Dlaczego! Dlaczego?! Przecież jest tak wspaniale, miłe dla oka plenery, krajobraz Śródziemia, cudowna muzyka. Pierwsza część była obiecująca, wstawki reżysera nie raziły. Tu już tak. Dlaczego ten wdzięczący się Legolas i jego walki ? Dlaczego elfka z krasnoludem? Dlaczego w Mrocznej Puszczy spędzili raptem 2 dni? Nie można było zrezygnować z prezentacji kilku nowych orków i kunsztu blondwłosego księciunia a rozwinąć ten klimatyczny wątek gdy idą przez puszczę, nadzieja pomału znika, pojawia się rezygnacja , wokół ciemność a na plecach śpiący Bombur :) ? Grrrr....
Z plusów: Thranduil zdobył me serce. Moim zdaniem był perfekcyjny. Smaug też był niezły, choć inaczej go sobie wyobrażałam. Zobaczymy co pokaże Jackson w 3. części, na razie tendencja spadkowa . Pozostawiam bez oceny, bo nie potrafię ocenić obiektywnie. Z jednej strony uwielbiam i jestem urzeczona, z drugiej rażą mnie te hollywoodzkie wstawki.
Podoba mi się tytuł. No właśnie co oni mu zrobili. Myślę że za wygląd tego filmu możemy winić coraz to głupsze społeczeństwo. Film jest ewidentnie skierowany do (jak to ktoś ładnie ujął) motłochu. Motłochu zapychającego się tandetą, prostactwem, napierdalanką i tylko w czymś takim dostrzegającym rozrywkę. Zrobiony film pod książkę mógłby być uznany za nudny, głupi a w efekcie kiepski. A że motłochu jest więcej więc wiadomo komu się opłaca nakręcić film.
Thranduil i smok są świetnie zrobieni. A teraz wyobraźmy sobie resztę elementów książkowych zrobionych na tą nutę. Choćby właśnie taką przeprawę przez puszczę.
Niestety tandeta i motłoch teraz rządzą. Coś co byłoby nie do pomyślenia dla mistrza, czyli tandetny romans elficy i krasnlouda zajmuje tu za duzo minut. Dlaczego wlasnie nie zrobic czegos ambitniejszego? W Puszczy mozna bylo dodac tyle swietnych scen, dokladnie tak jak piszesz, A tu mamy walke z pajakami. Nie powiem dobry fragment, ale sama nawalanka z pajakami trwala kilka razy dluzej jak wedrowka. Porazka po calosci. Byleby tylko motloch byl zadowolony. I pozniej ten motloch jeszcze ma czelnosc pisac tu ze nie doceiamy pracy wlozonej w film. W takim razie oni nie doceniaja pracy jaka wlozyl mistrz Tolkien w swoje dzielo. Cudowna scena przedstawiania Beornowi kranoludow przez Gandalfa zostala zmieniona na tandetny poscig. Zeby tylko motloch byl zadowlony. A jakze. Masz zupelna racje. Na co komu ten blond ksieciunio i jego kolejne nic nie wnoszace do filmu walki na dodatek z kiepska choreografia? Ah tak dla motlochu, ktory jak sie nie bija to zle. Za malo Tolkiena w Tolkienie. Zamiast tego morze tandety coby motloch byl zadowolony. Ciekawe czemu fragmenty filmu gdzie duch ksiazki Tolkiena uzyskal w miare dobre zobrazowanie uwazane sa za najlepsze w filmie? Vide rozmowa Bilba ze Smaugiem.
Nadal nie łapię, o co Wam chodzi z tym niby "romansem"?, ja tam żadnego romansu nie widzę, poza tym, ile jest tych scen?, dwie lub trzy?, czy to większość filmu?
jak dla mnie, Legolas i Tauriel pokazują odmienność, dzikość i brutalność Leśnych Elfów, pokazują, że Elfy z Rivendell i Leśne Elfy są zupełnie inne (nie wyobrażam sobie takiej dzikości i bezwzględności u Elronda, np.), fajnie też widać, że Leśne Elfy są znacznie zwinniejsze i wyćwiczone w walce.
