Witam. Zajmę chwilę na tym forum, żeby zakończyć konflikt w sprawie dubbingu polskiego.
Ciągle pojawiają się tematy, że dubbing jest to d**y bo coś tam. Ja to powiem krótko: nikt nie
każe wam iść na film z dubbingiem. Możecie sobie wybrać napisy, nikt wam nie broni. Bierzcie
tylko pod uwagę, że filmy tego typu oglądają nie tylko młodzi, ale i osoby starsze. Starsza pani nie
zobaczy napisów w kinie, a może być też tak, że nie zna angielskiego, dlatego też pójdzie na
dubbing. Wspomnę też o samej pracy dubbinngowców. Wielu uważa, że np.: taki aktor jak
Waldemar Barwiński ( Bilbo Baggins ) przyjdzie sobie, pogada trochę i już mamy dubbing w
filmie. Nie! Tak to nie działa. Idealna jest wypowiedź pana Jacka Kopczyńskiego, znanego przede
wszystkim z roli Altaira z serii gier Assassin's Creed. Oto ona:
"Mogę powiedzieć, że swojej strony, że jest to nie fajne, bo nie można się podpierać nazwiskiem
ponieważ ja w tym dubbingu robię już prawie 20 lat. Znam ludzi, znam osoby, które naprawdę się
na tym znają. Z nazwisk są to jakby bardzo anonimowe osoby, natomiast oglądając setki bajek,
setki filmów i tak dalej ci ludzie naprawdę się na tym znają. Jest to oczywiście niewielka grupa \,
bo to jest, można to dobrać, grupa ze 30 osób i znana osoba z nazwiska, i tak dalej, i po prostu
sobie nie radzi. Po prostu jest świetna w filmie, świetna w teatrze, a tutaj, w dubbingu, gdzie
trzeba naprawdę zgrać wiele różnych rzeczy : i tekst, i obrazek, i dźwięk, i wszystko naraz bo to
trzeba zgrać i to czytanie, bo wiele osób mówi "Przeczytał film". No nie, to nie jest czytanie, to jest
gra i często się wychodzi spoconym ze studia, bo to jest ciężka, fizyczna praca tak samo jak gra
w filmie czy teatrze"
Daję adres, żeby nie było, że to wymyśliłam :
http://www.filmweb.pl/video/gry+wideo/O+dubbingu+z+Jackiem+Kopczy%C5%84skim-2806 3
Dziękuję za uwagę!
Tak czy inaczej dubbing zabija naukę języka obcego. Wysyłaj swojego dzieciaka na filmy z dubbingiem a będzie lingwistycznym inwalidą. I za razem słabym krytykiem, bo jak można ocenić Freeman'a gdy jego głos i ekspresje podkłada Barwiński?
Co więcej, próbują nam z każdej strony wcisnąć ten dubbing, czemu im tak zależy na tym? Odpowiedź jest prosta. Dla KASY. Nasze polskie móżgi nie potrafią zarobić na filmie, bo tych po prostu tworzyć nie potrafią. Żadne Miasto 44 ani Jack Strong nie są wybitnymi filmami, są po prostu światowo-przeciętne. W związku z tym biorą super produkcje zza oceanu, na które przychodzi do kin mnóstwo ludzi, podkładają dubbing i czerpią zyski z praw autorskich. Proste?
Wiem, że nie każdy zna angielski, nie każdy widzi, nie każdy umie czytać(:P), ale nie wszystko co białe jest w istocie białe.
Dubbing niczego nie zabija. To totalna głupota pisząc, że dubbing zabija naukę języka obcego. To tylko kolejny wydumany argument czego nie lubicie i od dawien dawna piszecie bzdurne posty o cz\ymś na co i tak do kina nie pojdziecie.
Dlaczego nie umiecie usdzanować tego , że ktos wybiera dubbing, tylko kolejne chamskie bnzdury np: nie umie czytać, czya ale nie dośc szybko...jak banda dzieci, które śmieją się z tych które są inne.
