Ta ocena jest bardzo zawyżona. Fani traktują Hobbita jak arcydzieło na miare Władcy Pierścieni, ale prawda jest taka że to średniak. Film który nie wnosi nic nowego, jest nudny, rozciągnięty, posiada bezsensowne dialogi. Gdyby powstał przed władcą pewnie nie osiągnąłby sukcesu. Nie wspominając o ocenach. Na moje oko powinien mieć mniej więcej 6 gwiazdek. Są i mocne strony. Np. świetne kostiumy i muzyka. Niemniej jednak ten film kaleczy piękną książke. Przerysowanie na każdym kroku. Czasem mniej znaczy więcej, prawda? A tak to kicha. Pozdrawiam. :)
Takie są właśnie efekty rozbijania 300-stronnicowej lektury szkolnej, na ogromną 10 godzinną trylogię.
Moim zdaniem mogliby zrobić jeden świetny film na podstawie książki, który by się nie dłużył, miał fajne tempo, akcja byłaby bardziej dynamiczna. Wiele scen w Hobbicie kłuje w oczy rozwleczonymi scenami, które wypadłyby o wiele ciekawej jako nieco krótsze i bardziej dynamiczne sceny. Ok, jeszcze uszłyby dwa filmy trwające max dwie godziny. Ale liczy się kasa. ;/ Zmieniony tytuł ostatniej części też nie jest przypadkiem. Domyślcie się sami.
Da się, jakby Jackson nie dodawał swoich durnowatych pomysłów do filmu, tylko trzymał się książki, to dałby radę zrobić jeden wiernie odwzorowany film, długości mniej więcej Powrotu Króla.
Nie, nie da się, nawet bez pomysłów i dodatków z innych ksiażek Tolkiena. Hobbit może jest cienką ksiazką, ale zawiera mase scen i etapów podóży, które po prostu zostały przez Tolkiena uszczuplone. Dwa filmy - owszem, spokojnie dałoby się nakręcić,choc wielu fajnych scen i ujęc na pewno bysmy nie ujrzeli, skrócono by tez wiele scen akcji nie wspominajac już o Bitwie, a i Białej Rady by nie było w Dol Guldur, co Jackosn sam stwierdził. Ale jeden film? Nie. Zdecydowanie nie.
Masz trochę racji, ale ktoś kto nie czytał książki i nastawia się na niezłą rozrywke może być znudzony niektórymi scenami. Zawsze można zrobić też dłuższą wersje na dvd no nie? ;) Na pewnoby na tym zarobili.
Oczywiście. Przy Niezwykłej Podróży też tak było.
http://www.empik.com/hobbit-niezwykla-podroz-edycja-rozszerzona-jackson-peter,p1 083916280,film-p
Niezwykła podróż nawet mi się podobała. ;) Kupisz to wydanie dvd z dodatkami, czy może raczej obejrzysz je gdzieś na youtube? Osobiście uważam że zawsze lepiej wydać te 30-50 zł na płyte dvd niż promować piractwo.
Jasne ze kupie. Podróż tez mam, a wydanie jest naprawde piekne. Dlatego nie kupowałem Pustkowia w kwietniu, bo wolę poczekać do listopada.
To super. Kwietniowe wydanie dupy nie urywa. Mogli chociaż zrobić booklet, wtedy wydanie wyglądałoby elegancko.
Ja tak samo jak kamil kupię edycje rozszerzoną na dvd będzie to wydanie 5 płyt w dvd, jedna płyta to film pozostałe 4 płyty to łącznie będzie 9 godzin dodatków. Będzie z lektorem film będzie o 25 minut dłuższy z lektorem, więc się opłaca. Choć rozszerzona edycja będzie dużo droższa od wydania standardowego. Mniej więcej w skali cenowej od 89 złotych do nawet 120 złotych więc na cenę 50 60 złotych jak napisałaś nie ma co liczyć chyba że, na allegro.
A no chyba że. Sugerowałam się cenami w empiku. Ale skoro wydanie ma 5 płyt, to chyba warto tyle na niego przeznaczyć. :)
Słuchaj. Jackson, dotarł do mnóstwa notatek Tolkiena, które się w książce nie ukazały. Ten film jest "podawany" jako deser. Możemy usiąść i rozkoszować się nim, w nagrodę za to, że obejrzeliśmy/czytaliśmy LOTRA.
z HOBBITA da się zrobić i 10 godzinny film - tak jak z sześcioksiągu ; kto chce niech go poda jako aperitif przed obiadem WŁADCY ale raczej nie deser:)
Po pierwsze,czy każdy film misi wnosić coś nowego do historii kina?
co takiego wniósł "Władca Pierścieni",poza świetnymi efektami.charakteryzacją,muzyką oraz plenerami Nowej Zelandii? - na pewno gatunek jakim jest Fantasy zostało potraktowane poważniej przez krytyków i widzów ale z drugiej strony,gdyby tak było to McKallen dostałby Oscara za rolę Gandalfa,a i któryś z głównych aktorów miałby chociaż nominacje.
