(Spoilery)
Pomyślałam o znaczeniu jednej sceny z "Furii" - w porównaniu z podobną sceną w "Szeregowcu Ryanie".
Chodzi o moment, w którym Don (Brat Pitt) rozkazuje Normanowi zabić złapanego niemieckiego żołnierza.
Podobny moment - zabić, czy uwolnić i pozwolić żyć - był w "Szeregowcu Ryanie": tam podczas ataku na bunkier pod radarem, niemiecki snajper śmiertelnie postrzelił sanitariusza Wade'a (Giovanni Ribisi).
Po złapaniu snajpera dochodzi do kłótni: uwolnić czy zabić.
W końcu, mimo sprzeciwu podwładnych, kapitan Miller (Tom Hanks) decyduje się go uwolnić.
I wiadomo jak się to w "Szeregowcu" kończy.
Idąc do Neuville niemiecki snajper na pewno zabije wielu Amerykanów. Także podczas akcji w mieście. W końcu pozna go Upham i zastrzeli. Pytanie: czy warto było wcześniej Niemca ocalać?
W "Furii" - odwrotność decyzji. Norman nie chciał strzelać. Chciał mieć czyste sumienie. Ale czy warto byłoby ocalać, wiedząc że - tak jak w "Szeregowcu Ryanie" - Niemiec ubije jeszcze wielu Amerykanów? Don (Pitt) był na tyle logiczny, przewidujący, czy doświadczony, że wiedział iż Niemca należy zastrzelić.
Ta logika - jakże mocna w czasach wojny - zrobiła na mnie większe wrażenie, dzięki temu, że wcześniej obejrzałam "Szeregowca Ryana".
Zakładam, że obie sytuacje - ze względu na charekterystykę misji/ofensywy i odległość od bazy - nie pozwalały brać jeńców.
ps: o podobieństwach z "Szeregowcem" być może będzie w innym wątku...
Przepraszam ale nie ma żadnego porównania Szeregowca do Furii. Furia to gniot i zaraz powiem Ci dlaczego.
Zacznijmy najpierw od Szeregowca Ryana. Przede wszystkim złapany niemiecki żołnierz nie był snajperem tylko obsługiwał (prawdopodobnie) karabin maszynowy mg42, od którego oberwał sanitariusz Wade. Rangersi kłócili się co zrobić z jeńcem z bardzo prostego powodu. Nie było go jak odesłać na tyły. Sami zaszli za daleko, nie mogli wydzielić kogoś z grupy bo osłabiliby i tak już lekko przerzedzoną grupę (wcześniej od kuli snajpera w mieście zginął szer. Caparzo). Dlatego chcieli go zabić żeby jak to stwierdzili "nie wrócił do obiegu". Całkiem logiczne, mimo że wbrew wszelkim konwencjom. Kapitan uwalnia jeńca, co jak się okaże będzie błędną decyzją. Powinni go rozwalić, nikt nie miałby o to żalu, najprawdopodobniej nikt w ogóle by się o tym nie dowiedział.
Tymczasem w Furii mamy sytuację wręcz widać że nakręconą na siłę. Reżyser chciał pokazać, i chwała mu za to, że Amerykanie święci nie byli i też zabijali jeńców, tyle że zrealizował to karygodnie. Po pierwsze było tam za dużo świadków, dookoła stało kilkudziesięciu żołnierzy i to z innego oddziału. Takie rzeczy załatwiało się w małych grupach, najlepiej w miarę cicho i w jakimś lesie, właśnie po to żeby przypadkiem nikt nie złożył zeznań że ten a ten rozwala jeńców. W końcu jakieś przepisy w cywilizowanych armiach obowiązywały, nie mówiąc już o Konwencji Genewskiej. Tymczasem Brad Pitt odstawia cyrk i popisówkę przed kilkudziesięcioma świadkami po czym bezsensownie jeńca zabija. I myślę że tego Niemca spokojnie można było odesłać na tyły, a jednego z tych żołnierzy stojących dookoła można było do tego wyznaczyć. To był koniec wojny, Niemcy byli w totalnym odwrocie i szansa że eskortowanego Niemca uwolni jakiś niemiecki patrol była minimalna. To nie Normandia w 1944, jak w Szeregowcu, gdzie panował totalny bałagan i nikt nie wiedział co się w ogóle dzieje.
Dodatkowo, to osobna moja opinia, gdyby jakiś podoficer, tak jak ten grany przez Brada Pitta, zaczął się zachowywać w taki sposób jak w tej scenie z jeńcem, to odesłano by go do domu jako niezrównoważonego psychicznie. Armia nie potrzebuje wariatów.
Na sam koniec dodam jeszcze że o wiele lepsza była scena w Furii, gdy po zdobyciu miasta z budynku wychodzą poddający się Niemcy i Brad każe rozwalić oficera z SS, upewniwszy się najpierw że to on kazał powiesić wcześniej w mieście paru cywilów.
A ja prawdę mowiąc przy całeuj mojej miłości do Ryana nie rozumiem decyzji Hanksa.
WRócić do obiegu dla reszty oddziału było tylko przykrywką dla zemsty za śmierć Łejda, którego caly oddział uwielbiał (postać jest zreszta tak zbudowana ze nie da się go nie lubić - odważny jak diabli, spokojny, cichy). I to jest ok też bym chciał typa rozwalic w akcie ślepej zemsty, zwłaszcza, że oddział jest i tak niedobitkami (straty przy lądowaniu i rozwiązanie kompanii "armijnej").