Mroczna Puszcza będzie poszerzona w EE, ja tam rozumiem, dlaczego w wersji kinowej jest jej mniej, ta część widzów (czyli większość), która nie czytała książki, idzie na film a film nie powinien mieć przestojów i dłużyzn, powinien być efektowny i szybki - takie czasy i tacy widzowie - poza tym, nawet najlepsza cześć filmowej trylogii, czyli "Drużyna Pierścienia", która była najlepszym filmem pod względem klimatu i zgodności z książką była uważana za nudną i nieciekawą, a najsłabszy, moim zdaniem "Powrót Króla" został uznany za arcydzieło.
Dodam jeszcze, że Tolkien przed reżyserami, którzy chcieli zekranizować jego powieść stawiał wymogi zgodności imion i nazw własnych więc myślę, że filmom Jacksona dałby błogosławieństwo ;)
Bo oni nie znają pojęcia "romans" nie odróżniają stanów emocjonalnych, że mogą być na różnym poziomie. Tylko "kawa na ławę" ja pada hasło "że ktoś się komuś podoba" to romans i koniec! ;/ Eh, nie rozumiem ... ludzie narzekają, że walka dobra ze złem jest taka "prosta" i oczekują czegoś więcej, a nie potrafią zrozumieć skomplikowanych poziomów emocjonalnych bohaterów i rozłożyć ich na czynniki żeby wiedzieć kiedy nazwać "coś" romansem a kiedy nie. Jakby dostali "skomplikowaną" relacje walki dobra ze złem, to już się boję tego jakie hasła i interpretacje by się pojawiły ;/
Reżyser pokazuje to, na co chce położyć nacisk, nie ma tu przypadku, poza tym słowo "kochać" padło w filmie. Jasne, że mamy tu zakochanie od pierwszego wejrzenia, lub raczej od pierwszej opowieści o księżycu, nie widzę tu nic skomplikowanego ;) Swoją drogą autentycznie wzruszyłam się tą historią. Tylko że to nie jest Tolkien. Fili i Kili to takie postacie, które odpowiadają trochę Merry'emu i Pippinowi z "Władcy". Takie młode wesołki, które psocą, ale jak trzeba to pokażą męstwo. Nie wiem jak się skończy ten wątek, ale coś czuję że jakąś piękną tragedią. Związki między rasami, zdaje się, nie zdarzały się często w Śródziemiu. Zawsze były okupione trudnymi wyborami,sprzeciwami rodziców, współplemieńców czy nawet błaganiem wyższej instancji o zgodę . A tu buch... elfka rzuca wszystko i leci za krasnoludem. A Legolas za nią jak za młodą panią ;)
Ja, co już wiele razy tu powtarzałam do znudzenia, nie bronie pomysłu PJ bo jak dla mnie ten wątek jak już musiał być, to powinien się skończyć w królestwie Thranduila i ani kroku dalej. Gdyby tak było to wtedy tę ich wymianę zdań o gwiazdach, matce Kiliego itd. potraktowałabym jako zafascynowanie jakie choćby wystąpiło u Gimliego wobec Galadrieli, co prawda z dystansem, ale ... ewentualnie OK. Niestety ten temat wyszedł poza cele więzienne i na tę chwilę nie jestem w stanie powiedzieć co sądzę o tej historii, bo ona się jeszcze nie skończyła, a to co zobaczyliśmy nie daje przynajmniej mi konkretnego sygnału do czego ten wątek przypiąć. Ja „bronię” pojęcia romans, bo jest to dla mnie nie do "ogarnięcia" jak tak mało rozwiniętą relację można określać tak poważnym słowem i to wszystko. ;)
Akurat to mnie zawsze dziwiło dlaczego Drużyna Pierścienia jest uważana za najsłabszą część. Zawsze najbardziej podobała mi się pierwsza właśnie ze względu na klimat. Wszystkie są genialne, ale DP stoi odrobinę wyżej w moim rankingu od pozostałych.
