Można poczuć się oszukanym po skończonym seansie, film skrojony pod modne i mocno punktowane kryteria światopoglądowe. Pomimo świetnie budowanego napięcia, odbiór końcowy pozostawia duży niesmak i zawód. Całe napięcie zeszło niczym powietrze z koła. Ale zapewne dostanie dużo punktów przy wszelakich wyróżnieniach... których już coraz mniej osób śledzi.
Kompletnie nie w punkt. Do końcówki kompletnie przynudzał. Dopiero to całe ultra satanistyczne bluźnierstwo na koniec nadało twistu i jest jedynym, oraz wystarczającym powodem, aby szeroko polecać ten film. Bluźnierstwo zawsze śmieszy
Satanizm w czystej postaci
Pozdro! :)
Miałam podobnie a jest to generalnie naprawdę bardzo dobry film - poza elementem zakończenia właśnie. Ta muzyka , aktorstwo , praca kamery etc są świetne
Spojler;
Nie uważasz że jest to wątek który nie ma wpychać lewackich ideologi a wręcz przeciwnie? Gdy znaleziono wreszcie akceptowalnego kandydata, wśród tych wszystkich ułomności ludzkich, okazało się, że papież nie tylko jest człowiekiem, ma ludzkie myślenie, ludzkie słabości ale też ludzkie ciało? W teorii papież powinien być namiestnikiem Bożym na ziemi, jaką rolę w tej posłudze miały by pełnić genitalia? Poza tym, wśród tych wszystkich kradzieży, korupcji, kłamstw czy kandydat, który z lekka różni sie biologicznie wciąż jest najgorszą opcja? Nie chcę tutaj nikogo przekonywać, to moje spostrzeżenia:))
Taką rolę w posłudze papieża pełnią jego genitalia, że aż zrobiono o tym cały film. Nie o konflikcie ekumenizmu z tradycjonalistami, oddając głos obu stronom, nie o wątpliwościach głównego bohatera, nie o skandalach w Watykanie, nie o pięknie mszy trydenckiej, nie o zasadności celibatu czy jego braku, tylko o penisie papieża. Tudzież jego braku. I to nad tym zagadnieniem po seansie musimy się pochylać, penis lub jego brak mamy roztrząsać. Bardzo wzniosły film i oczywiście na nasze czasy, bo jakże by inaczej. Penis lub jego brak jest absolutnym tematem numer jeden większości społeczeństwa obecnie.
Wiesz, że film powstał na podstawie książki? Czytałeś książkę? Czy tylko film obejrzałeś? Jeżeli w ogóle obejrzałeś.
Widać, że nie oglądała Pani dokładnie, bo wybrany papież penisa posiadał, ale również kobiece narządy. Kto wie, może już niejednego papieża takiego mieliśmy :)
To w istocie fascynujące. Chętnie o tym poczytam więcej. W zasadzie to zrezygnuję ze wszystkich swoich dotychczasowych pasji, a zajmę się zagadnieniem penisów papieskich. NOT.
Po prostu czasami warto coś doczytać lub douczyć się, jeśli chce się wypowiadać w danym temacie z SENSEM.
Jak na razie wypisałam w temacie dziesiątki zdań z sensem na poparcie mojej oceny filmu, bo tylko tego jestem w stanie bronić - swojej opinii. Inna osoba również przedstawiła rzeczowe argumenty na poparcie swojego odmiennego od mojego poglądu, co bardzo szanuję. Pan/pani nie dałeś od siebie nic.