Powiedziałabym odwrotnie- dubbing nie zabija nauki języka obcego, ale za to napisy ją ułatwiają ;).
Nie mam problemu z dubbingiem, o ile mam możliwość wyboru wersji z napisami. Jeśli kiedyś tą możliwość mi zabiorą lub ograniczą, to wtedy nie będzie już tak miło.
Dziecko, dubbing eliminuje kochanego przez wszystkich tradycyjnego lektora w wydaniach blu-ray/dvd, wspiera nieudaczników, szerzy analfabetyzm, przyucza społeczeństwo do podróbek. Mało?
Jak lektor dla dorosłych może być gorszy od dziecinnego dubbingu dla 5-latków? Pomyśl następnym razem, zanim znowu się skompromitujesz.
W dubbingu słychać emocje i muzykę. Lektor nie dość, że gada wszystko jednym tonem to nie można się cieszyć ścieżką dźwiękową.
Czyje emocje, nieudaczników z łapanki, tudzież spod budki z piwem? Lektor nęci wybitnym aksamitnym głosem + oryginalne głosy prawdziwych gwizd światowego formatu (jak nie słychać, to polecam czyszczenie uszu, tudzież wizytę u laryngologa), a nie polskich śmiesznych aktorków, którzy nic w życiu nie osiągnęli, poza podkładaniem głosików w polskim garaży pod polskim blokiem.
Ale szanuj chociaż ich pracę, bo wszyscy dubbingowcy skończyli szkoły aktorskie, wkładają w swoją pracę wiele wysiłku i zarabiają pewnie niemałe pieniądze.
Po tym poście nie wiem już czy jesteś zwykłym dzieciakiem czy po prostu zakompleksionym człowiekiem.
Tym nieudacznikom z łapanki to można zasadzić kopa w dupę za niszczenie cudzej pracy, a nie uszanować. Kończyli to najwyżej kolejną flaszkę pod budką z piwem, a nie szkołę, co zresztą widać po debilnym dubbingu, który brzmi jak klozet.
Brzmi tak jak w każdym innym kraju, czyli normalnie. Nawet nie masz pojęcia jak ciężko jest coś zagrać, a co dopiero przetłumaczyć na polski by słowa zgadzały się z ruchem warg, a do tego zachować sens wypowiedzi z oryginału. To nie jest łatwa praca i zapewne przygotowują się do niej tak samo jak ci aktorzy na planie w Stanach.
Zresztą skąd wiesz jak brzmi dubbing, skoro tak kochasz napisy i lektora? Bo jeśli oglądasz zdubbingowane filmy jedynie po co by sobie ponarzekać na forum to jest to trochę chore. Jeśli ja czegoś nie lubię to po prostu więcej tego nie dotykam. Dlatego nie robię sobie maratonu filmów Władcy Pierścieni co tydzień i nie piszę za każdym razem na Filmwebie jak ich nienawidzę.
A kto przy zdrowych zmysłach będzie oceniał grę Freemana na podstawie głosu Barwińskiego? Ten kto będzie chciał ocenić głos Freemana znajdzie sobie wersję oryginalną. Co do słabego krytyka - jeśli ktoś chce oceniać aktora oryginalnego na podstawie dubbingu to sam jest słaby przede wszystkim umysłowo i dobrym krytykiem choćby tylko z samego tego powodu nie ma szans zostać ...
Hm, to niby nasi tak dla kasy żerują na nieszczęsnych zagranicznych twórcach filmów? A czy z czyichś praw autorskich przypadkiem nie czerpią też polscy wydawcy zagranicznych książek? Może by tak oburzać się na każde tłumaczenie, nawet na książkowe tłumaczenie Władcy Pierścieni? Poza tym film z napisami też przecież zarabia przy wykorzystaniu oryginalnych praw autorskich ...
Zresztą zagraniczni właściciele praw autorskich w sumie zarabiają więcej, jeśli dubbingowana wersja przyciągnie do kina dodatkowe osoby, które nie przyszłyby na wersję z napisami. Nie ma się co litować, bo materialnie nic na tym nie tracą, tylko zyskują. Możliwe, że to właśnie tym zagranicznym zależy na dubbingu dla kasy ...
