"Julieta" jest filmem w którym Pedro Almodóvar porzuca charakterystyczną dla niego groteskę, kicz, humor, wulgarność oraz obyczajową prowokację, na rzecz napięcia, wartkiej akcji, i wyraźnie zarysowanego psychologicznego portretu pogrążającej się w depresji kobiety. Julieta jest jak pięknie opakowane i bogato zdobione pudełko. Dokładnie – pudełko, ale jedno z tych które rozpakowuje się z niezwykłą przyjemnością. Mimo wielu mankamentów ja czuje się kupiony!
Zapraszam na moją recenzję: http://okiemfilmoholika.pl/filmy/julieta-recenzja-filmu/
Ja bym nie powiedziała, że taki odmieniony. :)
Od groteski, kiczu, wulgarności i kontrowersyjności, a nawet swego specyficznego humoru Almodovar zaczął odchodzić powoli od dłuższego czasu. W ostatnich latach te elementy kojarzę jedynie w poprzednim filmie, tj. Przelotnych kochankach. Brakuje mi tych cech twórczości Almodovara w "młodszych" filmach, z roku na rok jest ich coraz mniej. Filmy mają więcej powagi, tragedii (której kiedyś też nie brakowało, ale podana z "humorem" była łatwiejsza do przyswojenia). Wydaje mi się, że starsze filmy z wymienionymi wyżej elementami mają to unikatowe COŚ.
Mimo wszystko, pod poniższymi słowami również się podpisuję.
"Julieta jest jak pięknie opakowane i bogato zdobione pudełko. Dokładnie – pudełko, ale jedno z tych które rozpakowuje się z niezwykłą przyjemnością. Mimo wielu mankamentów ja czuje się kupiony!"