Miałem wrażenie, że trafiłem na złą salę odtwarzającą musical. Ścieżka dźwiękowa nie przypadła mi do gustu. W ogóle nie przedstawiono głębi charakteru postaci drugoplanowych, co spowodowało, że ich losy były obojętne. Dużo scen było rozciągniętych do bólu, szczególnie sceny śpiewania. Wydawało się, jakby seans trwał już wieczność. Aktorstwo było jednak najsłabszym ogniwem. Peter Dinklage był świetny w przeciwieństwie do reszty. Widząc Violę Davis w obsadzie, myślałem, że podniesie ona poziom, ale niestety jej postać wypadła karykaturalnie.
Jest jednak jeden pozytyw. Praca kamery jest solidna, a ujęcia bardzo dobre i piękne. Gdyby nie to, że zapłaciłem za bilet, tylko to by mnie trzymało przed oglądaniem moich powiek.