Dubbing zabija naukę języków obcych? Myślisz, że dzieci, które oglądają w kinie filmy z napisami to tak od razu mimochodem dzięki nim znają język obcy?
Pierwszy raz oglądałam film z napisami w kinie mając 9 lat. Ledwo nadążałam z czytaniem napisów, chociaż już wtedy czytałam dużo książek i umiałam czytać prawdopodobnie o wiele szybciej niż 90% dzieci w tym wieku. Ledwo nadążając z czytaniem nie miałam czasu, żeby jeszcze dodatkowo słyszeć to, co mówią w oryginale.
Rok później już nadążałam za napisami bez problemów, ale dopiero w szóstej klasie podstawówki miałam na tyle podzielną uwagę, żeby usłyszeć równocześnie wymowę przeważnie pojedynczych nazwisk i nazw miejscowości w oryginale. Dopiero później, kiedy znałam już więcej słów angielskich byłam w stanie usłyszeć niektóre słowa, ale uwaga - tylko te, które już wcześniej umiałam.
Żeby się czegoś nauczyć z samej ścieżki dźwiękowej trzeba już wcześniej coś umieć. Znając wcześniej z innych źródeł może 70% słów użytych w filmie da się bez dodatkowej pomocy dosłyszeć pozostałe 30% i nauczyć się czegoś nowego, ale tylko robiąc to świadomie i rzadko się coś takiego udaje przy pojedynczym obejrzeniu filmu w kinie. Najlepiej pomóc sobie przy niezrozumiałych fragmentach włączając napisy po angielsku, żeby było łatwiej usłyszeć i przetłumaczyć, i trzeba słuchać fragmentów wiele razy. Wtedy to już nie jest samo oglądanie filmu tylko świadoma i pracochłonna nauka. Skuteczna i o wiele fajniejsza i przyjemniejsza niż nauka w szkole, ale wymagająca wysiłku i zaangażowania i możliwa tylko w warunkach domowych. Komu na tym zależy, znajdzie sobie film w oryginale i będzie umiał go odpowiednio wykorzystać, zwłaszcza że kupowane filmy mają obie wersje dźwiękowe i jeszcze napisy po angielsku. A komu nie zależy, temu nic nie pomoże.
Prawdziwy problem nie polega na tym, że zrobiono dubbing, tylko że najczęściej w kinach trudno spotkać wersję z napisami o dogodnych porach. Powinny być równomiernie dostępne obie możliwości.
Miałem tyle szczęścia, że dorastałem w latach 90 gdzie np cartoon network nie było tłumaczone. Dwa lata oglądania bajek bez tłumaczenia i wieku lat 16 zdałem advanced'a więc nie mówcie nikomu że to nie ma znaczenia.
Dodając do oryginalnego aktora dubbing robi się fuzja talentów. Jeśli ktoś to lubi to ok. Podobnie w przypadku wypasionego merca, któremu wyjmujemy V8 i wkładamy 1.4. No niby ten samochód ale serce ma inne. To jest ta róznica. Nie ma czegoś takiego jak espresja w dubbingu. NIE MA.