Z założenia to miał być jakiś wątek romansowy, tak myślę, ale przyznam, że nie wiem na czym dokładnie ma on polegać, wszystko jest na razie bardzo niejasne.
Natomiast nie łapię, dlaczego wszyscy widzą wielką miłość Tauriel do Kiliego. Ok, zgoda, że krasnolud coś poczuł, temu trudno zaprzeczyć, natomiast u elficy od początku widzę tylko zwykłą sympatię+ chęć pomocy+poczucie odpowiedzialności za to co się dzieje wokół niej. Przecież można chcieć kogoś uratować nie tylko z wielkiej miłości do tej osoby, motywacji może być wiele.
O co chodzi z "romansem"? O to, że jest? Że elfka ewidentnie strzela oczami za "śliczniutkim" Kilim, że mimo drętwych gadek [zerżniętych z Władcy] o konieczności otwarcia się na to co poza granicami i inne takie, jak przychodzi co do czego Lego się nawala z orkami a ona sobie musi poświecić nad Kilim... Teksty i komentarze o zawartości jego spodni pomińmy, bo tak żenujące, że słów brak.
Co do tego, że Leśne Elfy były takie czy siakie - jakoś we Władcy Lego umiał się zachowywać jak młodziutki wprawdzie, ale następca tronu, prawdziwy książę, odnoszący się z szacunkiem ale bez uniżoności nawet do wrogów. A tu? Postrzelony szczeniak, któremu ruda pannica zamajtała przed nosem włosami [tudzież innymi częściami ciała] i leci jak idiota, bez śladu myśli. Na marginesie - Elrond doskonale sobie dawał rade w walce i naiwnością jest uważanie, że skoro był panem Rivendel, to zapomniał jak się szyje z łuku czy "robi" mieczem.
Piszesz, że Mroczna Puszcza będzie poszerzona [może] gdzieś tam. A ja wolałabym idąc do kina na film [podobno] wg książki Tolkiena zobaczyć to, co Tolkien napisał, zamiast jakichś idiotycznych wątków, białych orków, elfic myślących głównie macicą...
Przez kogo "Drużyna" została uznana za nudną i nieciekawą? Dziwię się bo nie spotkałam ani jednej osoby, która by takie głupoty opowiadała, ilość nagród wszelakich też nie świadczy, by był to film nisko oceniany.
A ja z kolei, opierając się zarówno na zdaniu samego J.R.R., który sprzedał prawa do ekranizacji będąc w trudnej sytuacji finansowej i niejednokrotnie wspominał o tym bez radości, jak i na opinii Ch. Tolkiena, syna i spadkobiercy twórcy Śródziemia, że raczej by się zdenerwował i [ewentualnie] wytoczył proces, o nazywanie tego dziwoląga "ekranizacją". Jedyne co tu pasuje, to "film na motywach".
Romans zgadzam się, bez sensu, zupelnie niepotrzebny. Co do Legolasa. Był u siebie, to kozaczył ;) Jednak troche za bardzo różni sie od tego z LOTR.
A co do Tolkiena, nie wiesz co by powiedział. Jego syn tez tego nie wie. Równie dobrze mógłby mu sie film spodobać, potraktowałby go moze jako coś innego, luźno nawiązującego do jego krótkiej powieści, którą chciał przepisać ?
Joe, co do opinii Tolkiena - nie wiem, tak jak i nie wie lelen. Z tym, że opierając się na tym co Tolkien pisał, jak kształtował swój świat nie sądzę, żeby mu odpowiadały "dowcipy" Petera Jacksona i to, co pan reżyser robi. Taka sama hipoteza jak lelen, tylko moja podparta zarówno twórczością Tolkiena, jego poziomem kultury i stosunkiem do ras Śródziemia, jak i [co prawda najmniej istotne, ale zawszeć] opinią syna i spadkobiercy, osoby, która była najbliżej ojca i najlepiej "czuła" uniwersum, poza jego twórcą.