WP to świetne filmy ale jako ekranizacja powieści Tolkiena spisują się już gorzej,zwłaszcza najsłabszy z nich a najbardziej doceniony przez krytyków,czyli "Powrót Króla",już w poprzedniej trylogii Jackson zastosował triki i narrację,którą teraz rozwija w "Hobbitach",tam była przesada,przerysowanie i szereg głupich scen,tutaj też są,tylko jest ich odpowiednio więcej.
Czy film kaleczy książkę? - książka jest dosyć jednolita,tylko wędrują a przygody są dosyć nieliczne,taki film byłby dosyć monotonny,reżyser dobrze zrobił,poszerzając filmy o wątki,których nie ma w książce.
Przerysowanie,ot,taka konwencja - to Fantasy ale bardziej w klimacie baśni,więc przerysowanie jest tu jak najbardziej na miejscu,poza tym dla mnie film nie jest nudny.
"Czy film kaleczy książkę?(...)" Film mógłby zostać zrobiony bez dodatkowych upiększeń, a trwałby zwyczajnie krócej. Klimat książki jest, że tak ujmę lekki. Sama podróż to przygody, które traktuje się z przymrużeniem oka. Mam tu na myśli to, że nie są mroczne, ani nie trwożą widza. Może pod koniec samej podróży łącznie z Mroczną Puszczą był wzrost akcji, ponieważ nasi podróżnicy mieli dość poważne problemy. W filmie dodanie wątku z Nekromantą w Dol Guldur sprawia wrażenie, że tu nie toczą się losy kompanii krasnoludów tylko zagrożeni są też elfy, ludzie itp.
Widzisz, takie było założenie twórców, pisze o tym w Oficjalnym Przewodniku: filmowy " Hobbit " to nie tyle przygody Bilbo Baginsa i kompanii Krasnoludów, tylko wstęp do "Władcy Pierścieni ". "Hobbit " powstaje po WP, więc musi zadowolić też tych widzów, którzy widzieli tylko filmową trylogię i nie mieli styczności z powieściami Tolkiena i dla nich obie trylogie muszą stanowić jedną całość.
Poza tym, ja jako fan nie chcę, żeby film / filmy/ trwał krócej, wręcz przeciwnie. Nikt Was nie zmusza do wizyty w kinie, skoro trzy godziny raz na rok to za dużo, jest wiele innych filmów. Dla mnie, wizyta w kinie na produkcji krótszej niż 120 minut to strata pieniędzy, lepiej czekać na wersję BD.
Ująłeś sprawę tak, że bez dodatkowych elementów film byłby nudny, ponieważ przygód jest mało. Ja natomiast sądzę, że jeżeliby film skrócono tak, aby mieściły się ich przygody to nie byłby w żadnym razie monotonny. Biedny P.J stanął, więc przed życiową decyzją. Wstawić (Azoga i inne wątki), czy nie wstawić? Zrobić film pod wzgląd czytelników, czy też może pod widzów, którzy nie czytali Tolkiena? Nie chcąc narażać się tym pierwszym jak i drugim wybrał półśrodek, co nie poskutkowało najlepiej. Naprawdę świetny wybór.
Jackson nie miał wyboru, musiał tak zrobić, gdyż WP wrył się już w świadomość widzów i obie trylogie musiały tworzyć spójną całość.
" Hobbit " bez rozszerzeń być może nie byłby nudny ale i tak nie zmieściłby się w jednym filmie i musiałyby powstać przynajmniej dwa filmy.
A elfy i ludzie nie byli zagrożeni?
"Wreszcie los zdarzył, że Thorin spotkał Gandalfa. (...) Wśród innych trosk nękała go [Gandalfa] myśl o niebezpieczeństwie grożącym Północy. Wiedział bowiem, że Sauron już przygotowuje się do wojny i że, gdy zbierze dostateczne siły, uderzy najpierw na Rivendell. Wiedział, że jeśli Nieprzyjaciel spróbuje odzyskać Angmar i północne przełęcze górskie, nikt mu nie stawi oporu prócz krasnoludów z Żelaznych Wzgórz. A za tymi wzgórzami ciągnęły się pustkowia i panował nad nimi smok. Sauron mógł smoka użyć do swych celów z jak najokropniejszym skutkiem."
"Pod koniec lata tego samego roku (2941) Gandalf wreszcie skłonił Sarumana i Białą Radę do podjęcia wyprawy przeciw Dol Guldur."