Przecież nie widziałaś tego filmu. Jeśli tak to kłamiesz że tematem filmu były genitalia papieża
Szkoda, że tyle słów a tak mało w tym treści i głównym problemem pozostaje penis papieża lub jego brak. A w tym filmie przecież jest tyle drobiazgów do uchwycenia i analizy
W filmie są piękne kadry, praca kamery. Pokazanie, że nawet dostojnicy kościoła katolickiego to także ludzie mający swoje dylematy i rozterki. Jest tego więcej ale FW to nie pole na dyskusje o wierze. Przeczytałem Pani/Twoje wypowiedzi dla niektórych użytkowników i uważam, że wszystko już zostało powiedziane. Resztę zachowam dla siebie
Ale ja nie prosiłam o dyskusję o wierze, bo z tego co widzę przerasta cię podzielenie się choćby jednym najprostszym przykładem refleksji, do jakiej skłonił cię film (jako że jesteśmy na forum filmowym i miałeś na to czas), co stawia pod znakiem zapytania twoje możliwości przerobowe przejścia na wyższe poziomy intelektualne z dziedzin takich, jak wiara czy filozofia. Piękne kadry i praca kamery XD jestem po szkole filmowej, piękne kadry widziałam w co 2 drugiej etiudzie studenckiej nagrywanej Redem i anamorficznyn szkłem. Mając tyle możliwości argumentów, chwyciłeś się najbardziej oczywistego, prymitywnego aspektu cechującego choćby i netflixowe chały. Piękna wizualność filmowa jest prosta do osiągnięcia, najtrudniejsze jest opracowanie metody na przełożenie dobrego scenariusza na język filmowy. Film to nie instagram, panie erudyto.
Przyszedłeś tu by w białych rękawiczkach po elemelegancku (stąd to ę i ą pan/pani z dużej litery) i jakże wygodnie, bo bez kontrargumentancji, protekcjonalnie podbić sobie ego kosztem anonimowej osoby z internetu. Strasznie to niskie i małostkowe, ale mam nadzieję, że dla ciebie było warto i w swoim małym światku pozostałeś dla siebie wielkim człowiekiem :)))). A teraz daj spokój i idź udowadniać swoją wyższość człowiekowi z realnego świata w realnej rozmowie, który to dopiero będzie miał szansę zweryfikować i ocenić jej zasadność. A nie rzucasz jakimiś tanimi ochłapami, po czym wycofujesz z forum, niczym urażona pruderyjna pensjonarka, dla której to pewnie rodzaj kokieterii. Nikogo nie interesuje twoja kokieteria i chełpienie bez pokrycia. Na razie w niczym nie udowodniłeś podstawy dla swojego snobizmu, a w internecie reprezentują nas wyłącznie nasze wypowiedzi, nie to jak sami siebie określamy, wiesz, Panie Elegancki Le Trollu? Do widzenia, do nigdy! Muszę kończyć, bo schodzę z tronu i wracam do pracki, ale nie ukrywam, uprzyjemnił mi Pan czas w toalecie :)
Czy miałem czas to tylko ja wiem. Szanuje swój język ojczysty i stąd ta poprawność oraz z szacunku do rozmówcy nawet jeśli się ze mną nie zgadza. Kokieteria i chełpienie się, snobizm z mojej strony? Ciekawe wnioski :)
Szkoda, ze w szkole filmowej nie uczą kultury wypowiedzi
"uprzyjemnił mi Pan czas w toalecie " to już jest na poziomie 15-latka ale mimo to cieszę się, że ktoś cieszy się z takich drobiazgów. Nie jest to częste dzisiaj
Mam wrażenie że sam film światłem bardziej ma przyświecać na człowieka niż na sam kościół. W tych czasach modne są tematy takie a nie inne, dlatego powstają filmy takie a nie inne. Mam wrażenie że wymyśliła sobie Pani jakiś obraz tego filmu i jak nie sprostał oczekiwaniom/poruszył inną tematykę to jest Pani wielce zaskoczona i oburzona. Tak jak w wielu historiach polityka pełni tło, tak w tej historii o człowieku, tło pełni kościół.