Niechby nieco kozaczył, ale nie zachowywał się jak skrzyżowanie bomby wodorowej ze szczeniakiem labradora... :D
A może by uznał że jako coś odrębnego, ekranizacja na podstawie jego powieści, jest ok i by mu się fajnie to oglądało, nie wiadomo.
Skrzyżowanie bomby wodorowej ze szczeniakiem labradora hah ;p Nie był aż taki zły, pokozaczył w Mrocznej Puszczy, a potem był zazdrosny, i powazny przy ojcu :P
Wiadomo, że nie wiadomo, i raczej wiadomo nie będzie - gdyż Tolkien nie żyje. Jednak nadal uważam, że jako człowieka wysokiej kultury, ceniącego klasykę i kochającego elfów - raczej nie rozbawiłby go dowcipy o zawartości spodni [czyichkolwiek!], nie zaaprobowałby robienia z elfów tchórzy i zdrajców... choć, oczywiście, to tylko gdybanie.
W Mrocznej Puszczy kozaczył, w domciu był grzeczny synuś i się tatusiowi nie stawiał, za to później nie dość, że myślał ... a nie głową, to cyrki podczas spływu w beczkach, w Mieście...
Dlatego nie ma sensu nad tym gdybać. Cyrki podczas spływu przesadzone, ale jedynie skakanie po głowach krasnoludów. A w Laketown to nic takiego nie wyrabiał. No oprócz tego ze rozwalał bez problemu każdego orka, z wyjątkiem Bolga, który dał mu do zrozumienia ze nie jest niezniszczalny ; )
Spływ - zdecydowanie przesadzony. Zarówno piruety na głowach krasnoludów [przy bezproblemowym i CELNYM szyciu z łuku!] jak i ilość powalonych wrogów, ustawianie się ich, żeby Lego mógł trzy łby niewiernych jednym cięciem miecza Zerwikapturem zwanego... Stop, to nie ta książka. Znaczy film. Ale zakładam, że rozumiesz, ty inteligentny jesteś.
A co do miasta... Rozrywki na ulicach, wyczarowanie konia [skąd on tego celuloidowego siwka wytrzasnął?], poza tym może nie tyle chodzi o to ilu przeciwników "załatwił", co o to w jakim stylu?
Spływ jest przesadzony. Jednak to co robi Legolas że tak powiem "na lądzie" jest raczej do przyjęcia, poprostu sprawnie rozwala padających jak muchy orków. To co robi na głowach krasnali już jest mocno przesadzone. No i nie zapominajmy że gdyby nie Thorin, dostałby miecz w plecy ;) Niby wszystkich kosi ładnie, a wystarczyła chwila\, kiedy utknął mu na dłużej miecz i byłoby źle :) W mieście też raczej nie ma jakiejś przesady w sposobie zabijania ( no może przeszycie orka na wylot strzałą ;) ) Co do konia, tez mi to przeszkadzało, ale w scenie kiedy biegnie za Bolgiem, widać konia w jakiejś stajni czy czymś (i to chyba nie komputerowego nawet ;] )
Spływ to tragedia po prostu. Okropna stylistyka, sztucznośc wylewająca się z ekranu, przegięte pomysły i łamanie praw fizyki... Z tym ostatnim to nie jest tak, że to fantasy i wszystko można. Nie kupuję takiego wytłumaczenia. Np. Legolas robi obrót na głowach krasnoludów - jak on to zrobił, że woda na niego poczekała? A co do scen w Laketown, to bardziej niz koń Legolasa, interesuje mnie skąd orkowie wzięli wargów? W ogóle dziwne, że wcześniej, np podczas spływu ich nie mieli. Zasuwali z buta z Dol Guldur?