Gandalf w Minas Tirith do Gimlego i Froda: "Ilekroć pomyślicie o bitwie w Pelennorze, nie zapominajcie też o bitwie w Dale i o męstwie Durinowego plemienia. Zastanówcie się, co mogło się zdarzyć. Ogień smoczy i szable dzikusów w Eriadorze, ciemności nad Rivendell. Mogłoby nie być królowej w Gondorze. Moglibyśmy po zwycięstwie wrócić tu do ruin i zgliszcz tylko. Tego wszystkiego uniknęliśmy, ponieważ w pewien przedwiosenny wieczór przed laty spotkałem w Bree Thorina Dębową Tarczę. Zbieg okoliczności - jak mówią w Śródziemiu."
Władca Pierścieni, Dodatek A. III. Plemię Durina
Jak napisałaś/eś, to tekst z dodatku, więc nie był on w Hobbicie tylko traktował o czasach, w których on się rozgrywał. Co więcej podczas czytania nie można było wyczuć, że akcja toczy się na wyższym szczeblu, mam tu na myśli wagę ekspedycji, czyli wyprawa Thorina nie była wydarzeniem, o którym wszyscy trąbili, a po dodaniu Dol Guldur nagle Śródziemie jest zagrożone, ponieważ Sauron przeżył.
Wytłumaczenie jest proste; " Hobbit " powstał przed " Władcą Pierścieni ", więc Tolkien nie wiedział wtedy jeszcze, ze stworzy tak obszerną opowieść, jak WP i nie zawarł w H tego, co mógłby w nim zawrzeć, gdyby był bogatszy o wiedzę z WP. Reżyser już tę wiedzę miał.
Racja, P.J dysponował tą wiedzą, ale mi chodzi tu o klimat jaki powstaje z połączenia tego wątku z Hobbitem. W książce nie było o nim ani słowa, a nagle w drugiej części jego ekranizacji pojawia się i to psuje mi trochę przyjemność z oglądania, gdyż owa podróż do Ereboru nabiera rangi światowej, a to było przedsięwzięcie, o którym mało kto wiedział.
A Wiesz, że po " Władcy " Tolkien chciał przepisać " Hobbita " aby był podobny do WP ale ogrom pracy trochę go przeraził i porzucił ten pomysł po napisaniu kilku rozdziałów. Osobiście lubię, jak filmy pokazują daną sytuację z szerszej perspektywy, lubię budowanie uniwersum, itp. więc jestem zadowolony z tego, że filmy pokazują sytuację całego Śródziemia i wpływ wyprawy kompanii Thorina na cały świat.
Tak to tekst z dodatku, ale część tego dodatku - rozmowa Gandalfa z Gimlim i Frodem, była napisana przez Tolkiena jako fragment jednego z rozdziałów Powrotu Króla. Gandalf wyjaśniał jak to się stało, że wybrał Bilba i jakie były kulisy i szersze tło wyprawy. Był to całkiem spory tekst. Został WYCIĘTY z książki w pierwszym wydaniu za radą wydawcy ze względu na brak miejsca i oszczędność papieru. W kolejnym wydaniu fragment tej rozmowy trafił do dodatku Plemię Durina na końcu trzeciego tomu, a cała opowieść Gandalfa po wielu latach znalazła się w Niedokończonych Opowieściach jako rozdział Wyprawa do Ereboru.
Czyli samemu Tolkienowi już na etapie pisania WP zależało na wyjaśnieniu szerszego kontekstu wyprawy i chciał umieścić to uzupełnienie w książce.
Jeszcze później, w latach sześćdziesiątych, Tolkien chciał przepisać na nowo Hobbita w poważniejszej wersji pasującej stylem do WP. Napisał w ten sposób zdaje się trzy rozdziały. Ich teksty znajdują się obecnie w książce Historia Hobbita, wydanej w 2007 roku i niestety jeszcze niedostępnej u nas. Nie miałam możliwości jej przeczytać, ale z komentarzy chyba na theonering dowiedziałam się, że np scena z kucykiem wpadającym do rzeki i utrata zapasów przed przygodą z trollami została sporo zmieniona i rozbudowana. Gdyby Tolkien doszedł z tym planem dalej, na pewno rozwinąłby też wątek Dol Guldur.
Teraz ma to okazję zrobić PJ i korzysta z tej możliwości, zwłaszcza że ma prawa autorskie do dodatków do WP. Jeśli ktoś chce "czystego" Hobbita, może pooglądać wersję animowaną z 1977 roku - tam jest sama książka - nic nie jest dodane, ale za to sporo wycięte - i mieści się w jednym filmie ;)
Co do wagi ekspedycji - czytelnicy wiedzą tylko to czego dowiaduje się Bilbo, bo książka jest pisana z jego punktu widzenia. Ku zdziwieniu bohaterów, Gandalf opuszcza kompanię i znika przed Mroczną Puszczą dla powodów znanych tylko samemu sobie. W filmie Bilbo też nie wie, że akcja toczy się na wyższym szczeblu. Ani on, ani krasnoludy też nie wiedzą tego co Gandalf, nie znają szerszej sytuacji Śródziemia, ale dowiadują się tego widzowie, którzy nie są ograniczeni tylko do aktualnej wiedzy Bilba. Oglądający film wiedzą dokąd pojechał Gandalf i dlaczego.
