Czyżby znalazł się kretynek na miarę "Wirującego seksu" ???
Ja właśnie czytam i też zatytułowana jest "Kochanice króla" (wydane przez Książnicę). W ogóle bardzo lubię powieści Philippy Gregory ale o ile tłumaczenia treści są naprawdę niezłe, o tyle tłumaczenia tytułów i szata graficzna bardziej pasują do tanich romansideł. Szkoda, bo to kawał dobrej, historycznej literatury.
Ja już skończyłam tą książkę. Ale czytałam po angielsku. Po polsku to dla mnie strata czasu bo ten język znam.
Nie mogłabym się jednak zgodzić, że jest to historyczne dzieło. Sama Pani Philipha przyznaje, że korzystała ze spisanych plotek i z powodzeniem prowadzi wątek homoseksualnych podbojów Georga.
Natomiast sytuacja jest przedstawiana od strony Mary i dzięki temu brakuje bardzo dużo waznych scen, przy których ona nie była obecna.
Dodatkowo książka jest wypełniona ciągłych przypominaniem dzięki jakim dosłownie "dziwkarskim" i francuskim sztucznkom Anna Boleyn utrzymywała przy sobie króla przez 10lat.
Szkoda, że w filmie wyglądało to jak parę miesięcy.
PS Jednyne co mi sie w tej książce podobało to coroczne wakacje Mary w Hever ze swoimi dziećmi.
No cóż, wszystko jest kwestią gustu. Co do plotek, to w końcu powieść, nie podręcznik, więc nie dziwi mnie brak idealnej zgodności z prawdą historyczną. Zastanawia mnie co innego, a mianowicie tak szalona popularność tej właśnie powieśći, która jest moim zdaniem jedną że słabszych. Może przyciąga czytelników znajomość tematu. Histora żonHenryka VIII to chyba najszerzej znany fragment historii Anglii. Mnie osobiście dużo bardziej przypadła do gustu Czerwon Królowa, ale może wynika to z faktu, że mnie akurat to udało się dopaść w oryginale. Pozdrawiam
A Czerwonej Królowej po angielsku to u mnie multum. Na mnie czekają za to "władczyni rzek" i miedzy czasie czytam "the sunne od Spledour" -ale to o Ryszardzie III (jak widać, którego jestem fanem) i autorstwa kogoś innego.
A teraz własnie czytam "Boleyn Inheretance" i normalnie uwielbiam Anne of Cleves.
Kiedyś widząc ten film na półce jakiegoś sklepu od razu uciekałem... ,,Kochanice Króla"?! Myślałem wtedy, że to jakieś romansidło. Plakat też nie był dla mnie zachęcający. Słysząc po raz pierwszy tytuł po angielsku pomyślałem sobie ,,WHAAAAT??? Co to znaczy?! Co to za film?". A film okazał się całkiem dobry.