Tylko niektóre ujęcia ze spływu są ok, te które nie są w całości CGI. A tak całe otoczenie (tylko woda jest ok)Wygląda sztucznie, i jeszcze musieli nie wiadomo po co walnąć słoneczną pogodę, i orków którzy sobie nic z tego nie robią. A tam gdzie Legolas nie jest komputerowy, walka wygląda niezłe. Z tymi wargami jedyne wytłumaczenie, to że przybiegły z Dol Guldur.. ;p
O tak, woda bardzo dobrze zrobiona. Jedyna rzecz z tej sceny, gdzie nie myslałem, że to komputerowe. Tzn. nie spodziewałem się, że prawdziwe, ale po prostu nie myślałem w ogóle jak to jest zrobione. A to znaczy, że jest dobrze zrobione. Ogólnie po "Pustkowiu..." doceniłem "jedynkę". Wcześniej wiele rzeczy mi przeszkadzało, ale teraz jest ich mniej. Mam nadzieję, że po 'trójce" nie będę musiał doceniac "Pustkowia...".
Nie chcę mi się teraz komentować całości ale pod koniec wypowiedzi zrozumiałeś/aś, że to jest właśnie luźna adaptacja, a nie ekranizacja, sam Martin Freeman tak opisał te filmy.
Legolas zachowywał się dostojnie? - ludzie, skoro mówi się A, trzeba powiedzieć B
skoro we WP, Legolas może skakać po głowie Trolla, strzelać dwiema strzałami na raz, używać łopaty jak deski czy własnoręcznie zabić Mumakila i całą jego obsadę, to dlaczego nie może szyć z łuku do Orków, skacząc po gałęziach drzew i po głowach Krasnoludów?, dla mnie jest to konsekwencja tego, na co pozwolono mu wcześniej.
Ja nie mówię, że Elrond zapomniał jak sobie radzić z bronią i w bitewnym zamęcie, piszę tylko, że nawet wtedy, Elrond jest bardziej dostojny, opanowany, cywilizowany - nie wiem, czy pamiętasz, co Beorn mówił o Leśnych Elfach,a mianowicie, że nie są one tak mądre, jak ich kuzyni z Rivendell i moim zdaniem tutaj dobrze to widać, widać ich dzikość i brutalność oraz mniejszą ogładę i mniejszą mądrość.
Mrocznej Puszczy jest mało ale w sumie sam nie wiem, jak można by pokazać upływ czasu podczas wędrówki przez las?, można by rozdzielić wędrówkę przez puszczę przygodami Gandalfa w grobowcach ale poza tym ciężko byłoby pokazać te kilka miesięcy, które minęły od przekroczenia progu puszczy.
Jeszcze raz na koniec podkreślam, że filmowy "Hobbit" jest adaptacją książki Tolkiena, a nie jej dosłowną ekranizacją.
Nie napisałam, że Lego we Władcy zachowywał się "dostojnie". Zachowywał się po prostu normalnie. Jak na elfa.
Dostrzegam różnicę [ty też możesz] między jaskiniowym trollem [owszem, silnym i agresywnym, ale niezbyt szybkim i na pewno mocno ograniczonym intelektualnie] a liczną, poruszająca się nader szybko bandą orków. Poza tym, weź pod uwagę, że człowiek [elf też] rozwija umiejętności, może wytrenować nowe itd., tymczasem mamy dziwaczną sytuację, w której Lego w Hobbicie [dziejącym się wcześniej] jest sprawniejszy w walce niż we Władcy, który dzieje się później. Cofnął się w rozwoju?