Piszesz : "a po dodaniu Dol Guldur nagle Śródziemie jest zagrożone, ponieważ Sauron przeżył"
W książce Dol Guldur i Sauron też są wspomniane. Gandalf w Bag End opowiada o spotkaniu umierającego Thraina w lochach Czarnoksiężnika i sama wzmianka o Czarnoksiężniku budzi grozę u krasnoludów i u czytelników. Potem jeszcze Gandalf tłumaczy Bibowi przed Mroczną Puszczą, że nie można jej obejść od południa, bo tam jest siedziba Czarnoksiężnika. Na końcu, w Rivendell, Bibo dowiaduje się, że "rada białych czarodziejów" wypędziła Czarnoksiężnika i nastanie teraz pokój. PJ po prostu korzystając z dodatkowych późniejszych materiałów Tolkiena wyjaśnia o co w tym wszystkim chodziło.
"Jeszcze później, w latach sześćdziesiątych, Tolkien chciał przepisać na nowo Hobbita w poważniejszej wersji pasującej stylem do WP. Napisał w ten sposób zdaje się trzy rozdziały. Ich teksty znajdują się obecnie w książce Historia Hobbita, wydanej w 2007 roku i niestety jeszcze niedostępnej u nas."
Patrz nie miałam pojęcia, że te rozdziały są dostępne. A wiesz może jak ta książka po angielsku się nazywa? Albo może masz ebooka? :)
To jest "The History of the Hobbit". Znam tylko z opisu, nie mam ebooka :(
http://en.wikipedia.org/wiki/The_History_of_The_Hobbit
A info o scenie z przeprawą przez rzekę przeczytałam na theonering w komentarzach pod pierwszym klipem z rozszerzonego Pustkowia. Komuś skojarzył się zniszczony most w Mrocznej Puszczy w EE i podobnie zniszczony most w odnowionej scenie z porzuconej przeróbki Hobbita.
Trzeba się dość głęboko przekopać przez komentarze. Pisze o tym użytkownik Fanamir - krótko wspomina rozdział "The Broken Bridge", który miał być drugim rozdziałem przerabianego Hobbita.
http://www.theonering.net/torwp/2014/08/05/92125-clip-from-the-hobbitthe-desolat ion-of-smaug-extended-edition/
Kiedyś się właśnie zastanawiałam, czy te rozdziały są dostępne i przypadkowo się dowiedziałam :)
Rozumiem to wszystko, jednak moim zdaniem film powinienem mieć dwie części i zachować wierność książce, ewentualnie minimalnie nieco pokazać wątek z Czarnoksiężnikiem, który później okazał się być Sauronem, jednak przede wszystkim powinien "HOBBIT" filmowy zachować klimat dzieła Tolkiena, zaś bardziej on zachowuje klimat "WŁADCY PIERŚCIENI" i to tylko tego filmowego. Jeśli chodzi o ten film, to moim zdaniem za dużo w nim scen i wątków, o których nawet Tolkienowi się nie śniło. Postacie Legolasa czy Galadrieli oraz Radagasta, nie występujących w powieści, niepotrzebnie zajmują film. Podobnie jest z Azogiem Plugawym, który w trakcie powieści już dawno nie żyje. Źle pokazano również motywy Thrandruila, ojca Legolasa i czemu był tak wrogo do krasnoludów nastawiony. Również wątek elfki zakochanej w Kilim i jej ratowaniu go, gdy ten zostaje ranny w nogę zatrutą strzałą, jest nawet uroczy, ale nieco głupi - przecież Kili w ostatniej części musi zginąć, zgodnie z powieścią (podobnie jak Fili i Thorin Dębowa Tarcza). To po co elfka go ratuje w jednym filmie, by w drugim on umarł? To żałosne. Prócz tego ostatnie sceny filmu, kiedy krasnoludy walczą ze Smaugiem jest zwykłym efekciarstwem. Również dodanie wątków złej polityki prowadzonej w Mieście Na Jeziorze było zbędne. Ale czego się nie robi dla pieniędzy?
Mimo wszystko jednak... nawet lubię ten film, choć mniej niż poprzednią część.
Jeśli chodzi o klimat, to moim zdaniem właśnie powinien pasować do filmowego Władcy, tak by te filmy mogły tworzyć całość. Ale myślę, że oczekiwania poszczególnych widzów zależą od ich wrażeń z książki. Ja czytałam najpierw WP i książkowy Hobbit wydawał mi się po nim za bardzo dziecinny. Oczywiście dobry jako bajka, ale niepasujący do poważniejszego WP i dlatego zawsze chciałam, żeby filmowa wersja miała poważniejszy klimat. Ten ogólnie się udał, poza pewnymi omawianymi już wiele razy pojedynczymi wstawkami, które mogą rzeczywiście denerwować. Ale rozumiem ludzi, którzy na przykład najpierw czytali Hobbita i tę bajkową wizję zapamiętali jako wzorzec, mają do niej sentyment i chcieliby zobaczyć właśnie taki film.
