Czego brakowało mi w tym filmie? Cudzysłowu. Zdecydowanie powinien się on pojawić i to taki wielki, jaskrawy, bijący po oczach zaraz na początku filmu. A to dlatego, że ten twór to "film" nie zaś FILM. Proszę mi wybaczyć zatem (jak i ja wybaczam twórcom dzieła) brak cudzysłowu w dalszej części tekstu. Po prostu zdominowałby on recenzję.
Historia jest taka:
Grupa (dwie osoby to już grupa czyż nie?) naukowców plus przypadkowi turyści (3 istoty) w wyniku wypadku (?) trafiają w sam środek niedostępnych ostępów szwajcarskich lasów. Gdzieś w Alpach. A że akurat było lato więc nie natknęli się na Kamila Stocha i całej tej latającej ferajny lecz na - uwaga - neandertalczyków. Tak, tak. Oni wciąż są wśród nas! Tyle że brakuje im kobiet. Wszystkie bowiem wyginęły. Widocznie zupy były za słone... albo coś tam. Scenarzysta bowiem nie raczył nas oświecić w temacie wyższości ewolucyjnej mężczyzn nad kobietami. Jako, że kobiety wśród zagubionej grupki były, stają się one celem owych neandertalczyków. Porywają (przepraszam: podrywają) je więc charakterystycznymi dla siebie metodami - maczugą w głowę i do jaskini. Nasi współcześni jakże męscy bohaterowie idą białogłowym na ratunek. To tyle jeśli chodzi o fabułę.
Początkowo uważałem, że bezsenność to rzecz straszna. To ona bowiem była przyczynkiem do obejrzenia tego filmu. To ona jest winna traumie i prawdopodobnym kosztom związanym z wizytami u psychoanalityka. Bez nich nie dam rady ani pojechać na narty w Alpy, ani choćby pomyśleć o francuskiej miłości nie mówiąc już o obejrzeniu francuskiego filmu.
Teraz myślę, że jednak dobrze się stało, iż obudziłem się w środku nocy i z nudów włączyłem HBO by obejrzeć film ISTOTY. Sprawiła, że zmobilizowałem się do napisania tej, nazwijmy to, pararecenzji. I mam nadzieję, że ocalę w ten sposób 90 minut czyjegoś życia. Może niewiele, ale zawsze coś. Prawda?
Dlaczego ten film jest aż tak zły? A dlaczego by nie? Tak zapewne pomyślał reżyser. A tak serio:
scenarzysta - był pijany pisząc skrypt.
reżyser - był pijany dyrygując swoją orkiestrą pisząc metaforycznie.
producenci - byli bardzo pijani decydując się na zainwestowanie swoich - choćby i brudnych - pieniędzy w ten produkt.
dźwiękowiec - był pijany. Nie ma innej opcji. Trzeźwy człowiek nie nagrałby pisków wydawanych przez bohaterki uznając je za krzyki rozpaczy, bólu, przerażenia.
Spec od efektów specjalnych - był pijany i w ogóle nie przyszedł do pracy
charakteryzator - NIE był pijany. Jest zafascynowany urodą Gerarda Depardieu i tworząc swoich neandertalczyków (absolutnie wszystkich) wzorował się niebanalnymi rysami Gerarda.
No dobrze. To nie było serio.
Ale i nie może być serio, bo ten film po prostu nie jest serio. To taki filmowy odpowiednik forumowego trolla. FAKE po prostu. I jako taki należy go traktować.
A żeby dostosować się do wszystkich zaangażowanych w ową produkcję, przed seansem proponuję wspomóc budżet Państwa płacąc akcyzę stanowiącą zdecydowaną część ceny pewnych produktów płynnych ułatwiających przełykanie nie tylko zakąski jak się okazuje, ale także francuskich gniotów.