Jest to prawdopodobne, a nawet pewne, że inaczej wyobrażałam sobie ten film. Że będzie po prostu mądrzejszy. Nawet jeśli o człowieku i bardziej dotyczący sfery profanum, niż sacrum. A nie że puenta będzie na poziomie filmu Face/off z Travoltą i Cage'm "zabili go i uciekł, ale to nie on". Tak tutaj jest: beniz XD. Po prostu film jest strasznie łopatologiczny, prosty i głupi. Więcej wynoszę z filmów na youtubie i to z każdej strony, czy to lewicowej czy ultra-katolickiej, bo oglądam wiele bardzo niejednorodnych treści.
Chyba obejrzała Pani film dosyć nieuważnie bo sam film nie był o penisie a o wyborze papieża. Ten cały "penis", który tak bardzo Panią oburza był tylko jednym z elementów składający się na obraz człowieka nie idealnego
Dobrze. W takim razie poproszę o wytłumaczenie. Czego dowiadujemy się o człowieku z tego filmu? Teraz skupmy się wyłącznie na pozytywnych aspektach tego filmu. Zero krytyki z mojej strony. Proszę o same konkrety. Nie że żaden człowiek nie jest idealny, a papież jest tylko człowiekiem, bo to wiemy od dawna. Tylko tyle?
Tak jak mówiłem, nie jest to film wybitny, nie ma odkrywać tajemnic wszechświata a mimo to wyróżnia się pod wieloma względami. Zamiast przygłupawego thrillera (bo w orginale to przecież jest thriller) dostaliśmy dobrze zrobiony film, który porusza wątek wiary, jednocześnie stawiając człowieka przed wyborem tego co "najbardziej" słuszne. Film jest o posłudze CZŁOWIEKA, który ma posłużyć sie swym CZŁOWIECZYM sumieniem, nie znając woli Bożej, gdy posługę tę pełni właśnie w Bożym imieniu. Mamy wątek narzuconej roli, postac Lawrence ma znakomite umiejętności w prowadzeniu ludzi, zdaje się być jedynym spośród wielu postaci który faktycznie stara się znaleźć wolę Bożą w podejmowaniu decyzji. Już od pierwszych minut można go sobie wyobrazić jako papieża, ale jednak, dostaje on rolę zarządzania w cieniu. Zastanawia się czy to że nie chce pełnić nadanej mu roli jest zwątpieniem w wolę Bożą. Już rozterki głównie pokazanego nam kardynała, według mnie są niebanalne i wpływają na złożoność postaci. Kolejna kwestia, polityka. Film zadaje nieme pytanie, czy instytucja tak ważna w życiu tak wielu osób powinna pozostać neutralna politycznie czy może obrać stanowisko, które według wyznawanych wartości jest mniej szkodliwe? Jeśli tak, to kto powinien wybierać to co poprawne, papież? Jeden człowiek reprezentujący tak dużą instytucję miałby narzucać jej prawdy polityczne które według jego osobistych przekonań są słuszne? Już nie wspomnę o korupcji i o ludzkiej chciwości w kontekście prestiżu stanowiska jakim jest papiestwo. Jest mnóstwo kwestii, na które nie ma prawidłowych odpowiedzi. Kościół mimo że, istnieje w imię Boga wciąż nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie moralne dylematy bo wciąż jako instytucja jest ograniczony ludzkim umysłem. Na tym polega piękno wiary, na tej tajemnicy i zagadce, na tym że nic nie jest oczywiste a my jako ludzie wciąż poszukujemy odpowiedzi.
To tylko moja opinia, jako osoby której film się podobał ale nie uważam go za arcydzieło a nawet za film roku. Jednakże nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem że jest głupi.
Już poza tym, będąc osobą która filmem sie interesuje, należy pamiętać że nie każdy film równy jest sztuce i że nie każdy ma na celu być wyniosły i skomplikowany. Ten jest dosyć prosty a mimo to zmusza do refleksji, w moim przypadku szczególnie był to wątek o zwątpieniu.