Właściwie to nie można porównywać Elronda i Legolasa, z kilku przyczyn. Po pierwsze: różnica pokoleń - Elrond był rocznikowo bliższy Thranduilowi, niż jego synkowi, po drugie: różnica statusu - Elrond [w opisywanych czasach] był panem na Rivendell, a Legolas ćwierćinteligentnym elfikiem latającym po puszczy za rudą cizią, i po trzecie wreszcie: różnica ras - Elrond był półelfem, a Lego [prawdopodobnie] czystej krwi elfickiej.
Nie wiem, jak możnaby pokazać upływ czasu w Puszczy - gdybym wiedziała, byłabym genialnym reżyserem. Peter Jackson też nie wie - ergo: genialnym reżyserem nie jest.
Jeszcze raz podkreślam: filmowy "Hobbit" nie jest ekranizacją, ani nawet adaptacją - jest ewentualnie filmem na motywach. Poszukaj sobie definicji. ;)
"Poza tym, weź pod uwagę, że człowiek [elf też] rozwija umiejętności, może wytrenować nowe itd., tymczasem mamy dziwaczną sytuację, w której Lego w Hobbicie [dziejącym się wcześniej] jest sprawniejszy w walce niż we Władcy, który dzieje się później. Cofnął się w rozwoju?"
Może w "trójce" będzie miał jakąs kontuzję? I trochę spokornieje przy okazji.
"Poza tym, weź pod uwagę, że człowiek [elf też] rozwija umiejętności, może wytrenować nowe itd., tymczasem mamy dziwaczną sytuację, w której Lego w Hobbicie [dziejącym się wcześniej] jest sprawniejszy w walce niż we Władcy, który dzieje się później. Cofnął się w rozwoju?"
Kurczę, myślałem, że to jest oczywiste ....
porównaj sobie skalę opowieści w WP oraz w "Hobbicie" oraz konwencję obu filmów/trylogii
WP to zupełnie inna liga, inna skala, inna ważność historii, wszystko musi być tam bardziej dostojne, posągowe, poważne (choć, niestety, Jackson potrafił to spaprać, np. w "Powrocie Króla"), tak więc, Legolas z WP musi być poważniejszy, dostojniejszy i bardziej opanowany, gdyż wymaga tego od niego konwencja i skala opowieści, jej epickość i wielkość - w filmowym "Hobbicie" wolno mu znacznie więcej, nie musi się już tak ograniczać i krępować, więcej mu wolno i o ile nie wybaczę Jacksonowi Sarumana, przebitego strzałą i nabitego na młyńskie koło, chamskiego Gimlego, płaczliwego i tchórzliwego Demethora, który rzucił się ze skały jako "człowiek pochodnia", Froda, wypędzającego Sama, itp. to Legolas skaczący po głowach Krasnoludów jest dla mnie do zaakceptowania, gdyż "Hobbit" to opowieść innego, mniejszego kalibru i po prostu to, co jest nie do pomyślenia w WP,tutaj jest do zaakceptowania.
Pamiętajmy też, że Elfy są nieśmiertelne (przynajmniej dopóki nie zginą w boju0 i mają na prawdę duuuużo czasu na doskonalenie swoich bitewnych umiejętności.
Z każdą kolejną odsłoną PJowskiego "Śródziemia" mam wrażenie, że mocniej spieprzyć się nie da i przy kolejnej przekonuję się, że jednak się da... "Powrót króla" spaprany. Byłam pewna, że gorzej z prozą Tolkiena się obejść nie da, na co po dziesięciu latach niespodzianka - pierwsza część Hobbita. Bolało. Byłam pewna, że PJ osiągnął dno swoich możliwości, a tu niespodzianka - dwójka... I przekonałam się, że jedynka nie jest aż taka kiepska... Boję się ostatniej części...
