Nasi bohaterzy muszą się najpierw nagadać, naspotykać, namigdalić, i dopiero gdy minie
3/4 filmu nagle zaczyna się zabijanie. W Piątku 13-go Jason ma w tymczasie za sobą już co
najmniej 5 zabójstw i drugie tyle właśnie zaraz kolejno popełni. Natomiast Myers ucieka z
psychiatryka i chowa się gdzieś po krzakach przez cały film, aby w końcu w 60-tej minucie z
wielką łaską wbić nóż w swoją pierwszą ofiarę, potem ledwo drugie morderstwo i to
wszystko. I wy to oceniacie 10/10... Jakoś inne klasyczne horrory od samego początku
intrygują i trzymają widza w napięciu, a tutaj ledwo ledwo wszystko idzie w zwolnionym
tempie. No ale każdy ma swój gust, ja jednak wolę gdy nasz czarny charakter od razu
przechodzi do konkretów (Piątek 13-go, Krzyk, Koszmar z ul Wiązów, itd.) a nie przez 60
minut jakiś obyczajowy dramacik, a jedynie końcówka typowa dla horroru i już wielki klasyk...
Dobra, a teraz czekam na ekspertów analizujących mój profil i moje najwyżej oceniane filmy.
Do dzieła!!!
Ten film jest prekursorem slasherow pomijając 'Teksańska masakre piłą mechaniczną'.
Nadal pewnych cech gatunkowy które potem mogłeś oglądać w piątku, pomimo tego trzyma klimat i jest klasykiem więc wysoko ocena jak najbardziej miłe widziana.
Pierwsze sceny w filmie to zabójstwo siostry a ty mówisz ze wolisz kiedy odrazu przechodzą do konkretów -.-
No było zabójstwo siostry na samym początku, a potem przez resztę filmu nic konkretnego się nie działo, tylko poszukiwania MIchaela :)
Też na Halloween się wynudziłem, a nastawiałem się "tylko" na dobry slasher. Jak na slasher to mało się dzieje, a sceny mordu są mało zróżnicowane/efektowne. Film nieźle by się sprawdził jako thriller, mamy dobrą muzykę, grę aktorską, klimat i ciekawą intrygę. Niestety wkurzają pewne idiotyzmy charakterystyczne dla gatunku slasher, np: niezniszczalny Mayer, kilka niemożliwych scen (np nabijanie wysoko na ścianie człowieka kuchennym nożem). Za nudny na slasher, za głupi na thriller, mimo wszystko warto obejrzeć bo to klasyk. Ciekawszym rozwiązaniem było bu usunięcie kilka zbędnych idiotyzmów, a Mayera zwyczajnie uśmiercić, a ożywić najwyżej w sequelu. Wtedy film by się sprawdził zarówno jako thriller (jeśli patrzeć przez pryzmat tylko pierwszej części), oraz jako slasher (jako cała seria).
Tylko jakby Myers został uśmiercony, Halloween straciłoby klimat. Zresztą sam Michael to jedna wielka tajemnica. Określa się go jako upersonifikowane zło, stąd jego nieśmiertelność, wytrwałość, determinacja i diabelski spokój.
Prawda chociaż nie do końca takie rozwiązanie mi odpowiada. W przypadku Jasona od początku było wiadomo, że jest żywym trupem (utopił się jako chłopiec), więc jego niezniszczalność oraz zmartwychwstania nie specjalnie przeszkadzały. Halloween przez dłuższy czas zapowiadał się bardziej jako thriller z seryjnym mordercą psychopatą w roli głównej, jednak końcówka filmu bardziej zaczęła przypominać slasher. Zrobienie Mayera niezniszczalnego psycho umarlaka kłóciło się z moim nastawieniem od początku seansu. To tylko kwestia nastawienia. Ale bez wątpienia Halloween jest klasykiem, który warto obejrzeć i samem ocenić.
Tylko że Jason stał się żywym trupem dopiero w szóstej części. W dwójce jest wyjaśnione, że mały Voorhees wcale się nie utopił w jeziorze. Taką koncepcję założył scenarzysta sequela Piątku Trzynastego, Ron Kurz. Jason w części drugiej, trzeciej i czwartej był człowiekiem. A samego Myersa nie nazwałbym umarlakiem, tylko osobę opętaną przez jakieś dziwne mocy. Cała tajemnica Michaela jest niby wyjaśniona w piątej części Halloween, ale tej jeszcze nie oglądałem.
