Książki nie czytałam, więc oceniam film jako twór sam w sobie. Jedyną postacią, która została dobrze stworzona jest sam Snow, wszyscy inni są jednowymiarowi do bólu i momentami aż groteskowo przerysowani (mają jedną cechę osobowości i to wszystko). Postać Lucy niebywale irytująca, jakby się urwała z jakiegoś fanfiction dla nastolatek (na prawdę dziewczyna z dystryktu górniczego chodzi w kolorowych sukienkach, ciągle śpiewa i mówi jakby cytowała poezję?) no wypada to słabo zwłaszcza w porównaniu z Katniss, przez prezentacje tej postaci miałam co jakiś czas wrażenie jakbym naprzemiennie oglądała Igrzyska Śmierci i jakieś live action od Disneya.
Igrzyska poznałam jak byłam młodszą nastolatką, więc pewnie jakbym obejrzała i tą część w tamtym czasie to by mi się spodobała, jednak teraz z perspektywy osoby trochę starszej po prostu momentami się podśmiewywałam z naiwności treści.
Lucy nie była z dwunastki, podróżowała z trupąni, zarabiali na występach, więc dziwne aby ubierała się jak górnik XD
Ale fakt, dużo rzeczy tu nie gra w porównaniu do książki, no ale z adaptacjami tak zawsze