Jeśli uważasz, że wątek Czarnoksiężnika ewentualnie jest dopuszczalny, to Galadriela raczej jest z nim związana i ma prawo się w nim pojawić. Sama Galadriela zresztą dużo czasu ekranowego nie zajmuje.
Co do Azoga, pomijając to, że "nie żyje", to czasu ekranowego bardzo nie zabiera. W pierwszym filmie gobliny/orkowie i tak musieli atakować kompanię pod sosnami i, z Azogiem czy bez, ta scena nie różniłaby się długoscią. Pozostałe sceny z nim nie trwają długo. W Pustkowiu już może bardziej, chociaż samego Azoga i tak jest niewiele. Myślę, że wprowadzenie innego orka na jego miejsce nie miałoby wpływu na długość filmu, tyle że nie byłoby protestów "przecież on powinien dawno zginąć".
Przyczyny złego nastawienia Thranduila i w ogóle elfów do krasnoludów to w książce dawne urazy pochodzące jeszcze z czasów Thingola - konflikt o Silmaril i zamordowanie Thingola przez krasnoludy. Nie da się tego przedstawić w filmie, bo twórcy nie mają praw do Silmarillionu, więc musieli wymyślić coś innego, bardziej bezpośredniego. Dlatego zastąpili Silmaril białymi klejnotami (prolog w rozszerzonej Podróży), poczuciem krzywdy Thorina za brak pomocy i zarzutami Thranduila wobec Throra za "sprowadzenie" smoka. Druga przyczyna w książce to upór dumnego Thorina, który nie chciał się przyznać kim jest i po co kompania przechodzi przez tereny elfów. W filmie opuszczono wątek elfich ognisk, więc odpadł też motyw "napastowania" ucztujących w lesie. Thranduil w prologu NP widział młodego Thorina, więc nie mogł go nie rozpoznać po uwięzieniu i pytać "po co tu przyszliście", itd. Mogli to w filmie na pewno rozwiązać w jakiś inny sposób, ale to już co kto lubi, może się to podobać lub nie.
"Po co elfka go ratuje w jednym filmie, by w drugim umarł?" No cóż, ona nie wie, że on i tak zginie w bitwie. Widzowie, którzy nie znają książki też nie wiedzą. Czy gdyby ratowała np. Oriego, to byłby ten motyw lepszy?
Efekciarska walka ze Smaugiem - zgadzam się. Tak właściwie same te sceny są nawet ciekawe, ale nie pasują do tego filmu. Byłyby fajne w innej bajce.
Co do polityki w Miescie na Jeziorze, ona częściowo jest w książce. Jest opisany charakter władcy i nastroje mieszkańców, można pewne rzeczy wyczytać między wierszami. Mnie się ogólnie podoba rozwinięcie postaci Barda i sytuacji w mieście. Podoba mi się jeszcze scena, gdy Thorin przemawia do ludzi, widać że ma do tego zdolności i nadaje się na króla ;)
Dla pieniędzy robi się wiele normalnych rzeczy. Każdy, kto pracuje, chce zarobić i nie ma w tym nic dziwnego. Nie ma też nic dziwnego w tym, że ludzie wolą zarobić więcej niż mniej, ważne tylko, żeby to było uczciwe. Nie sądzę, że "przedłużając" film twórcy robili to specjalnie z myślą o nieuczciwym wyciąganiu kasy od ludzi. A oprócz samego Jacksona dzięki temu filmowi zarabiają na życie setki ludzi zatrudnionych przy nim, co można przeczytać w napisach końcowych :)
Naprawdę uważam ten film za całkiem dobry, jednak o wiele lepsza była poprzednia część, której mniej dodano żałosnych efektów specjalnych i nie występujących w ogóle wątków w powieści, jak i również bardziej skupili się na tym, na tym co powinni, czyli na podróży drużyny Thorina. Jeśli chodzi o mnie, uważam naprawdę za żałosny wątek miłosny między Kilim a Tauriel. Wiem, że nie wszyscy widzowie filmu znają książkę i nie wiedzą, że Kili zginie, ale i tak uważam, że po co on ratuje w ostatniej chwili swoje życie, żeby potem w następnym zginąć, za żałosny pomysł. Owszem, gdyby to chodziło o innego młodego krasnoluda, który nie ginie, to miałoby jeszcze jakiś sens. Co do polityki w Mieście na Jeziorze uważam, że za dużo jej w filmie, za dużo akcji niewystępującej w powieści. We "WŁADCY PIERŚCIENI" podczas narady u Elronda widzimy, że elfy i krasnoludy nie lubią się i nie ma powodów, dlaczego i jakoś jest dobrze, więc w HOBBICIE mogłoby być tak samo, a nie dodawanie wątków i niepotrzebnego rozciąganie wątków. Zaś ostatnia walka ze Smaugiem, która oczywiście nie daje żadnego efektu (bo i dać nie może, skoro Bard musi zabić smoka), jest żałosna i efektowna, ale bez sensu. Poza tym zmiana postaci Beorna, który w mojej wyobraźni nieco przypominał mi Hagrida, tutaj wyszedł z niego jakiś..... nie wiem kto. Wizyta u Beorna w książce jest ciekawa, w filmie jest krótka i raczej żałosna. W dodatku jeszcze wątki z Dol Guldur i uwięzienie Gandalfa przez Saurona... Ech..... Naprawdę spotkałem tu zarzuty powtórzeń z WŁADCY PIERŚCIENI i niestety te zarzuty mają rację:
- Legolas bijący się jak maszynka do zabijania
- romans elfki z kimś zupełnie innej rasy
- władca manipulowany przez wrednego doradcę chodzącego ubranego w czerń
- Gandalf walczy z kimś, kto go pokonuje i więzi.