Dziękuję za obszerną odpowiedź. Przy okazji też zrozumiałam lepiej, co mi w tym filmie nie odpowiada i bardzo razi. Na większość pytań tutaj zadanych odpowiedź brzmi: nie, papież nie może, nie powinien, no chyba że w duchu woke, to wtedy spoko. Frazesów wypowiadanych przez Stanleya Tucci bardziej spodziewałabym się po gniewnym nastolatku, który dopiero co wchodzi w politykę społeczną, po tym jak koleżanka z klasy oburzyła się na przerwie, że brakuje różowej skrzyneczki w damskiej toalecie, a nie po starszym (domyślnie) mędrcu, który swoje przeżył, z ponadprzeciętnym IQ, który obraca się w jakichś "wyższych" kręgach, który dogaduje się z mnichami, buddystami, przedstawicielami innych religii.
Nie jest to przekaz pluralistyczny. Wiem, że żaden film i sztuka nie muszą takie być, ale ten film nie oddaje Bogu co boskie, a cesarzowi co cesarskie. Chce opowiadać o pomarańczach, a dosięga jedynie (i zadowala się) jabłek.
Brakuje mi wspomnianej tajemnicy i misterium, a trzeba pamiętać że katolicyzm to też moc sakramentów, a nie tylko czysto pragmatyczne i przyziemne dociekania, czy to taki typ czy jaki ma być jakimś władcą, bo to ogromne uproszczenie. Żeby nie było, że dotyczy to tylko Konklawe i katolicyzmu. Z tego samego powodu nie będę się specjalnie zagłębiać w nowy serial o Bene Gesserit z uniwersum Diuny - ich mistycyzm idealnie się realizuje, gdy odpowiednio dozowany i prowadzony zakulisowo i poza ekranem, tak jak ich polityka. Tajemnica przestanie być tajemnicą, gdy zacznie się o niej opowiadać w serialu dedykowanym tylko jednemu.
Krótko mówiąc, w moim odczuciu Konklawe jest zbyt uproszczone i stronnicze. Tutaj wszyscy bez wyjątku to jakieś szemrane typy. Za mało merytoryczne i politycznie zorientowane, żeby o polityce opowiadać i o tym, co się dzieje za murami Watykanu coś więcej niż hasłami z Tiktoka - o tym wolałabym obejrzeć dobry dokument.
A w kwestii estetyczno-artystycznej też nie przekazuje żadnego "Dobra". Już w prostych gestach bohaterów Six feet under w szpitalu, barze czy samochodzie widziałam więcej "Boga" niż tu. Czy przeciwnie - człowieczeństwa i "Zła".
Natomiast końcówka filmu za bardzo zazębia mi się z ostatnimi rewelacjami olimpijskimi w kwestii płci, że po prostu nie mogłam się powstrzymać, żeby nie parsknąć śmiechem. Że już nawet na Konklawe zaraz wjedzie MKOI XD
Ale tak czy owak szanuję odmienne zdanie, zwłaszcza gdy jest ono przedstawione tak jak od Pana, a nie jako personalne docinki i inne głupotki.
Ten film to propaganda, mająca załagodzić ból dupy konserwatywnych katolików, żeby przeżyli mniejszy szok, gdy kościół zacznie wprowadzać coraz większe zmiany dostosowując się do współczesnych czasów. Kiedyś zarządzanie kościołem katolickim było łatwiejszym zadaniem, zdecydowana większość była konserwatywna, dzisiaj trzeba przypodobać się i konserwatystom i wolnościowcom. Zastanawiające było też w filmie, że kuria jest be, ale papież cacy.
Jakim wolnościowcom? Wszystkie lewicowo - liberalne odłamy od Katolicyzmu posoborowego po protestanckie postępowe denominacje, przeżywają odpływ wiernych i totalny kryzys. Inaczej ma się z konserwatywnymi nurtami Chrześcijaństwa - tam żadnego kryzysu nie ma - rośnie to to w siłę i się nie degeneruje w kierunku tęczowo - 666 płciowym.. ciekawe dlaczego?