A co do ostatniego zdania - właśnie wyszło odwrotnie! We Władcy Lego walczył wyśmienicie, ale "normalnie" - oczywiście jak na elfa, był zwinny i zręczny... Tymczasem w Hobbicie [którego akcja toczy się WCZEŚNIEJ] jest dużo lepszy - piruety na głowach krasnoludów podczas spływu przy równoczesnym CELNYM i bezustannym "ogniu" łuczniczym, gimnastyka artystyczna w Mieście, cuda wianki. Więc Lego był mocno ograniczony - cofnął się w rozwoju, z wybitnego artysty w sprawnego, owszem, ale zwykłego elfa. :P
Bardziej łopotologicznie Ci tego już nie wyjaśnię:
"Hobbit' to NIE JEST "Władca Pierścieni", to baśń, bajka, opowieść o innym, lżejszym ciężarze gatunkowym, więc, MOIM ZDANIEM, twórcą wolno tu więcej, znacznie więcej niż podczas ekranizacji/adaptacji WP i to, co byłoby nie do pomyślenia tam, tutaj jest jak najbardziej na swoim miejscu.
Koniec.Kropka.
Nie musisz wyjaśniać, rozumiem twoje zdanie.
Tylko się z nim nie zgadzam, wolno mi?
Hobbit to nie jest Władca. Tylko moim zdaniem nadal twórcy powinni trzymać się tego, co napisał Tolkien. Moim zdaniem niemal wszystkie sceny trzymające się książki - są w porządku. Kuleją głównie te "doklejone" z wyobraźni ekipy. I tak np. jeśli chodzi o postać Legolasa - pierwszy moment, w którym się pojawił, w Mrocznej Puszczy był zabawnym "perskim oczkiem" do widzów i miłośników Władcy. Jego minka, gdy ktoś podał mu medalion z miniaturami bliskich Gloina - bezcenna. Gdyby na tym skończył się jego występ... Byłoby wiarygodnie [gdzieś w końcu w tym czasie Legolas być musiał, zapewne w Mrocznej Puszczy, która w końcu była jego domem].Natomiast dalsze "odsłony" ślicznego Orlando? Coraz smutniej.
I tak dalej. Bo to nie jeden Lego sprawia, że Hobbita oceniam jako słaby film o niczym, mający niewiele wspólnego z pierwowzorem literackim.
Gdy pierwszy raz czytałam książkę, miałam 12 lat. Smok kojarzył mi się z takim znanym z baśni i legend, ewentualnie z gry Heroes II :) W utworze wspomniano, że leżał na kosztownościach i wbijały mu się w skórę, dlatego też wydawało mi się, że jego brzuch jest bardziej pękaty i nie porusza się tak zwinnie jak na filmie. Niemniej jednak to tylko moje osobiste odczucie i możliwe że Smaug Tolkiena jest bardziej podobny do tego Jacksona. Swoją drogą chyba czas na odświeżenie tekstu :)
i to się nazywa odpowiednio uargumentowana opinia :) Naleza ci się brawa, bo mało kto potrafi na tym forum argumentowac swoje "opinie".
"Mistrzu Tolkienie, co oni Ci zrobili?"
To samo chodziło mi po głowie po obejrzeniu filmu.
Jak to co? Jackson napalony na kasę wydymał go (za przeproszeniem). Stwierdzam to po tym jak sie dowiedziałem ze Hobbit to bedzie trylogia i to jeszcze po 2,5h. Aby przeciągnąć to jakoś to nasz Jackson wymyśla jakieś romanse krasnoluda z elfem
Trudno to ująć. Z jednej strony ładnie, pięknie, w końcu to ekranizacja dziela Tolkiena! A z drugiej znów takie zniesmaczenie, nie wszystko wyszło tak jak człowiek sobie wyobrażał, to nie tak, tamto siak, ale może to tylko kwestia przyzwyczajenia. Brakowało mi chwili wytchnienia, dłuższej pogadanki. Ciągle prawie od początku cos ich goniło, więziło, ostrzeliwało- po trupach do przodu.