"Żeby się czegoś nauczyć z samej ścieżki dźwiękowej trzeba już wcześniej coś umieć....", "...Najlepiej pomóc sobie przy niezrozumiałych fragmentach włączając napisy po angielsku" Właśnie dzieci nie potrzebują czytać po polsku by rozumieć. Uczą się z kontekstu co jest lepszą nauką angielskiego, bo uczymy się go myśląc w innym jezyku, a nie jak 99% Polaków myśli po polsku mówiąc po angielsku. Nie macie pojęcia o czym mówicie,
Dorastałeś w czasach kiedy mogłeś oglądać oryginalne bajki na cartoon network i bardzo dobrze. Oglądałeś te bajki przez dwa lata i o to właśnie chodzi, że oglądałeś ich wiele i często i z kontekstu mogłeś wyłapać dużo rzeczy powtarzających się. To ci dało osłuchanie w języku i o to właśnie chodzi, a słuchałeś tych tekstów aktywnie i zapamiętywałeś zwroty, które ci się spodobały. To ma duże znaczenie, ale na pewno oprócz tego uczyłeś się jeszcze w inny sposób, bardziej tradycyjny, rozwiązując dziesiątki czy setki testów do CAE bo po samych bajkach nie zdałbyś advance'a :)
Oczywiście, że dzieci uczą się z kontekstu, zwłaszcza kiedy mogą daną bajkę oglądać wiele razy, ale chodziło mi o filmy w kinie, gdzie po jednym obejrzeniu można najwyżej zapamiętać kilka słówek, a do kina pierwszy raz na jakiś film idzie się przede wszystkim po to, żeby poznać treść filmu, a nie żeby się uczyć.
Żeby rozgryźć długi film i czegoś się z niego nauczyć dziecko musi mieć go w domu i oglądać wiele razy. Ma taką możliwość na dvd czy blurayu - i dobrze. Tam może sobie wybrać oryginalną ścieżkę dźwiękową. Jeśli nie umie czytać, może sobie ewentualnie sprawdzić niezrozumiałe fragmenty w dubbingu albou lektora, żeby ogólnie załapać o co chodzi a potem łapać z kontekstu. Jeśli umie czytać, może ich znaczenie sprawdzić na napisach polskich.
Przy włączaniu napisów PO ANGIELSKU chodziło mi o osoby umiejące już czytać - starsze dzieci, młodzież i dorosłych, żeby mogły najpierw posłuchać, a potem sprawdzić jakie tam są słowa, bo nie zawsze można je usłyszeć za pierwszym razem, a jeśli się takiego słowa nie zna to się go za bardzo nie usłyszy. Czasem nawet trudno usłyszeć znane słowa, jeśli bohater filmu mówi z jakimś regionalnym akcentem lub niewyraźnie. Widząc ich pisownię można sobie sprawdzić ich znaczenie i się takich nowych słów nauczyć.
Oczywiście, że trzeba się nauczyć myśleć po angielsku, żeby za bardzo język polski nie wpływał na konstrukcję angielskich zdań, żeby ktoś sobie nie tłumaczył zdania z polskiego na angielski po jednym słówku i żeby mu nie powstawały kalki językowe z niewłaściwą konstrukcją. Ale nie można też przesadzić w drugą stronę. Dosyć szybko można przejść na system uczenia się wyłącznie po angielsku, bez tłumaczenia na polski. Tak robią na przykład studenci anglistyki. Na pierwszym roku jeszcze trochę zapamiętują polskich odpowiedników słów, ale potem zaczynają im wystarczać wyjaśnienia po angielsku, nikt już nie sprawdza polskich odpowiedników bo nauki jest tyle, że po prostu nie ma na to czasu, same definicje słów po angielsku i rozumienie z kontekstu wystarczają i niby jest wszystko w porządku, taki student potrafi rozwiązywać zadania ze słownictwa, tworzyć transformacje zdań, potrafi czytać i omawiać lektury w oryginale, myśli po angielsku i języka polskiego nie potrzebuje, tylko po dwóch, trzech latach okazuje się że taki delikwent nie potrafi podać polskich odpowiedników większości bardziej zaawansowanych słów, które zna po angielsku. Kiedy chce coś przetłumaczyć z angielskiego na polski, wychodzi mu po polsku język "Kali jeść Kali pić" :) Przesada w żadną stronę nie jest wskazana xD
Tak się składa, że mam pojęcie o czym piszę.
Ja miałam 13 lat i dzięki oglądaniu wcześniej filmów z napisami, nauczyłam się lepiej języka i w tym wieku już rozumiałam angielskie filmy bez napisów( jak nie było) i praktycznie na luzie bez skupiania się jakiegoś większego.