Chodzi o utrzymanie lub pozyskanie tych tęczowych, bo nie jest tak, że jak ktoś jest tęczowy to jest od razu ateistą, wszystko jest bardziej szare i nie uważam, żeby wychodzenie z szafy było zawiązane z podpisaniem paktu pod numerem 666.
Akurat w tym, że Religa której mottem sa slowa "miłuj bliźniego" zacznie akceptować mniejszości nie widzę nic złego. Do reszty sie nie odniosę bo Pańskie wypowiedzi są dosyć chaotyczne.
Tęczowi nie mają znaczenia, bo to tylko fanaberia zdychającej cywilizacji zachodniej. Liczy się to, gdzie pójdzie reszta świata tzn, tam gdzie się rodzą dzieci i gdzie są 2 płcie. W takiej Europie to raczej Islam będzie niedługo góra a nie Sodomici.
To nie jest "film o penisie papieża" tylko o ludzkiej małości i zakłamaniu. Ponieważ akcja dotyczy hierarchów Kościoła Rzymsko-Katolickiego można uznać, że chodzi o katolików, dla których mniejszą przeszkodą do wyniesienia na "tron Piotrowy" są symonia, skandale sexualne, karierowiczostwo, rasizm niż fakt, że Bóg stworzył człowieka hermafrodytę.
Ma to sens. A może lepiej - miałoby to sens/wartość, gdyby było w kompletnym oderwaniu od współczesnego kontekstu postępującej propagandy trans, zmian płci na życzenie, niebinarności. Miałoby to sens, gdybyśmy miesiąc temu nie analizowali, czy bokserka na olimpiadzie penisa ma czy nie ma. Wtedy hermafrodytyzm papieża byłby ciekawym, świeżym wątkiem, w którym należałoby się zastanowić nad płcią hierarchów kościelnych jako takich w ogóle. Dosyć prostym, wulgarnym i manipulacyjnym na zasadzie "adopcja dzieci przez pary homoseksualne jest lepsza niż pijąca matka i bijący ojciec " (tak jakby niemożliwością było i wzajemnie się to wykluczało, że i jedno i drugie może być złe).
Jeszcze większy miałoby to sens, gdyby skandale seksualne, karierowiczowstwo, rasizm, mocherstwo zostało zrównoważone przez pozytywne postacie wśród tych biskupów. Ekumenizm ma swoje wady i żeby film można było uznać za głęboki, należy uznać rację obu stron. Na tym polega dobry konflikt w filmie, że nie robimy z widza idioty, podając mu proste rozwiązania, gdzie jedno jest naprawdę dobre, a drugie naprawdę złe, tylko licząc na jego rozsądek i inteligencję pytamy, co myśli?
Nie wiem, może ja, jako świadoma ateistka wymagam po prostu więcej.
Jeśli Pani przez swój wpis chce powiedzieć, że kondycja całej ludzkości jest marna bo panuje powszechne przyzwolenie na symonię, sexualną rozwiązłość, rasizm, karierowiczostwo, oportunizm i nietolerancję to się zgadzam. Jednakowoż uważam, że Robert Harris (na podstawie którego powieści powstał ten film) nieprzypadkowo osadził miejsce akcji wśród hierarchów Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Cytując klasyka: przypadek?, nie sądzę. Co do Pani spostrzeżenia, że film miałby sens gdyby był "w kompletnym oderwaniu od współczesnego kontekstu postępującej propagandy trans" to uważam, że on właśnie jest w "kompletnym oderwaniu". Sugestia, że oglądamy zło w Watykanie a nie oglądamy zła "trans, zmian płci na życzenie, niebinarności" jest argumentem na poziomie "a u was murzynów biją". Jedno zło, nie usprawiedliwia innego zła. A co do spostrzeżenia, że sensowne byłoby zrównoważenie historii pozytywną postacią wśród biskupów to są aż dwie takie postacie - Lawrence i Benitez.