Jason oficjalnie jest zombie w szóstej części, ale już w czwórce był "zimny"- lekarze stwierdzili zgon zamknęli w kostnicy, a ciało Jasona wyraźnie zaczęło gnić (szara skóra, czarne gnijące blizny). Jak dla mnie Jason utopił się w jeziorze, jednak nad jeziorem ciążyła klątwa która odbiła się na małego chłopca, od tego momentu Jason stał się nieśmiertelnym zabójcą doskonałym.
tajemnica Myersa jest wyjaśniona w 6 części i tutaj pragnę zwrócić uwagę.. są je dwie wersje i DWA wytłumaczenia. Wersja kinowa i wersja producencka zwana H666: Origin of Michael Myers (trudniej dostępna, ale to zdecydowanie bardziej ją polecam tym, którzy chcą się dowiedzieć o co chodziło od początku z Michaelem). Inna sprawa, że począwszy od Halloween 7 (20 lat później) - zupełnie pominięto ten wątek i całość wydarzeń jakie miały miejsce w H4,5,6 uznaje się nagle za niebyłe. H20 kontynuuje wątek z Halloween 2.
Obejrzałem ponownie Halloween i zwracam honor. Film faktycznie bardzo dobry, niezwykle klimatyczny i do tego trzyma w napięciu;).
Myers jest czymś pomiędzy człowiekiem a psychiczną zjawą. Autorzy specjalnie go tak zaprojektowali bo to jak nazywa go Loomis jest demon. Psychiczny demon uosabiający jakieś złe cechy danego człowieka. Dlatego Laurie widzi go jak zjawę bo w jej mózgu uaktywnił się jakiś symptom psychiczny. Np. związany z przyjemnością i ją stale nawiedza. Myers to metafora ludzkiej duszy. Ona go na koniec nie zabiła, wraz z Loomisem - tylko odgoniła od siebie natrętną, złą myśl, którą ucieleśnia Myers. Jest na przemian postacią realną jak i nierealną. I na tym polega wyjątkowość i wyrafinowanie tego arcydzieła, które bije na głowę jakieś Gladiatory i Forresty Gumpy czyli komercyjne bzdety w których nie ma żadnej realnej wiedzy o ludzkiej naturze. Np. jej rozpustne koleżanki zabiła choroba weneryczna i w tym wypadku uosabiała chorobę postać Myersa. Bo Myers jest wszystkim co w istnieniu mroczne i szkodliwe.
Zresztą muzyka jest taka jakby przypominała stale nawracający psychiczny symptom i dostosowuje się do tego jak działa ludzki mózg.
Kwestia gustu. Moim zdaniem buduje to napiecie, gdy typ niczym zjawa pojawia się to tu to tam i wypatruje ofiar. Klimat buduje też to, że jednak nie ma tu zombiaka z jeziora, demona z koszmaru czy innych nadprzyrodzonych istot, a po prostu psychopatę na jakiego faktycznie moglibyśmy się natknąć. SPOILER. Niestety spieprzyli to na samym końcu gdzie zrobili z niego terminatora. Dźgnięcie nożem? Ok do przeżycia, zwłaszcza dla świra. Ale litości gość przyjmuje cały magazynek rewolweroweru, spada z I piętra i po minucie znika. WTF...
Loomis powiedział że to nie człowiek, dzieci nazywały go Boogieman a Boogiemana nie można zabić, może dlatego
Dla mnie, ten film jest świetnie rozplanowany. Na samym początku młody Michael dokonuje zabójstwa siostry, a kilkanaście filmowych lat później ucieka z zakładu psychiatrycznego. Widz uświadamia sobie, że zagrożenie kryje się w okolicy, być może w jego domu. To świetnie buduje klimat, w przeciwieństwie do slasherów z lat 80 - tych, gdzie po pięciu minutach zaczyna się sieka, która jest przerywana ujęciami imprezujących nastolatków.
To tylko moja opinia.
Pozdrawiam.
Czyli mówisz, że po prostu lubisz tępą nawalankę, flaki i krew zamiast stopniowego budowania napięcia? Ok, każdy ma swój gust ;)