I ok.
Hanks z kolei w bardzo czytelny sposób prezentuje swój sposób myslenia o wojnie (tracę 1 by ocalic 10 - wydaje mi się zresztą, że każdy dowódca musi tak myśleć, inaczej by przy pierwszym rozkazie do natarcia dostal Rdolca). I to jest tez dla mnie wiarygodne, bo by utrzymac stabilność tego swojego myślenia musi w miare szanować życie, takze wroga, zwłaszcza, jeśli jest bezbronny. W dodatku jest nauczycielem literatury wiec jest bardziej samoswiadomy niż reszta oddziału.
Konflikt jest więc zarysowany bardzo ok i dla mnie w pełni wiarygodny.
No i teraz Hanks może zbuntowac przeciwko sobie oddział albo postąpić jak oddział chce. Drugie to problem moralny i sprzeczność z prawem wojennym, pierwsze to potencjalny bunt o nieznanym zakresie oddziaływania, do strzelaniny wewnatrz oddziału włącznie.
Czemu wiec do cholery po prostu nie połamać szwabowi nóg??? Oddizał traci argument wróci do obiegu i ma jakąs namiastkę zemsty, niemiec w sumie konczy ok i przynajmniej w najbliższym czasie nie będzie zdatny do walki, plus nie pobiegnie po najblizszy oddział ich szukac (bo przeciez tak tez mogło być, skoro Hanksy dymaja z buta). Ryzyko ze od złamania umrze tez chyba niewielkie, ma jakichs dowódców nad sobą przeciez taki oddział z CKM i w koncu ktos ich odwiedzi choćby z kolacja.
Poza tym pełna zgoda, scena w Furii ma wyłąćznie shock value. Zresztą cały film ma tylko szokować, a sensu za dużo w nim nie ma.
Na ten pomysł z połamaniem nóg to nie wpadłem :) Z tym że nie jestem taki pewien czy ryzyko śmierci od złamania jest minimalne. Mnóstwo żołnierzy umierało wtedy na gangrenę, właśnie po złamaniu kości rąk czy nóg czy to w wypadkach czy przez pociski i odłamki na polu bitwy.
Z drugiej strony jakby mu te nogi połamali i go tam zostawili to mógłby potem tam przyjechać jakiś niemiecki patrol i wśród Niemców rozeszłoby się jak Alianci traktują swoich jeńców. I odbiłoby się to tylko negatywnie na jeńcach wziętych do niewoli przez Niemców.
Coś mi się wydaje że w takich przypadkach to żołnierze się długo nie zastanawiali i po prostu rozwalali jeńców jeśli nie było co z nimi zrobić. W końcu kto potem dojdzie, czy dany jeniec zginął w walce czy nie?
Odświeżam, bo właśnie drugi raz oglądam "Furię,".
Nie miałam na myśli porównywania filmów (moim zdaniem "Szeregowiec Ryan" wymiata inne filmy).
Zerknij proszę na pierwsze zdanie mojego posta: porównywałam sceny, bo ich kontekst był podobny.
Same sceny.
Chodzi o wybór, przed jakim się staje lub zostaje postawionym.
I sposoby ich rozwiązania.
Jeszcze jedna różnica, która przyszła mi do głowy. Ekipa kapitana Millera (Hanks) mogła sprawę załatwić dość "kameralnie". Jak piszesz - zasadniczo w takich warunkach nikt, poza oddziałem Millera, nie wiedziałby czy Niemiec został zastrzelony w walce czy jako jeniec. Żadnych innych świadków.
Natomiast "zagrywka" Dona (Pitt) ma bardzo wielu świadków. W tym momencie wszystkim wiadomo, że Niemiec nie został zabity w walce. Przyczynek do Konwencji Genewskich, sądów wojskowych i takie tam...
A koncepcja z połamaniem nóg dość ciekawa :) Bezpieczna dla sumienia, bezpieczna dla odziału. Wątpliwości mam w kwestii, czy zostałoby to wykorzystane w potraktowaniu jeńców przez drugą stronę? Myślę, że dowódcom obozów jenieckich wisiałyby takie przypadki, tzn. i bez nich mogli robić co chcieli. Zastrzelić jeńca pod pretekstem, że uciekał, czy posiadał radio etc etc. Chyba nie potrzebowali uzasadnień "a Was biją Murzynów".
Nawet nie macie pojęcia, jakie gadacie bzdury z tym połamaniem nóg. Połamanie nóg żołnierzowi i porzucenie go uważasz za bardziej humanitarne, niż zastrzelenie na miejscu? Może taki czyn dałby tobie poczucie, że zachowałeś się "humanitarnie" bo go nie zabiłeś, ale on by tam leżał, cierpiał z bólu, po kilkunastu godzinach byłby oszczany i obsrany, bo z połamanymi nogami nawet sobie spodni nie zdejmiesz. Nogi w pewnym momencie zaczęłyby mu gnić, o ile wcześniej nie umarłby z głodu. Zostawienie kaleki na śmierć męczeńską jest dla was bardziej humanitarne niż rozstrzelanie od razu?
Parskam śmiechem na myśl o waszym humanitaryzmie, no ale skoro dla was wzorem filmu wojennego jest Szeregowiec Ryan... To tak, jakbyście za wzór filmu o lotach kosmicznych dawali Pan Kleks W Kosmosie :)