"Sugestia, że oglądamy zło w Watykanie a nie oglądamy zła "trans, zmian płci na życzenie, niebinarności" jest argumentem na poziomie "a u was murzynów biją". Jedno zło, nie usprawiedliwia innego zła." - nie bardzo rozumiem, więc nie mogę uznać, że coś takiego sugerowałam, bądź nie. Proszę pisać trochę jaśniej. Miałam na myśli to, że wątki transowe są obecnie tak rozjechane przez kulturę, penisy wyskakują mi z lodówki na każdym kroku, że w tym filmie wypadło to groteskowo. Jakbym oglądała South Park i jakąś parodię konklawe, gdzie nagle wyskakuje drag queen w stroju biskupim. Albo film Siedem, gdzie Brad Pitt otwiera pudełko, a tam zamiast głowy jego żony, wyskakuje chłop przebrany za babę, a Kevin Spacey to jego żona. 10 lat temu może bym tak nie pomyślała, tylko głębiej się pochyliła nad tymi zagadnieniami. Ale teraz w 2024, w dobie Disnejowskich woke parodii, to jest już PRZESTARZAŁE i ŚMIESZNE.
A Lawrence wcale dobry nie jest - jest wątpiacy, niepewny swojej wiary i pozycji. Żaden przykład do naśladowania. Natomiast tradycja i msza trydencka przedstawione w filmie wyłącznie w czarnych barwach zapierdzianych starców, którzy już nic nie ogarniają, nie czają nowoczesności. Benitez również nie stanowi źródła samej dobroci, ponieważ ukrył prawdę o sobie, zatem jest potencjalnie papieżem szantażowanym/skorumpowanym, uzależnionym od osób, które dowiedzą się o jego sekrecie i będą mieli na niego haka. Chyba nie muszę dalej wyjaśniać dlaczego głowa państwa, od której wiele zależy nie powinna swoim życiem dostarczać komuś haków na siebie.
Coraz ciekawsza ta nasza dyskusja. Jak na "świadomą ateistkę" zaskakująco mocno się Pani angażuje po stronie Kościoła. Lawrence jest dobry właśnie dlatego, że jest wątpiący. Najgorsi są ci co nie mają wątpliwości. Jest znakomitym przykładem do naśladowania bo jako jedyny (oprócz Beniteza) ma wartości i relację z Bogiem. Pisze Pani, że Benitez "ukrył prawdę o sobie". Jakąż to "prawdę" ukrył? Jeśli domaga się Pani aby opowiedział o swoim fizycznym "defekcie" to znaczy, że nie jest ważne dla Pani jakie Benitez ma wartości, jakim jest człowiekiem, ale "co ma między nogami". Śmiem twierdzić, że są rzeczy ważniejsze niż zawartość majtek.
W ogóle nie jest ciekawa ta dyskusja niestety. Ja daję argumenty, a w odpowiedzi dostaję mało inteligentne insynuacje ("jak na ateistkę" to jestem taka czy siaka - kolejny internetowy anonim, który ocenia swoje możliwości na tyle wysoko, że zdolny jest widzieć przez ściany i ekrany, wiedzieć o mnie więcej niż ja sama, paradne). Serio, tak mało ma pan do powiedzenia merytorycznie na temat filmu, jaki właśnie obejrzał, że czepia się każdego koła ratunkowego, jakie się napatoczy, żeby nie musieć napisać coś opartego o wiedzy, a nie wyłącznie swoich emocjonalnych przesłankach? "Lawrence jest dobry właśnie dlatego, że jest wątpiący" - tu się niestety się pan zdradził, że nie do końca pan wie o czym w ogóle mówi, a już tym bardziej o czym ja. Nawet nie chce mi się tego tłumaczyć. Polecam panu tylko, żeby się kiedyś wybrał na wycieczkę do amazońskiej dżungli z wątpiącym przewodnikiem, relatywizującym zasadność obrony przed zwierzętami (przecież to ich terytorium itd) w momencie kiedy nadepnie pan na kobrę lub zajdzie za skórę innemu pytonowi. "Jakąż to "prawdę" ukrył?" - właśnie opisałam wyżej jaką i jakie konsekwencje niesie. Mówimy o świecie polityki, układów i władzy, a nie wizji jak z dywanika przedszkolnego z pocztą, sklepikiem i ciuchcią, heloł. Myślałam po tym całym "pan i pani", że to będzie rozmowa na poziomie, ale już po bełkocie z poprzedniej wiadomości powinnam była zajarzyć, co jest grane. Nie chcę ranić pana uczuć, bo rozumiem że intencje były chyba dobre, więc po prostu pożegnam się.