Błagam, czy nie mieli już lepszych pomysłów? Po co ulepszać Tolkiena, skoro on i tak już jest doskonały? A jak chcieli się w takie dłużyzny bawić, niech nakręcą serial, a nie film.
Hm, a w realnym życiu nie zdarzają się takie sytuacje, że ktoś zostaje wyratowany, ale pechowo wkrótce i tak ginie? W czasie wojen to tym bardziej prawdopodobne. Dla widzów nieznajacych książki to będzie prawdziwe zaskoczenie, bo spodziewaliby się pewnie zakończenia "i żyli długo i szczęśliwie" i narzekaliby, że fabuła jest przewidywalna.
Ten tak zwany "romans" na razie polega na kilku rozmowach. W rozmowę Tauriel z Kilim zostały wplecione zdania z książki, mówiące o tym, że elfy leśne szczególnie cenią światło gwiazd. W książce to tekst narratora, w filmie trzeba go było głośno wypowiedzieć i padło na Tauriel. Jak dla mnie ten akurat moment nie jest czasem straconym, rozmowa daje chwilę odpoczynku między akcjami pojmania i ucieczki. Brakuje mi tylko większej ilości Bilba myszkującego po pałacu, ale nie wiem co właściwie mógłby tam jeszcze odkryć. Może kuchnię i spiżarnię? Powinien trochę powykradać jedzenia :)
Ciekawa jestem jednej rzeczy. Czy gdyby Tauriel wyruszyła ratować innego krasnoluda, w którym nie byłaby "zakochana", to też wywołałoby tyle protestów?
Zmiana postaci Beorna - w mojej wyobraźni wyglądał jak aktor Eric Bana :) Też uważam, że trochę dziwnie w filmie wygląda, no ale trudno.
Co jest takiego ciekawego w książkowej wizycie u Beorna, czego brakuje w filmie? W książce jest najpierw przedstawienie krasnoludów parami i opowieść Gandalfa o wcześniejszych wydarzeniach, potem kolacja z usługującymi do stołu zwierzętami, potem kompania śpiewa pieśń i zasypia, Bilbo budzi się w nocy i słyszy hałasy na zewnątrz, budzi się rano i je śniadanie, wychodzi na zewnątrz, widzi ślady niedźwiedzi, Gandalf wyrusza śladami Beorna i wraca, wieczorem wraca Beorn i przynosi skórę wilka i głowę goblina, wszyscy jedzą kolację i chyba na następny dzień Beorn pożycza bohaterom kucyki i udziela rad na drogę. Jest to opisane w taki sposób, że we wrażeniu czytelników trwa bardzo długo.
W filmie bohaterowie po przybyciu do chaty kładą się spać, Bilbo budzi się w nocy i myśli o pierścieniu, budzi się rano, je śniadanie z kompanią i Beornem, ten opowiada o niebezpieczeństwach dalszej drogi, udziela rad i postanawia pożyczyć bohaterom kucyki. Przy okazji informuje kompanię i widzów o charakterze leśnych elfów, co w książce było tylko podane przez narratora. Nie wiadomo ile tam mija dni, możliwe że tyle co w książce, ale wydaje się widzom, że bardzo mało - i chyba w tym jest problem.
Brakuje kultowej sceny przedstawiania krasnoludów, ale to trudna scena do pokazania w filmie, nie dziwię się, że jej nie pokazano. Szkoda tylko, że nie wymyślili czegoś lepszego niż Beorn ścigający kompanię ...
Brakuje tresowanych zwierząt podających do stołu - czy ktoś za nimi bardzo tęskni?
Brakuje wyprawy Beorna i pojmania goblina/orka z wilkiem, ale to być może znajdzie się w wersji rozszerzonej.