Bo pewno uczyłaś się angielskiego od przedszkola, albo przynajmniej od początku podstawówki, czyli w wieku 13 lat byłaś już po iluś tam latach osłuchania i miałaś dostęp do filmów na dvd czy na internecie, gdzie sobie można słuchać do woli. Ja w szóstej klasie znałam kilka pojedynczych słów, a uczyć się naprawdę regularnie zaczęłam dopiero kilka lat później. Filmy z napisami mogłam w tamtych latach widzieć tylko w kinie, bo dvd nie było, na VHS był najwyżej lektor albo sam dubbing- bez możliwości wyłączenia, a w TV nie było opcji wyboru ścieżki dźwiękowej.
Hmm. Bardzo młodzi ludzie często nie zdają sobie sprawy, jakie mają szczeście z dostępem do języka w dzisiejszych czasach - filmy z wyborem ścieżki dźwiękowej i z napisami po angielsku, gdzie można sobie sprawdzić słabiej słyszalne słówka, internet - wszystko na wyciągnięcie ręki. Dawniej tego nie było, ale komu naprawdę zależało, ten i tak się nauczył :)
Z angielskiego byłam głupia wcześniej i przez wakacje akurat oglądając filmy z napisami się nauczyłam. Zawsze miałam problem we wcześniejszych latach z tym językiem i w szóstej klasie nie umiałabym nawet z tobą porozmawiać po angielsku (nawet tak prosto) więc mój poziom był wcześniej poniżej podstawowego.
Aż głupio mi napisać, że bardzo dobry temat założyłeś/aś bo to faktycznie jest problem państwowy, ale nie z dubbingiem tylko z ludźmi, którzy nie potrafią go docenić, a tym bardziej ludzi, którzy go tworzą, a tworzą go dla określonej grupy społeczności i tak jak piszesz nikt nie musi iść na film z dubbingiem i w związku z tym nie narzekać na niego. Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś (wiele osób) jest przyzwyczajony do głosów oryginalnych, a niektórzy do zdubbingowanych i tego nic nie zmieni bo tak działają ludzkie mózgi, że po pierwszym i kolejnym razie oglądania filmu przyzwyczaja się do danej wersji.. ja też tak mam, że w dzieciństwie oglądałem Harrego Pottera tylko z dubbingiem i obecnie taki mi się bardziej podoba bo się przyzwyczaiłem. Natomiast to nie upoważnia do krytykowania polskiego dubbingu, a co więcej docenić ludzi, którzy robią to dla innych, nie koniecznie dla CIEBIE drogi użytkowniku, który to przeczytał ;)
Owszem, krytyka jest uzasadniona. Znajdź wyżej moją analogie do mercedesa.
W Polsce robią dubbing nie dla ludzi tylko dla siebie, bo w ten sposób zarabiają pieniądze na prawach autorskich do największy kasowych hitów. Np na Hobbita do kina pójdzie w Polsce ok 1 mln osób. To jest wielka kasa, kilkadziesiąt razy większa niż w przypadku nakręcenia własnego(w polskich realiach rzecz jasna). Dubbing to tylko KASA, a Wy łykacie ten shit jak roztocza z powietrzem i jeszcze bronicie ich. A oni się z Was śmieją, bo dzięki tym Waszym ułomnościom i "przyzwyczajeniom" oni pławią się w luksusach na Karaibach.
Wiesz, tak na prawdę to ani Ty ani ja nie wiemy jak jest naprawdę.. no chyba, że znasz wszystkich dubbingowców osobiście? Mogę jedynie napisać, że zapewne znajdzie się część takich co robią to dla kasy, a część takich co robią to dla innych i to tyle jeśli chodzi o Twoje zarzuty. Druga rzecz jest taka, że mówiłem o przyzwyczajeniu tylko w filmach z dzieciństwa, w których to nawet obecnie mi dubbing nie przeszkadza, ale ogólnie nie wyobrażam sobie oglądania filmu z dubbingiem bo już "wyrosłem" z tego. Po trzecie to nie bronie dubbingowców tylko nawołuje do docenienia ich pracy bo jednak młoda widownia z tego korzysta, a jak nie potrafisz docenić to chociaż nie krytykuj. No i nie musisz się unosić i mnie obrażać jak i ludzi, którzy korzystają z tego bo być może nie są tak wykształceni jak Ty i muszą oglądać z dubbingiem.