Szanowna Pani, napiszę najprościej jak się da. Film jest o tym, że nie powinno się oceniać ludzi po tym „co mają w majtkach”, jakie fizyczne „defekty” kryje ich ciało. A szerzej – czy urodzili się z żeńskimi czy męskimi genitaliami, czy są binarni czy niebinarni i czy czują fizyczny pociąg do osób tej samej czy innej płci. Jeśli oceniać ludzi to po tym czy są uczciwi (Tremblay), sprawiedliwi (Bellini), czy biorą odpowiedzialność za swoje czyny (Adeyemi), czy „kochają bliźniego swego jak siebie samego” (Tedesco).
Ma Pani rację, że nasza dyskusja nie ma sensu. Najwyraźniej nie zrozumiała Pani przesłania filmu.
p.s. I na dodatek insynuuje mi Pani zachowania, które nie miały miejsca. Pisze Pani (cytuję) „jako świadoma ateistka” i dziwi się, że się do tych słów odnoszę, podczas gdy sama feruje wyroki i ocenia bez zbędnej żenady. Do tej pory Pani nie oceniałem, ale teraz chętnie bym to zrobił, jednak się powstrzymam, by nie robić Pani publicznie przykrości.
p.s.2 Zarzuca mi Pani anonimowość a sama posługuje się Nickiem. To jest dopiero paradne. Żegnam.
"Film jest o tym, że nie powinno się oceniać ludzi po tym „co mają w majtkach”, jakie fizyczne „defekty” kryje ich ciało"Czyli sam przyznajesz, że film jest kolejnym przykładem tępej propagandy, zamiast omówienia problemu-czyli dokładnie tak jak określiła przedmówczyni.
"Omówienia problemu"? To ma być reportaż? Moim zdaniem trzeba mieć wiele złej woli aby określić film "tępą propagandą", ale ok, nie każdy musi go zrozumieć.
Skoro film podaje gotową odpowiedź na pytania, które sam zadaje, może to jak najbardziej być tak interpretowane i nie ma tu nic do mitycznego "zrozumienia" jak próbuje się bronić niemal każde krytykowane dzieło na świecie.
czyli sam właśnie przyznałeś, że to jednak jest film o penisie papieża, druga sprawa - nie zauważyłeś jednowymiarowości w ukazywaniu przywar tylko u kardynałów jednopłciowych? To jest tak widoczne, że każdemu powinna zapalić się czerwona lampka. Dwupłciowy jest tutaj bez skazy. Wręcz można odnieść wrażenie, to przez jego dwupłciowość, że to właśnie przez pierwiastek kobiecy w ciele i psychice. Generalnie film ma wydźwięk, że kościół mógłby skorzystać, gdyby rola kobiet była w nim większa.
Byłem przygotowany na prowadzenie krucjaty, ale widzę że nie muszę, idealnie przekazałaś moje myśli na temat filmu. A to, że wiele osób nie może zrozumieć tak oczywistych rzeczy, to wcale mnie nie dziwi po tym, kiedy połączenie nitek związanych z tym cyrkiem pandemicznym było dla większości zbyt skomplikowane.
