Czarna komedia o klasycznej tematyce- grupka osób kogoś zabiła i musi ukryć ciało. W dodatku wykorzystano tutaj narrację, której szczerze nienawidzę (choć jest uzasadniona). Główny bohater zostaje na początku znaleziony w stosie ciał i musi streścić co mu się przydarzyło przed śledczym. Tak więc właściwa akcja to 70 minut, a przez kolejne 20 słuchamy rozmówek na komisariacie, w których powtarza się to co już sami zobaczyliśmy. W dodatku policjant jest co najmniej irytujący- taki groźny i zły skurczybyk, co kseruje tylko twardzieli z zachodnich filmów o gliniarzach.
Do połowy nie ma tu żadnych zaskoczeń. Banda niezdarów próbuje ukryć ciała, a przy tym natrafiają na różne przeszkody i jakimś cudem udaje im się wykpić. Później twórcy bawią się trochę chronologią i dostajemy niezłego twista pod sam koniec, więc jest lepiej. Zwłaszcza że humor, akurat w większości przypadków przypadł mi do gustu. Niesmak po pierwszej połowie jednak pozostaje.
Można zobaczyć, ale zawód jest jednak spory. Średnio.