Po obejrzeniu tego filmu w mojej głowie nastąpiła eksplozja. Dotychczas wszystko było poukładane, w pewnym ładzie i hierarchii (chodzi mi o filmy). Wczoraj wszystko się zmieniło. Film ten traktować mogę w sumie w dwóch różnych aspektach: jako zabawę lub jako pewne milowe "dzieło" z przesłaniem. Jeśli chodzi o zabawę to nie może być to sztuka. Pewien pomysł, wulgarny i perwersyjny, zrealizowany na taśmie filmowej. Wymysł reżysera. W sumie pozbawiony sensu. Jeśli chodzi o przesłanie, to muszę ten film traktować zgoła odmiennie - bardzo, bardzo poważnie. Sposób realizacji + tematyka = ... ekspolozja. Pojawia się pytanie: gdzie jest granica sztuki? Dokąd można... nevermind. Jestem jeszcze pod zbyt dużym wpływem wczorajszego seansu.
...już nic nie będzie takie same...