Problem jest bardziej skomplikowany. Osobiście nic nie mam do dubbingu, ale dubbing zawsze będzie w konflikcie z lektorem na wydaniach dvd/Blu-ray oraz w telewizji. Tutaj zaczyna się problem. Niestety, albo lektor albo dubbing, a wiadomo, ze Polacy w takim układzie w 99% wybierają lektora. Wydania płyt zawsze wtedy niestety mają żenujący dubbing. Cóż począć poza sprowadzaniem filmów z zagranicy, co by nie wspierać nieudaczników. Telewizje kierując się dobrym gustem i oglądalnością prawie zawsze pokazują lektora (filmy Marvela na HBO lecą z wybitnym, zacnym lektorem, a abonenci są w 100% zadowoleni dziękując za to, że wreszcie mają okazję zobaczyć film po polsku, bo nie lubią np. czytać, ale bez dziecinnego dubbingu; Canal+, TVN, TVP, Puls, Stopklatka, itd, itp. to samo). Wtedy to zaczyna się jazda ze strony dzieciuchów, niepiśmiennych idiotów i obrońców bezguścia (zazwyczaj składających się z użytkowników pro-dubbingowych forów), którzy po chamsku i z obrzydliwą bezczelnością wymalowana na twarzy drą koty o to, że jak to, gdzie ich ukochany dubbing. Bezmyślnie myślą, że 1% tych dzieciaczków będzie narzucał 99% widzów, jak będą oglądać filmy. Żenada i pełna polewka z tej frajerni i palantów, ale ile kłopotu i nerwów !
Nawet na tvn zrezygnowali z Hobbita z dubbingiem, (bedzie z lektorem) widząc jaki jest kiepski i jak psuje oglądanie ;)
To po prostu zwykła ignorancja i tyle. Polacy mają tendencje do wiecznego narzekania i marudzenia. Gdyby wszystkich "krytyków amatorów" wysłać np do Czech docenili by wreszcie fakt iż w Polsce wcale tak, źle z dubbingiem nie jest. Podkładanie dubbingu w Polsce jest bardzo ograniczone. Dotyczy ono praktycznie tylko filmów animowany oraz niektórych blockbusterów np. Avengers, Hobbit, HP, Opowieści z Narnii. Jest to naprawdę mały odsetek. W Czechach, Niemczech i innych krajach dubbinguje sie praktycznie wszystko od seriali typu Dr House, przez reklamy proszku do prania, po dramaty takie jak "Zielona mila". Podejrzewam, że nawet Amerykańskie wersje Hells Kitchen są dubbingowane.
Co kraj to obyczaj. Cóż Polacy ty dziwny naród doszukują się problemów tam gdzie ich nie ma. Tak jakby ich ktoś zmuszał do pójścia na film z dubbingiem i zabraniał chodzenia na filmy z napisami.
Dubbing jest potrzebny. I teksty, że się tworzy ograniczone społeczeństwo są po prostu śmieszne. Każdy ma wybór. Pamiętam że jako mała dziewczynka chciałam iść bardzo na Scooby Doo (2002) jako 7 letnia dziewczynka nie czytałam jeszcze tak szybko żeby nadarzyć za dialogami. Wobec tego poszłam z mamą i ona przez bite 2 godziny mi czytała dialogi. Umęczona była przy tym strasznie co mnie wcale nie dziwi. Wersji z dubbingiem wtedy oczywiście nie było bo 12 lat temu dubbingowanie filmów z aktorami było chyba nie do pomyślenia.
Dziwi mnie ten bulwers niektórych osobników. Powiedzmy sobie szczerze małe dzieci oglądają teraz już inne filmy nie tylko animowane i np taki Hobbit czy Opowieści z Narnii z napisami nie są dla nich a, wątpię by którykolwiek z rodziców był tak zdeterminowany jak moja mama aby czytać mi dialogi w filmie. Pewnie można kazać dzieciom CZYTAĆ jesli sobie z tym jeszcze nie radzą i niszczyć przyjemność z filmu którą w tym wieku powinny czerpać można im nawet kazać oglądać Krainę Lodu z napisami ale czy jest sens? NIE....