Haha, nie ma co prowadzić jakiekolwiek krucjaty na filmwebie, wierz mi :). Czytanie coraz to nowych odpowiedzi na forum Konklawe tak mi zbrzydło, że przestałam je sprawdzać. Cudem tu weszłam i jestem wdzięczna za miłe słowa :). Społeczeństwo mamy ospałe i nieco tępawe. Za to pierwsze do krytyki, jasnowidzenia (czy ja jestem pisiara czy katolka czy jakaś jeszcze inna z przydziału, jak im rząd nakazał kategoryzować ludzi wg jakichś etykietek bzdurnych), zamiast do czytania ze zrozumieniem i do stosowania kontrargumentacji na równym poziomie i WYŁĄCZNIE w ramach ustanowionych przez wcześniej podane przesłanki. Zadałam proste pytanie - dlaczego ten film jest wartościowy i jak na razie tylko jedna osoba spośród tych geniuszy potrafiła to jakkolwiek uzasadnić, nie stosując typowych dla internetu pseudomanipulacji.
Przeczytałem tylko ten wątek, nie chciało mi się już czytać reszty, która zapewne jest podobna.
Krucjaty nie prowadziłem, bo mnie świetnie wyręczyłaś, więc znowu zaoszczędziłem czas bez wdawania się w dyskusję.
Dałem trójkę, bo oglądałem gorsze filmy a pozytywem w tej "Konklawie" (kolejny punkcik) jest pokazanie jak władza deprawuje ludzi, którzy teoretycznie powinni uosabiać mniej skaz niż zwykły Kowalski. Jak łatwo wejść w ten obłęd. choć jednemu kardynałowi później przyszła szczera refleksja i posypał się popiołem.
Jeżeli chodzi o koniec. Kiedy hermafrodyta zostaje następcą stolicy piotrowej a nie jakiś np. celebryta, którego można opluć na ulicy. bo nie budzi powszechnego szacunku, wysyłany jest przekaz w świat o papieżu, który pomimo dwupłciowości, swoją wewnętrzną czystością uosabia nawet Jezusa. Więc jak kogoś tak wyjątkowego można nie kochać? Jeżeli nie ten uwielbiany papież, to kto inny budzi taki szacunek i podziw? Swoją osobą urzeka swoje owieczki. ludzie zaczynają traktować jego odmienność jako coś naturalnego. Jego hermafrodytyzm staje się nawet atutem, wszelkie inności płciowe przenikają w nasze życie, bo przecież najwyższy dostojnik kościoła pokazał nam aby się nie lękać. Nie zrobił operacji, bo jest dumny kim stworzył go Bóg. W końcu wszyscy szczęśliwi idą wspólnie w paradzie równości....
Dobry opis, bo oddaje esencję filmu i jego przesłanie, który jawi się jako wyjątkowo infantylny i łopatologiczny seans dla 2 latków. To już taki Czarnoksiężnik z krainy Oz miał bardziej kompleksowe postaci. Nie lękajcie się, bo oto przybył Jezus o kuli i bez jednej ręki, ale jest silniejszy niż ktokolwiek na Ziemi. No jakieś to takie oczywiste, sztampowe, przewidywalne, uproszczone. Poza tym nie mogę przeboleć tegorocznych Igrzysk Olimpijskich XDDD. Tych wywiadów, tej medialnej batalii, tego otwarcia z drag queens, tych dociekań, czy penis jest czy go nie ma u bokserek, a na koniec jeszcze Konklawa i wjeżdża Niebinarne Innocentswo na białym koniu, obwieszczając koniec konfliktu, bo nie liczy się płeć, tylko kto co ma w sercu i jakim jest człowiekiem w środku. Wzruszeni do łez sportowcy z całego świata oddają swoje medale, a odtąd nie było już żadnej wojny na świecie.