Reszta w zasadzie jest - posiłek, miód, mleko, pszczoły, dużo zwierząt, troska Beorna o żywe istoty (na przykładzie myszy), jego niechęć do krasnoludów, nienawiść do goblinów/orków, jego pochodzenie z gór. Wszystko co najważniejsze, a w rozszerzonej wersji będzie jeszcze coś więcej.
Uwięzienie Gandalfa przez Saurona. W książce jest wspomniane, że z wizyty w Dol Guldur Gandalf ledwie uszedł z życiem i była to paskudna wyprawa. Więziony wprawdzie raczej nie był, ale "zwiedzał" tamtejsze lochy. No cóż, trochę w filmie udramatyzowali. Ale swoja drogą ciekawe właściwie w jaki sposób w wizji Tolkiena Gandalf znalazł się w lochach Dol Guldur. Może dał się tam celowo zamknąć w przebraniu i nierozpoznany, a potem uciekł?
Legolas bijący się jak maszynka do zabijania. Cały Legolas jest zapożyczony z Lotra, więc trudno mu zarzucać, że jego styl walki jest powtórzeniem z Lotra. Dziwne byłoby, gdyby zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej walczył inaczej :)
Władca może i jest manipulowany przez Alfrida, ale Saruman nie był manipulowany przez Grimę tylko odwrotnie. Relacje Grimy z Theodenem też nie przypominają relacji Alfrida z władcą. Zapożyczeniem jest tylko postać towarzysza ubranego na czarno, ale ten towarzysz jest jednak trochę inny. Alfrid jest w filmie potrzebny, żeby władca miał do kogo mówić o swoich opiniach i zamierzeniach, bo w książce są one przedstawiane przez narratora, a widzowie muszą je w jakiś sposób poznać. Sam aktor grający Alfrida powołuje się jeszcze na słowa "władca i jego doradcy" padające w książce. On jest jednym z tych właśnie doradców.
Jakby to powiedzieć, z całym dla niego szacunkiem, że Tolkien jednak nie jest doskonały? ;) Najprościej powołać się na jego własne słowa - we wstępie do WP przyznaje, że wracając do książki zauważa w niej dużo mniejszych i większych błędów, a w jednym z listów po latach krytykuje swój własny styl pisania Hobbita...
Serial może ktoś kiedyś nakręci, jeszcze lepiej z WP. Zmieściłby się wtedy sławetny Tom Bombadil i parę osób by się ucieszyło ;)
Naprawdę uważam, że film powinien być bardziej wierny książce. No, ja rozumiem, WŁADCA PIERŚCIENI - trylogia filmowa, narzuciła swoje zasady i swoje tempo akcji, mimo wszystko jednak naprawdę lepszy byłby HOBBIT taki, jaka jest powieść, zaś takie dodatki mogliby dać w serialu. Bo serial powinien powstać i mogliby pokazać dosłownie wszystko. Właśnie, słuszna uwaga. Pominięcie Toma Bombadilla było poważną zmianą we WŁADCY PIERŚCIENI. Również tzw. porządki w Shire i rozprawa z Sarumanem została zamieniona na krótką rozmówkę Gandalfa z Sarumanem i śmierci tego drugiego z ręki Grimy - niestety scena została wycięta, co ponoć sam Christopher Lee zbojkotował i wcale mu się nie dziwię. Jedyna scena w POWROCIE KRÓLA, w której on występuje i ją usunięto. Ech.... powinno się wysilić na serial i tam wszystko pokazać. Wtedy wszyscy byliby zadowoleni. Przynajmniej tak myślę :)
No cóż.... mimo wszystko jest mi naprawdę nieco przykre, że powieść Tolkiena HOBBIT jest sympatyczną bajką z lekkimi elementami grozy, zaś w filmach zrobiono z tego historię jeszcze bardziej niebezpieczną niż poprzednia trylogia pana Jacksona. No, może nie bardziej, ale równie groźna. Zdecydowanie wolałbym wierniejsze dzieło książce niż to, co została pokazane. Jeśli chodzi o Killego to cóż, niestety w życiu tak bywa, jak mówisz. Mimo wszystko przykro jest i nieco smutno, kiedy się odkrywa, że kogoś ratujesz w jednym filmie, a w drugim on i tak ginie. Ech.... smutek wielki i nic poza tym. Zdania nie zmienię, ten film mógł być nakręcony mniej efektownie, a bardziej wiernie powieści Tolkiena. Bo zamiast bajki powstała kolejna mroczna trylogia fantasy. Mimo wszystko ją lubię. Niektórzy narzekali na ostatnią scenę PUSTKOWIA SMAUGA. Smaug leci na niczego nie świadome Miasto nad Jeziorem i pomstuje na nie, zaś Bilbo przerażony pyta "Co myśmy zrobili?". I koniec. W sumie nawet niezłe zakończenie, trzymające w napięciu, choć pewnie ci, co nie znają książki zaczną zadawać pytania i pomstować, jak można było w takim momencie przerwać. Ja jednak uważam to za ciekawy efekt.