Na wszytko przyjdzie czas. Dzieciaki się nauczą czytać i z czasem same odkryją zalety filmów z napisami.
Każdy normalny, zaznaczam słowo NORMALN|Y widz, nie będzie najezdzal na cos z czym nie chce miec do czynia. To jest po prostu gowniarskie zachowanie. I twe idiotyczne docinki, że niby ktoś czytać nie umie..,.niech te dzieci specjal;nej troski ktorym nie odpowiada ze ktos wybiuera dubbing sie po prostu odwala bo jedzie od nich glupota na kilometr. Wybaczcie nerwy ale to zachowanie duzej ilosci uzytkownikow jest po prostu zalosne./
Twoja merytorycznie bogata wypowiedź spowodowała, iz odnalazłem sens w życiu. A teraz uciekaj ratować innym życie :P
ok, ale czasami puszczają SAM dubbing, bez możliwości wyboru dubbing/napisy. Wtedy nie ma wyboru i ci co chcą napisy muszą iść na dubbing. To też jest nie fair.
Ja też nie bo mieszkam w dużym mieście, ale spotkałam się z twierdzeniami, że dubbing jest puszczany w lepszych godzinach. I jak kiedyś przeanalizowałam u mnie seanse w takim CC to coś w tym jest.
Ja zawsze muszę jechać do CC (dobra ok 25 minut - szaleństwo ;P) do "dużego kina" żeby mieć wybór w miejscowości gdzie mieszkam jest niestety narzucone - dubbing 2D / napisy 3D ... a ja np. lubię oglądać 2D .... no i wtedy muszę się fatygować samochodem. Ok, mi to różnicy nie robi jakiejś kolosalnej ale akurat jak ktoś możliwości nie ma ( nie może / albo nie chce oglądać 3D) to ma trochę przerąbane niestety ;/
Jakaś dziewczyna też tak narzekała, że napisy ma tylko w 3D a na takie seanse nie może chodzić bo ją głowa boli i zaraz ma mdłości.
I w kinach gdzie jest 3D, normalnych seansów z napisami jest dużo mniej niż z dubbingiem. A jak film schodzi z ekranu to już w ogóle masakra. Po południu tylko dubbing.
Tak pamiętam mówiła, że nie wie co wybrać bo ma problem ze wzrokiem a coś było, że za dużego wyboru nie miała. Szkoda tylko takich osób. ;/
U mnie (aglomeracja śląska, Helios) pierwsza część Avengers, tydzień po premierze, leciała 5 razy w ciągu dnia. Dwa razy - napisy 3D, dwa razy dubbing 3D I raz dubbing 2D. A akurat z reguły wybieram ostatnią opcję, więc lipa :( o ile się nie mylę, dubbing 2D był około 11:00.
Dlatego, że dubbingują wszystko na zachodzie to mają tam lingwistycznych inwalidów.
Zgadzam się. Nie ma co sugerować się wpisami pro-dubbingowej dzieciarni i pracowników studiów dubbingowych zagonionych do żenującej agitacji.
Od tego jest lektor oraz napisy - dwa sposoby tłumaczenia, które kochają Polacy. Dubbing powstaje tylko po to, aby nabić kobzę na dzieciątkach i mało rozgarniętej, niepiśmiennej widowni. Nie jest tajemnicą, że największymi agitatorami w necie tej przegranej dubbingowej sprawy są pracownicy studiów dubbingowych, a być może nawet same, bawiące się w film, aktorki. Dubbing eliminuje zacnych i wybitnych i tradycyjnych polskich lektorów w wydaniach blu-ray/dvd, degeneruje społeczeństwo, spłyca je i szerzy analfabetyzm, wspiera nieudaczników, przyucza i zachęca do podróbek.