ciebie buta, anachronizm i zacofanie. Nie mam w zwyczaju polecania lektur osobom, które traktują biblię jak święta krowę, gdyż jesteśmy na innych orbitach intelektualnych. To ja tobie prędzej zarzucę jej nieznajomość, bo każdy kto choć raz przeczytał te ceglasta ramote ma wątpliwości, chyba że jest pozbawionym empatii, resentymentalnym megalomanem milujacym sadyzm. Ps. Katolicyzm jest odłamem chrześcijaństwa, nie mydl oczu że nim nie jest, bo podstawowy warunek dla religii chrześcijańskiej, czyli wiarę w zmartwychwstałego Chrystusa ma zachowaną. Zdaje sobie sprawę, że odrzucasz katolicyzm przez neopoganstwo i wiarę w "bozie", ale fundamenty są te same choćbyś się zapierał.

A i nie wszyscy potrzebują wiary w baśnie do osiągnięcia "pełności". Jeżeli potrzebna ci religia do moralnego postępowania, to świadczy to jedynie o twoim niskim poziomie, a nie ogółu za który tak chętnie się wypowiadasz.

Kończę dyskusje bo rozwalił mnie doszczętnie Twój pseudointelektualny bełkot.

Tak na zakończenie dla Ciebie do opamiętania
Ewangelia Jana 8:47

Kto z Boga jest, słów Bożych słucha; wy dlatego nie słuchacie, bo z Boga nie jesteście.

Ja chciałbym dorzucić cos od siebie bo czemu nie. Ciekawi mnie bardzo fakt ze istnienia Boga nie da sie udowodnić, ale jednocześnie braku istnienia Boga tez nie da sie udowodnić. Z tego wychodziłoby ze generalizując, niektórzy ludzie wierzą w Boga a inni wierzą ze Boga nie ma. Jednak wszyscy czy tego chcą czy nie chcą w cos wierza. Także wyglada na to ze wszysystko sprowadza sie do decyzji. Skoku w nieznane.

a ty jestes oblesnym neomarksistą

Kwestionowanie bredni to nie neomarksizm.