Mi się film nie podoba z jednego prostego powodu... braku Tolkiena! Niby ten sam świat, ci sami bohaterowie co w książce, te same lokacje, ale z drugiej strony dostajemy pogaduchy o zawartości spodni, skakanie po głowach, skaczący po dachach, niezauważeni przez nikogo orkowie, między gatunkowy flirt (nie romans, dzięki calays), a w poprzedniej części spadająca wbrew prawom fizyki platforma i lokata długoterminowa. W pewnym momencie oglądając drugą część, miałem wrażenie że za chwile jeden z bohaterów wyciągnie z kieszeni (w przypadku Killiego ze spodni) Iphona i zacznie grać w Angry Birds. Rażą też ogromne odstępstwa od książki, które niestety nie służą filmowi, a sprawiają że ten staje się jeszcze głupszy i tandetny. A szkoda, bo liczyłem na świetną trylogie, a tu taki wielki zawód. No cóż...
Mnie tam "Hobbit" nie rozczarował tak, jak rozczarował mnie "Powrót Króla", czyli najsłabsza część filmowej trylogii...inaczej to sobie wyobrażałem
przy "Hobbicie' jestem już uodporniony, poza tym, jest to zupełnie inna opowieść, niż historia Wojny o Pierścień, ciężar gatunkowy opowieści jest zupełnie inny, lżejszy, bardziej baśniowy i mniej poważny - Jackson i tak mocno pozmieniał i poprzemieszczał akcenty, tworząc bardziej dorosła i mroczną opowieść ale ma ona sporą wadę; mianowicie, miota się pomiędzy baśnią dla dzieci a "więcej LotR", przez co czasem nie wiadomo, jaki film oglądamy: baśń dla dzieci czy kontynuację WP - myślę, że to jest właśnie przyczyna owego braku Tolkiena w Tolkienie ale to było do przewidzenia, gdy WP powstał jako pierwszy, reżyser po prostu nie mógł zignorować tych fanów, którzy nie czytali książek a styczność z Tolkienem i ze Śródziemiem mięli tylko przy okazji filmowej trylogii - z tego też powodu, nowa trylogia musi być jak najbardziej spójna z tą pierwszą i musi nawiązywać do przyszłych wydarzeń, wbrew pozorom, tworząc najpierw WP, Jackson nałożył sobie artystyczny kaganiec, nie mógł już pójść w zupełnie inną stronę, stąd film jest rozdarty pomiędzy dwoma wizjami.
W kwestii braku chwili wytchnienia: to jest środkowa część, twórcy nie muszą już przedstawiać bohaterów i zarysów historii, mogą rzucić się w wir akcji i to jest chyba normalne.
Wiem, tylko że to jest bez sensu! To teraz wszystko trzeba pisać dosłownie np. "W filmie nie podobał mi się cyfrowo wygenerowany biały rumak na którym mknął książę Legolas." - zamiast po prostu: "Nie podobał mi się komputerowy koń!" Ludzie trochę wyluzujcie! Przecież każdy wie, że to nie był romans tylko jakieś zauroczenie (czy jak tam to nazwać)! Widzowie piszą "romans" lub "trójkąt miłosny" tylko po to by podkreślić jakiego idiotyzmu dopuścił się Peter Jackson! Tolkien dopuszczał tylko związki tych samych ras lub ewentualnie elfów i ludzi, ale do głowy by mu nie przyszło, żeby krasnolud z elfką miał jakieś większe uniesienia. Każdy kto czytał jakąkolwiek pozycję Tolkiena (ze świata Śródziemia) wie, że elfy i krasnoludy się nienawidziły, pierwszy przypadek przyjaźni odnotowano u Legolasa i Gimlego. Komu normalnemu przyszłoby do głowy żeby elfka (i to jeszcze z Mrocznej Puszczy) pognała do Esgaroth by ratować krasnoluda (z Ereboru)! Także nie przejmuj się, pisz jak Ci się podoba: "romans" lub 'trójkąt miłosny", a jak ktoś będzie miał jakieś "ale" to po prostu go olej :)
Pozdrawiam!