Owszem,efekty specjalne mogłyby być bardziej dopracowane,ale przecież efekty to nie jedyne kryterium oceny filmu.Ja osobiście jeśli pomysł jest dobry a fabuła ciekawa mogę przymknąć oko na niedociągnięcia techniczne.Tak było właśnie w tym przypadku.To jeden z niewielu w ostatnich latach filmów s-f zrobionych na serio,poza tym scenografia i ujęcia futurystycznej metropolii zrobione były naprawdę dobrze.Plus niezła muzyka.Jeśli ktoś lubi klasyczną fantastykę i nie ogląda filmów tylko dla efektów to mogę film polecić.7/10
zgadzam sie z toba, film był dobry pod wzgledem fabularnym, pomysl ciekawy i jego wykonanie równiez nie najgorsze a że nie wszyscy DYSPONUJA 100mln dolarów na krecenie filmow to cóż... widze że niektórzy ludzie bardziej wolą beznadziejne filmy z dobrymi efektami niż niezłe filmy z tandetnymi efektami ;) film dostaje odemnie 6/10 bo jest niezły, da sie go obejrzeć, potrafi zainteresować widza który chce poznac to jak konczy się przedstawiona historia ;)
Zgadzam się. Najlepiej to widać w przypadku Avatara. Film jak film, ale dzięki poprzedzającej film półrocznej nachalnej reklamie, efektom i dopracowanej grafice wybuchła zbiorowa masturbacja na całym świecie. Lubię Avatara ale nie jestem zaślepiony i wiem, że jeśli w tym filmie pominąć efekty, grafikę i wysoki budżet to zostaje nam banalna fabuła, jaką widzieliśmy już tysiące razy w starszych filmach. Wszystko według do bólu ogranego już schematu. Ale mało kto ośmiela się mówić o tym publicznie.
"Avatara" się ogląda w kinie w 3D, bo to jest przede wszystkim świetne widowisko. Nie do końca się zgodzę, że jest tam "banalna fabuła, jaką widzieliśmy już tysiące razy w starszych filmach", bo nie przypominam sobie filmu, w którym to Ziemianie są podłymi najeźdźcami, tylko zawsze jest na odwrót.
http://boxofficemojo.com/movies/?id=soundofthunder.htm
Ten film kosztował 80 mln dolarów. Przypomnę, że Jackson dysponował podobnym budżetem na każdą z części "Władcy Pierścieni" i również miał ogromne problemy finansowe i logistyczne. Poziom wykonania filmu Hyamsa woła o pomstę do nieba(albo o uderzenie gromu). Również warstwa merytoryczna jest kuriozalna, opierając się na hipotetycznej teorii chaosu i efekcie motyla, powstała historia tak absurdalna, że ciężko o jakiekolwiek zawieszenie niewiary. Aktorstwo? Karykaturalny Ben Kingsley faktycznie pasuje do tego filmu. Reszta wypada jak statyści. Mam skromną nadzieję, że nigdy już czegoś podobnego nie zobaczę.
Ja w filmach tego typu prawie wcale nie zwracam uwagi na efekty specjalne itp. ale niestety troche się zawiodłem na filmie, z tej fabuły można było coś lepszego zrobić. Według mnie był to bardziej film akcji niż Sci-Fi.
Mogli troche bardziej rozwinąć wątek efektu motyla (http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_motyla_(fizyka) ).
Oczywiście, że całkiem przyzwoity, przed chwilą obejrzałem i to paradoksalnie z tego powodu, by się ponabijać z filmu, na którym większość nie pozostawia suchej nitki. Czasem mam taki nastrój, że obejrzałem kiedyś "Sharknado", "Rekiny z plaży" i tym podobne głupoty dla odmóżdżenia, a tu miła niespodzianka, film "I uderzył grom" w porządku, efekty OK, fabuła nie ogranicza się do napieprzania w potworki z karabinów plazmowych tak jak w filmidle "Żołnierze kosmosu" (1997), na którym byłem w kinie i żałuję każdej złotówki na niego wydanej.