Całkiem dobry, zupełnie inny niż się spodziewałam. Oczekiwałam raczej lekkiego, przyjemnego kina - szczególnie po genialnym singlu promocyjnym Saturday czy kolorowym plakacie, a dostałam zimny prysznic. Prysznic, który wzbudził do głębokiej refleksji, za którą jestem wdzięczna.
Nie jestem pewna do jakiej kategorii zaliczyć tę produkcję, bowiem trwa o wiele krócej niż pełnometrażowe filmy, a także zawiera dużo muzyki, co sprawia że w odbiorze przypomina raczej rozbudowany videoclipe (tym bardziej, że te 50 minut minęły jak zaledwie 5). Jednak porusza tak ważny temat oraz tak trafnie przedstawia problemy ludzi żyjących w innej części świata, że po seansie bardziej doceniam to, co mam. Dziękuję.