Wiele z tych scen będzie w wersji EE, myślę, że Gandalf przedstawi Beornowi Bilba i Krasnoludy rano przed śniadaniem, podczas gdy gospodarz rąbie drzewo, widać to w zwiastunie EE. Widać też Gandalfa z Beornem w lesie i będzie to albo przed powrotem gospodarza do domu, albo podczas pożegnania kompanii.
Uczty Elfów w Mrocznej Puszczy mnie nie brakuje, nic by tam nie wniosła. Wolałbym zobaczyć w EE jak Elfy śledzą Kompanię na drzewach.
Dziękuję za miłe słowa :)
Dlaczego zrezynowano ze sceny przedstawienia krasnoludów?
Możliwe, że w planowanej wersji dwufilmowej nie było czasu na tak długą scenę. Pierwszy film miał się kończyć po ucieczce w beczkach i trzeba było dużo ścieśnić. Przedstawianie krasnoludów to scena opierająca się na opowiadaniu Gandalfa o dopiero co przeżytych przygodach, trudna do pokazania w filmie, chociaż myślę, że przy wielkich chęciach dałoby się ją jakoś dostosować i byłaby to scena kultowa - McKellen dałby sobie radę z opowiadaniem. Może gdyby planowali od razu trzy filmy, spróbowaliby ją tam umieścić, takie przypomnienie widzom imion krasnoludów byłoby całkiem dobre na początku drugiej części :)
Dziwne jest dla mnie to, że kompania musi uciekać przed Beornem. Wystarczyłoby, żeby uciekali przed Azogiem, wpadli do domu Beorna w czasie jego nieobecności, a Azog zatrzymałby się w lesie przestraszony przez niedźwiedzia, albo gubiący trop. Potem Beorn by wrócił do domu, a Gandalf dla złagodzenia liczby nieproszonych gości przedstawiałby mu po kolei krasnoludy czające się w ogrodzie albo za chatą i wychodzące po kolei, i też by było nieźle ;)
Jeśli dobrze pamiętam, to droga na kucykach w stronę puszczy w książce była też dosyć sielankowa. Bohaterowie na chwilę mieli możliwość zapomnieć o goblinach, które były daleko, i mieli jeszcze ochronę Beorna. Z tym "you will never reach the forest alive" chyba Beornowi chodziło o pieszą wędrówkę (bo Azog by ich szybko dogonił), dlatego postanowił wypożyczyc im kucyki, które pomogły oddalić się chociaż trochę i zyskać na czasie. Też mi się ta droga wydaje za krótka. Zawsze chciałam zobaczyć w tej scenie więcej krajobrazów i kompanię galopującą na kucykach. Ten galop właściwie jest, ale za krótko i pokazany tylko z dużej odległosci :/
Sceny z ucztą w Puszczy - możliwe, że brakowało czasu w wersji dwuczęściowej, a po zmianie na trzy trudno byłoby przekształcać inne elementy, żeby tam wstawić ucztę. Decyzję o trzecim filmie podjęli już po nakręceniu większości materiału. Zresztą puszcza trochę straciłaby grozy, gdyby sobie tam beztrosko ucztował Thranduil. Musiałby się znajdować w zdrowszej części lasu, gdzie można byłoby spokojnie sobie jeść. Może dałoby się taką ucztę przedstawić jako fatamorganę? Wtedy znikanie całego towarzystwa miałoby sens, bo w książce oni wszyscy trochę za bardzo bajkowo znikają jak na ten film...
Szkoda, że nie ma strumienia w wersji kinowej, bo wtedy droga przez Puszczę wydawałaby się dłuższa i ludzie by nie narzekali, że puszczy prawie nie ma ;) Ale może chcieli zostawić coś naprawdę atrakcyjnego do wersji rozszerzonej, bo przy pierwszej części ludzie z kolei narzekali, że za mało było dodane ...
Tak sobie jeszcze myślę, że nawet bez sceny ze strumieniem można było do wersji kinowej wstawić jakiś trik dający wrażenie dłuższej i groźniejszej podróży, na przykład scenę noclegu i strachu przed czymś czającym się w ciemnościach.
Co do uieczki przed Beornem: pamiętajcie, że Beorn nienawidzi Orków / Goblinów ale za Krasnoludami również nie przepada, więc gonitwa za nimi nabiera sensu, gdy się o tym wie, widocznie Beorn nie był tak chętny żeby im pomagać i przeważyła tu osoba Gandalfa, a może i obecność Bilba?.
Bardzo dobre spostrzeżenia, dziekuję za rzeczową odpowiedź:)
p.s. Dokrętki w 2013 roku trwaly dwa miesiące, szkoda, ze nie pokombinowali z wizytą u Beorna.